PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=196074}
5,3 71 568
ocen
5,3 10 1 71568
2,5 6
ocen krytyków
Eragon
powrót do forum filmu Eragon

Z początku film nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Bardzo przypominał Władce Pierścieni. To co mogłem pochwalić, to fenomenalny polski dubbing, kostiumy, efekty specjalne i Saphirę, która jest chyba najsympatyczniejszym smokiem, którego poznałem. Zaraz po niej, jest Draco ("Smocze Serce") który jednak jako przedstawiciel płci brzydszej (stereotypowo: agresywniejszej, mniej uczuciowej) spadł na drugie miejsce. Właściwie jedyną wadą Saphiry jest jej wygląd. Czasem przypominała mi wielkiego ptaka, a nie gada. Jej skrzydła wydają się być... upierzone... Ale to nie istotna "wada".

Widziałem film w oryginalnej wersji i dubbingowanej. Najbardziej podobała mi się postać Broma. Jeremy Irons zagrał go świetnie. Poza Saphirą i efektami, jest jedynym ogromnym plusem tego filmu. [spoiler] Po jego śmierci [spoiler] film w zasadzie traci na wartości (wciąż pozostają efekty i Saphira, ale cóż...). Tadeusz Huk też świetnie podłożył pod niego głos. Jest to jedna z ról, za które niezwykle cenię Pana Huka, jako dubbingera.

Film jednak NAPRAWDĘ stracił w moich oczach, gdy dowiedziałem się co twórcy zrobili Paoliniemu. Młody chłopak z niego, więc pewnie sprzedał prawa bez większego namysłu. Nie przeczytałem żadnej jego książki, bo uważam że jego styl pisania jest niezwykle nudny, za to wyobraźnie ma ogromną!

I właśnie ta wyobraźnia została mu odebrana. Z naprawdę dobrej i oryginalnej powieści, zrobili marną kopię Tolkienowskiego Władcy Pierścieni. Nie dziwię się, że cicho jest o "Najstarszym" (dla nieobeznanych: Eragon 2). Chris pewnie strasznie się wkurzył, kiedy zobaczył film i zabronił tworzenia drugiej części. Istnieję też możliwość, że film się nie przyjął (co mnie nie dziwi).

ocenił(a) film na 4
andrzej_goscicki

Niestety ale nie zgodzę się aby Eragonowi było blisko do dobrej powieści... może do dobrej literatury dla najmłodszych owszem. Eragon jest dla fantasy tym czym dla dzieci nocy, wampirów Zmierzch. Obrazą... Nigdy sobie nie wybaczę że dałem się skusić i zakupiłem tę książkę, wcześniej obejrzałem film i nasłuchałem się jak strasznie słaby jest w porównaniu z oryginalnym słowem pisanym. Niestety na podstawie czegoś tak słabego nie może powstać dobry film. Po za tym jest to bardzo luźna adaptacja która wiele zmienia i wycina z oryginału.

Paolini nie miał bogatej wyobraźni, wszystko to co opisał w swojej książce wcześniej czy później już gdzieś widziałem, bądź przeczytałem, większość nazwa jest skądś zapożyczona lub wręcz chamsko i bezczelnie zerżnięta jak choćby i sama Safira. Do tego język i opisy to katorga sama w sobie. Zwłaszcza część w której dowiadujemy się jak to podstępnym ciosem w krocze Galbatorix zdobył władzę... tak bardzo kurde to podłe i złe i takie mroczne...

Ale zgadzam się co do postaci Broma i jego polskiego dubbingu :) Najlepsza rzecz w tym filmowym potworku :)

eiichi

Cóż, nie wspomniałem że film ma guzik wspólnego z książką, ale miałem to na myśli ;). To coś, odstaję od pisanej wersji, jak te same bieguny magnesu.

