Film czerpie niby z oklepanych wątków dystopii przyszłości ale robi to tak dobrze, że całkowicie
umykają i nie zauważa się powielania. Pamiętam, że jak widziałem go po raz pierwszy to szczena
mi opadła, teraz jak oglądam nie robi już takiego wrażenia, ale dalej trzyma sie świetnie.

Doskonała zabawa "kliszami" ze strony reżysera, chyba najbardziej zapadła mi w pamięć scena
w finale jak kleryk Brandt, którego buduje sie od początku jako głównego antagonistę ginie od
jednego cięcia a wyrównaną walkę pokazuje postać po której nikt by się tego nie spodziewał. A
takich zwrotów jest w filmie masa.

Wątek "miłosny" istnieje, ale jest tak doskonale obdarty z faktycznych uczuć i skrócony do minimum by
pasował do całości.

Minimum błędów logicznych, ujęcia scen walk surowe ale przez to realistyczne (może zamierzony
efekt, może kwestia niższego budżetu nie ważne)

Solidne sci-fi, mimo przeciętnego zakończenia.