(...) W finalnym rozrachunku widzimy, że wykoncypowali Moorhead i Benson film o dorosłości, jednak, paradoksalnie, dojrzalej prezentowały się ich poprzednie projekty. „Endless” za daleko brnie w stronę komedii, w dodatku dość infantylnej: bawić mają nas choćby żarty o gwałcie oralnym. Projekt nie powtórzy sukcesu „Spring”, „It Follows” czy innych dobrze przyjętych, refleksyjnych horrorów.
Pełna recenzja: #hisnameisdeath
Wydaje mi się, że mimo ( jak to nazwałeś) infantylnego poczucia humoru, jest to sprawne autorskie kino i jak pokazują wysokie noty krytyków ( wiem, niekoniecznie miarodajne) raczej się przyjmie ( niekoniecznie w Polsce, to jednak tylko kino amatorskie). Zgadzam się, że nie jest to poziom "Spring" czy "It Follows". Mimo to bardzo dużo jest tu refleksji właśnie - mimo prostej ( by nie powiedzieć banalnej) a zarazem wprawnie wprowadzonej w fabułę metaforyki.
"Spring" - po "Resolution" - był dla mnie taką niespodzianką, że wiązałem z "Endless" wielkie nadzieje. Wyszło mniej ciekawie, wizualnie bez fajerwerków i bohaterowie też mniej mnie urzekli. Szkoda.
Zgadzam się. Mnie również "Spring" pozytywnie zaskoczył. Rozumiem dlaczego liczyłeś na reżyserki progres. O "Endless" dużo słyszałem pozytywnych opinii - szczególnie intrygowały mnie rzekome nawiązania do prozy Lovecrafta. A wcale za dużo o nim nie wiedziałem. Ba, nawet nie połączyłem kropek, że twórcy "Resolution" i "Spring" to również twórcy "Endless" i dlatego też bardzo dużym, pozytywnym zaskoczeniem na poziomie koncepcyjnym była dla mnie scena, łącząca pierwszy i ostatni film. I mimo niskiego budżetu, słabych efektów specjalnych i prostych ( ale z drugiej strony bardzo wiarygodnych) postaci oglądało mi się bardzo dobrze tą, w zasadzie drugą część opowieści o uzależnieniu ( mentalnym) i konsekwencjach ( w postaci pętli) w bierności względem zmiany. Wydaje mi się, że twórcy pozostawili sobie furtkę i nakręcą kolejny film - scalający koncepcyjnie w jednolitą, wartościową całość. Pozdrawiam.