Dla zainteresowanych: http://pl.wikipedia.org/wiki/Eragon_%28film%29

Dla mnie Christopher ma ogromną wyobraźnię i talent do tworzenia fabuły, niestety w opisywaniu jej idzie mu słabo... (Rowling ciekawiej piszę!) Oglądałem kiedyś taki film (mało popularny, ale bardzo ceniony), który miał zaskakująco dużo zwrotów akcji i "zaskoczeń" fabularnych. Było ich tak wiele, że pod koniec filmu, zamiast "Ale jaja!" zacząłem mówić "Tak...? I co jeszcze...?". Tak też właśnie traktuję serię "Dziedzictwo". Mnie się bardzo podoba i fabuła i szczegóły, baśniowe stwory i różne powikłania.

Całkiem możliwe że mam inne zdanie, gdyż sam pisałem książkę fantasy (chyba każdy kiedyś zaczynał pisać swoje "dzieło", które nigdy nie ujrzało światła dziennego :P) i wiem, jaka to mordęga, wymyślić coś fajnego :). Niektóre pomysły Chrisa uznałem za baaaardzo dobre i oryginalne. Sam nigdy bym na coś takiego nie wpadł. A jeżeli autor "Dziedzictwa" to i owo zerżnął, to dodam, że w młodym wieku jest to nieuniknione. Nie jestem w stanie zliczyć ile rzeczy ja "zapożyczyłem" z innych produkcji (na przykład: główny antagonista był kimś w rodzaju Tolkienowskiego Saurona, który miał pod swoją ręką oczywiście: armię orków ^^. Ehh... Jaki rozkoszny byłem...). Niektóre rzeczy wydają nam się zbyt fajne, by je znacznie zmieniać.

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"Niektóre pomysły Chrisa uznałem za baaaardzo dobre i oryginalne. Sam nigdy bym na coś takiego nie wpadł"

A jakie to pomysły, bo ciekawość mnie wręcz zżera?

ocenił(a) film na 4
Der_SpeeDer

Mam podobnie, nie podważam zdania fanów, ani ich nie wyśmiewam broń Teutatesie, chodzi mi raczej że po prostu nie mam zielonego pojęcia co się tak bardzo ludziom w tym podoba. Chcę to wiedzieć, bo nie jestem w stanie zrozumieć tego fenomenu.

eiichi

Fenomenu? Jakiego fenomenu? Cykl "Dziedzictwo" wybił się poza inne książki TYLKO DLATEGO, że znalazł się reżyser, który postanowił zrobić o tym film.

Gdyby nie filmowy "Eragon", to trylogia Paoliniego tkwiła by wśród innych tego typu książek i nikt by o niej nie słyszał.

No chyba że masz inne informację i wiesz coś więcej niż ja :P.

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"Cykl "Dziedzictwo" wybił się poza inne książki TYLKO DLATEGO, że znalazł się reżyser, który postanowił zrobić o tym film"

Nie.
Cykl ów wybił się jeszcze przed premierą filmu, głównie dzięki kampanii reklamowej jadącej właściwie tylko i wyłącznie na wieku autora ("to napisał piętnastolateeek!"). To właśnie dlatego znalazł się reżyser, który postanowił ową książkę zekranizować - nikt by się taki nie trafił, gdyby Eragon wcześniej nie zyskał rozgłosu.

Der_SpeeDer

Cóż, nie wiedziałem. Ja usłyszałem o Eragonie dopiero po premierze filmu :P.

ocenił(a) film na 4
andrzej_goscicki

Ja o tym "fantastycznym" dziele dowiedziałem się na długo przed jakimikolwiek planami nakręcenia tego filmu. Moje pierwsze starcie z tym miało miejsce podczas polskiej premiery drugiego tomu, mama mojego kumpla kupiła mu ją akurat na urodziny bo jakoś te daty były ze sobą bliskie, nie ważne. Ważnym jest to że wtedy dostrzegłem ilu moich rówieśników dookoła to czyta i zachwala, jak wołają że to lepszy cykl powieści młodzieżowych od Harry'ego Pottera i w ogóle. Teraz już to ciśnienie zeszło ale parę lat temu każdy z moich kumpli, który lubił czytać książki, miał Eragona w swojej kolekcji. Tego nie potrafię zapalić, że po przeczytaniu tej chały ludzie czekali na następne części...

eiichi

Każdy ma swoje gusta ;).

Der_SpeeDer

Urgale chociażby. Mówię o KSIĄŻKOWYCH Urgalach. W "Dziedzictwie" Urgale to byko-podobne humanoidy z rogami. Może nie jest to jakichś SUPER-ORYGINALNY POMYSŁ, ale mimo to, Urgale nie są typową "armią, tych złych" złożoną z goblinów, orków, czy orko-podobnych.

Ra'zacowie - mroczni zabójcy złożeni z robaków. Trochę to odbiega od typowych Nazguli, lub innych nieumarłych, cicho-ciemnych.

[Następne fragmenty zawierają szczegóły fabularne z książek "Dziedzictwa" = SPOILERY]

Brom okazuję się być ojcem Eragona. Niby banalne. Moim zdaniem tak banalne, że aż oryginalne ^^. Mamy bajarza, który pojawia się na początku pierwszej książki. Ginie gdzieś tak w środku przez Ra'zaców (a nie przez Durzę, jak to było na filmie), a na końcu okazuję się być ojcem głównego bohatera.

Mimo przeświadczenia, że wszyscy Jeźdźcy nie żyją, spotykamy smoka o imieniu Glaedr. Zloty smok, pozbawiony jednej łapy (czujesz te moc?). Spahira podkochuję się w nim, jednak ten ją odtrąca :).

Murthag okazuję się być przyrodnim bratem Eragona.

Ajihad ginie na początku drugiego tomu (a była to dość ważna postać. Siał postrach wśród Urgali. Nazywali go "Nocnym Łowcą", na domiar dobrego, walczył z Durzą i omal go nie zabił).

Durza mimo że jest magiem, walczy mieczem, w pełnej zbroi (szczegół, ale jednak).

Arya z początku odrzuca oczywiste uczucie Eragona. Mimo że pod koniec się w sobie zakochują (klasyczna sztampa ^^), to jednak dobry wątek.

Naprawdę muszę wszystko wymieniać? Nie czytałem tej książki, znam tylko szczegóły, które naprawdę mi się podobają. Jak pisałem: wiem jak to jest, siedzieć nad kartką i myśleć o czymś fajnym. Paolini wybrnął z tego. Nie napisałem też, że jest to jakieś arcydzieło. Powieść ma dobrą fabułę. Nadaję się na półkę podobnych "dobrych powieści". Nie dorównuje "Władcy Pierścieni" bądź "Wiedźminowi" ale trzyma poziom. Gdyby tylko Chris potrafił ciekawie pisać...

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"Urgale chociażby"

Urgale nie odstępują w żaden sposób od tego, co Chris mógłby zobaczyć gdzie indziej. Wygląda to tak, jakby wziął sobie i skrzyżował orków z minotaurami. Ciężko mi powiedzieć, bo dokładnego opisu urgala nigdy w książkach nie uświadczyłem.

"Ra'zacowie"

Jak to panna Łęcka powiedziała - "no, nie wiem... może" :P.
Nie wiem tylko, w jakim sensie odbiegają oni od Nazguli. Że mają dzioby?

W sumie to z ras spodziewałem się, że wzmianka o kotołakach tutaj padnie - tyle że jest to "oryginalność" (jeśli w ogóle można to tak nazwać) w wyjątkowo nędznym wydaniu. Dodanie "-łak" (jak dla Paoliniego "were-") do nazwy jakiegoś zwierzęcia trudno uznać za przebłysk geniuszu - samo w sobie nie byłoby to jeszcze złe, gdyby nie fakt, że przy obmyślaniu tej rasy Paolini zrobił wszystko podług najbardziej łopatologicznych stereotypów, dotyczących domowych kotów. Przykładowo, koty według stereotypu uwielbiają, jak je karmić śmietanką i wątróbką? No to przy targowaniu się z Nasuadą kotołaki też chcą, aby je nimi karmić (zresztą cały tamten rozdział jest tak przeraźliwie głupi... że... no, po prostu nie wierzę, że coś takiego znalazło się w książce, że ktoś to wydrukował i że ten ktoś żąda za takie g*wno pieniędzy; nieporównywalnie lepsze teksty amatorów można przeczytać w sieci całkiem za darmo).

"Brom okazuję się być ojcem Eragona. Niby banalne. Moim zdaniem tak banalne, że aż oryginalne"

Pamiętam jak dwie panie, znane mi z pewnego forum, dość dosadnie skomentowały ten wątek, jednocześnie z łatwością zapodając jeszcze bardziej "oryginalne" (jeśli już tak to nazwać) rozwiązania fabularne. Jedna stwierdziła, że ona to już nie będzie zaskoczona, jak się okaże, że ojcem Eragona jest Galbatorix. Druga dodała, że ona z kolei nie będzie zaskoczona, gdy Eragon okaże się niepokalanie poczęty i wyjdzie, że Galbatorix jest tak naprawdę jego matką :P.
Jeśli durne rozwiązania fabularne traktować jako przejaw oryginalności, szybko skończy się to obłędem.

"Mimo przeświadczenia, że wszyscy Jeźdźcy nie żyją, spotykamy smoka o imieniu Glaedr"

Bez obrazy, ale nie bądź śmieszny. Skoro wiadomo było, że Eragon ma odbyć dalsze szkolenie, to niby kto miałby być mistrzem jego i Saphiry? Strzyga? Pies z kulawą nogą? To, że napotka innego jeźdźca i innego smoka (z trzema nogami czy z czterema, to już trywialna różnica - równie dobrze mógłby mieć szramę na grzbiecie albo w miejscu jednego z oczu, jak przystało na weterana) było pewne jak śmierć i podatki. Nic, absolutnie nic oryginalnego Paolini pod tym względem nie wymyślił.
Wspomniałem już, że odkrycie, iż Brom też był jeźdźcem, również nie było dla mnie ŻADNYM zaskoczeniem?

"Murthag okazuję się być przyrodnim bratem Eragona"

Patrz punkt powyżej, z Bromem. Notabene - "Luke... khhhh... I am your father...".

"Ajihad ginie na początku drugiego tomu"
"Durza mimo że jest magiem, walczy mieczem, w pełnej zbroi"

A w tym to już w ogóle nie jestem w stanie doszukać się jakichkolwiek strzępów oryginalności. To już oryginalne i zaskakujące są takie pierdoły, jak to, czy Durza mieczem walczy? Równie dobrze można by potraktować jako oryginalny fakt, że miecz Murtagha to półtorak (a ja chciałem dwuręcznego!) albo że Saphira jest niebieska (czemu nie fioletowa w karminowo-cynobrowo-sraczkowatą kratkę?).
Ajihad może był ważną postacią, ale nie zżyłem się z nią na tyle, by jego śmierć mną wstrząsnęła.

"(klasyczna sztampa ^^)"

Teraz sam przyznajesz, że wątek jest sztampowy - dlaczego więc tu go przytaczasz?

"Jak pisałem: wiem jak to jest, siedzieć nad kartką i myśleć o czymś fajnym"

Ja też wiem - i właśnie dlatego widzę, że Paolini nie postarał się nawet odrobinę. Nic. Zero. Null. To, co w jego książkach nie jest kompletnie (z podkreśleniem "kompletnie") denne, ukradł od kogoś. A to, co wymyślił sam, woła już o pomstę do nieba. Pewnie, że nie wpadłbym na coś takiego, jak siedmiopalczaste krasnoludy czy włochate elfy - ale powodem nie jest tu brak kreatywności, wręcz przeciwnie. Takich pomysłów nie nazwę "oryginalnymi", bo to tylko nobilituje Paoliniego. Należy je raczej nazwać "nieudolną, podjętą na siłę próbą udziwnienia świata".
To zaś, co nazywasz dobrą fabułą, to setting typu "default" dla amatorskich pisarzyn. Kiedy ktoś zapragnie dla zabawy napisać opowiadanie fantasy, ale nie ma kompletnie żadnego pomysłu na fabułę, sięga właśnie po wytarty do cna schemat ze zniszczoną rodzinną wioską/domostwem, prowincjuszem stającym się bohaterem i Przeznaczeniem. Jeśli Paolini również uciekł się do tego schematu, to wyraźnie pomysłu nie miał żadnego. Trudno się dziwić, że złośliwi nadają postaciom w jego książce takie ksywy jak "Luke Skywalker" czy "Obi-wan Kenobi".

Dziwi mnie na tle tego wszystkiego, że miernotę stylu Paoliniego już z kolei dostrzegasz.

Der_SpeeDer

Ehh... Już nie będę z tobą na ten temat dyskutował. Widzę nie tylko jawną agresję w twoim poście (typową dla twojego stylu dyskusji), ale też to, że nie do końca mnie zrozumiałeś ;).

PS: Co do jednego przyznam ci rację. Mimo iż nigdy nie skojarzyłem Eragona ze Skywlakerem, to Broma od czasu do czasu nazywałem "Obi-wanem" ;).

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"Widzę nie tylko jawną agresję w twoim poście"

Jaką agresję? Nawet odrobinę nie byłem zdenerwowany, kiedy to pisałem. Jeśli widzisz tu jakąś agresję, to jest ona wytworem twojej wyobraźni. Albo to po prostu niechęć skierowana nie do ciebie, tylko do Paoliniego. Oraz jego "dzieła".

Der_SpeeDer

I znowu agresywna odpowiedź :).

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

Niewątpliwie jesteś mędrcem, który pomimo różnicy wielu kilometrów (oraz kabla) lepiej wie, jakie mną targają emocje, niż ja sam :P.

ocenił(a) film na 4
Der_SpeeDer

koledze nie chodziło o targające tobą emocje, ani nawet o twój stan podczas pisania posta, bo gucio ma względem tego :) gdybyś właśnie czytał wyraźniej posty zrozumiałbyś o co mu chodzi tak samo przyjął byś fakt, że niestety ale o Eragonie nie można napisać niż więcej niż chała.

PS. Jeśli wciąż nie rozumiesz o co chodziło, to przeczytaj swoje posty jeszcze raz tak jakby były adresowane do ciebie, to twoje posty i styl pisania są agresywne, nie prowadzisz normalnej dyskusji, tylko odkrzykujesz się z naciskiem na twojszą bardziej prawdziwszą rację niż racja kolegi :)

ocenił(a) film na 4
eiichi

ach przepraszam, ale głupotę napisałem :) to kolega andrzej broni eragorna nie ty, w każdym razie... wyszedłem na hipokrytę kurde, mówi czytaj ze zrozumieniem a sam byki stawia, może nie powinienem więcej pisać postów na szybkości w biurze :)

ocenił(a) film na 1
eiichi

Nie wiem, co mam o tym myśleć... Twierdzisz, że pomyliłeś osoby, ale jednak piszesz, jakby to o mnie chodziło.

"Jeśli wciąż nie rozumiesz o co chodziło, to przeczytaj swoje posty jeszcze raz tak jakby były adresowane do ciebie"

Zrobiłem to kilkakrotnie i nic takiego nie zauważyłem. Obstaję przy swoim zdaniu dokładnie tak samo, jak andrzej_goscicki przy swoim - w takiej sytuacji oskarżanie mnie o niereformowalność uważam za przejaw skrajnej bezczelności (tak, w tej chwili jestem już zirytowany). Przychodzi ktoś taki i gada "ech, ty to się nie dasz przekonać, myślisz, że masz absolutną rację" - a mnie aż ciśnie się na usta odpowiedź "a ty to co, może przez cały czas się ze mną zgadzałeś i ugodowy byłeś jak cholera?". Brak mi słów.

Przy czym andrzej_goscicki obrał z góry przegraną pozycję, próbując forsować opinię, że Paolini jest pomysłowy i oryginalny. On - autor frankeinsteinowatego utworku, poskładanego z elementów wziętych skądinąd - miałby być pomysłowy? Fakt, że Paolini pisze fatalnie pod każdym względem, to już nie jest kwestia gustu - jego można zrównać z ziemią w oparciu o masę kryteriów dalekich od subiektywnych. Są pewne prawidła na temat pisania, tak samo jak są prawidła na temat ortografii - to, że uczeń dostaje jedynkę z dyktanta, to nie jest kwestia gustu nauczyciela, tylko po prostu popełnionych przez tego ucznia błędów. Jeśli Paolini błędy popełnia (a popełnia, i to notorycznie) stylistyczne, językowe i logiczne - to po prostu je popełnia, nie ma "mnie się to podoba". Jeśli pokazuje "schemat domyślny" dla amatorskiego pisarzyny fantasy - no to pokazuje, nie ma "to jest oryginalne". Nie jest, do licha - niech się delikwent rozejrzy, a zobaczy setki opowiadanek amatorów, pisanych na identyczną modłę.
Przyjmuję również do wiadomości, że wielu osobom się to dobrze czyta, ale nie rozumiem tego. I to też nie wyłącznie z racji mojego gustu. Ja po prostu WIDZĘ dłużyzny, które on stosuje - mogę ołówkiem zaznaczać, które fragmenty są niepotrzebne, nic nie wnoszą i spowalniają narrację. Simple as it is.

ocenił(a) film na 4
Der_SpeeDer

Zgadzam się w 100 %, jeszcze raz przepraszam za debilną pomyłkę z mojej strony.

eiichi

Owszem można napisać więcej. Nie zapominaj że każdy ma swój gust. Komuś ta "chała" może się podobać.

Ja nie piszę że to jakieś wielkie arcydzieło jest. Piszę że fabuła dobra i miejscami oryginalna. Gdyby napisał to ktoś bardziej doświadczony, to spokojnie "Dziedzictwo" mogłoby trafić na półki z "dobrymi" (nauczcie się wreszcie rozumieć to słowo. Nie pisze konkretnie do ciebie) powieściami.

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

No, proszę. Zajrzałem "przypadkiem" ponownie do tematu i dziwię się, że nie zwróciłem wcześniej uwagi na to:

"(nauczcie się wreszcie rozumieć to słowo. Nie pisze konkretnie do ciebie)"

A, taaak. Teraz już wszystko rozumiem i wszystko mi się jasne wydaje. A ja się dziwiłem, skąd te teksty o "niezrozumieniu" się brały...

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"ale też to, że nie do końca mnie zrozumiałeś"

A co tu jest do rozumienia? Jasno i otwarcie stwierdziłeś, że Paolini wykazał się pomysłowością i że nie wpadłbyś w życiu na te rozwiązania fabularne, których on użył. Zażądałem od ciebie konkretów, bo wiem z autopsji, że kreatywność Paoliniego to jest akurat zerowa - a ty przytoczyłeś mi szereg motywów, których nie sposób uznać ani za zaskakujące, ani za oryginalne.

Paolini nie wykazuje żadnych objawów pomysłowości - co najwyżej piętrzy w kolejnych tomach piramidalne bzdury (pierwszy z brzegu przykład to te narośle na rękach, jakie Eragon sobie dorobił w Brisingrze, co to niby umożliwiały mu przebijanie się pięściami przez tarcze; a rozwlekły był taki opis owych narośli, jak gdyby Paolini myślał, że przyda im to realizmu), których inni autorzy owszem, nie użyliby. Ale to nie dlatego, że są mniej kreatywni, tylko po prostu dlatego, że nie są tak głupi, jak Paolini, aby takie bzdury do książki dawać.

Der_SpeeDer

Zadam ci jedno pytanie: Czy mylisz się odnośnie "Dziedzictwa"?

ocenił(a) film na 1
Der_SpeeDer

Kultura nakazuję odpowiedzieć. Ja odpowiem, kiedy ty to zrobisz. Byłem pierwszy, jak to małe dzieci zwykły mówić ;).

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

Nie zrozumiałeś aluzji. Trzymasz się swojego zdania dokładnie tak, jak ja swojego - nie bądź więc bezczelny i nie wrzucaj tu argumentów ad hominem (kultura zabrania takich argumentów używać) o niereformowalności. Ja ci takich rzeczy otwarcie nie zarzucam - ty też tego nie rób.

Der_SpeeDer

Hmmm? To chyba TY nie zrozumiałeś aluzji ^^. Przeczytaj to pytanie trzy razy ;).

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

Skoro aluzją nie było "jesteś niereformowalny i zacietrzewiony" to co nią było?

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

A tu masz pierwsze z brzegu (przeczytane przeze mnie całkiem niedawno) amatorskie opowiadanko, nieporównywalnie bardziej oryginalne i lepiej przemyślane, niż "dobra fabuła" u Paoliniego:
http://www.fantastyka.pl/4,6318.html

Der_SpeeDer

Przeczytam i ocenię.

Der_SpeeDer

Ostatnio naszła mnie ochota by poczytać jakąś fantasy i przypomniałem sobie o tym linku. Przeczytałem na razie zaledwie kilka scen, ale przyznaje że pismo lepsze niż u Paoliniego. "Poezjownicy" to ciekawy motyw, ale jest to nic innego jak romantyczna wizja wojownika-poety.

W każdym razie przyznaję że opowiadanie jest świetne, co nie zmienia mojego zdania o Paolinim.

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"co nie zmienia mojego zdania o Paolinim"

Znaczy, nadal - wbrew zdrowemu rozsądkowi - uważasz, że fabuła z błędami logicznymi (w tym takimi o charakterze fundamentalnym) jest fabułą dobrą?

Sorry, że poprzednim razem nie powiedziałem "przepraszam" - ale tu chodzi o zasadę. Gdybym cię przeprosił, przyznałbym ci tym samym rację. A ja w dalszym ciągu uważam, że miotałeś we mnie wyłącznie oszczerstwami.

Der_SpeeDer

Wybacz, ale powiedzenie "przepraszam" wcale nie oznacza przyznanie racji. Oznacza po prostu "przepraszam".

Wydaję mi się że to właśnie przez takie podejście kłótnie nigdy się nie kończą. Każda ze stron uważa że "przepraszam=przegrana".

Ja nie jestem z tych osób. Gdybyś mnie przeprosił za np. wyzwisko, wcale nie oznacza to tego że racja stoi po mojej stronie. Nawet osoba, po której stronie jest racja, może popełnić w dyskusji błąd.

Widzisz, ja ci nigdy nie zarzuciłem że w kwestii Paoliniego się mylisz. Powiedziałem tylko jakie jest moje zdanie na ten temat. Za to ty ciągle zarzucasz mi obłudę i popełnianie błędu. Rozumiem, że jeżeli lubię rodzynki, których ty nie cierpisz, to wbrew zdrowemu rozsądkowi jem niedobre owoce? Czy może po prostu lubię rodzynki?

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"Wybacz, ale powiedzenie "przepraszam" wcale nie oznacza przyznanie racji"

Nic nie rozumiesz, kompletnie. Poprzednim razem zarzucałeś mi postępowanie uznawane za naganne, za które w normalnej sytuacji należy przeprosić. A ja nie przepraszam, bo uważam, że zwyczajnie kłamałeś - a przepraszając, zasugerowałbym tym samym, iż zrobiłem coś, co przeprosin wymaga. A tak nie było.

"Widzisz, ja ci nigdy nie zarzuciłem że w kwestii Paoliniego się mylisz. Powiedziałem tylko jakie jest moje zdanie na ten temat. Za to ty ciągle zarzucasz mi obłudę i popełnianie błędu"

Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek zarzucił ci obłudę, a co do popełniania błędu - jeżeli mówisz "oryginalny" o tworze całkowicie frankensteinowatym (czytaj: posklejanym ze wszystkiego, co niedorosły autor ujrzał gdzie indziej) i podajesz szereg motywów i wątków, które nie są w żaden sposób oryginalne, to zwyczajnie kłamiesz - nie zasłaniaj się w takiej sytuacji "swoim zdaniem".

"Rozumiem, że jeżeli lubię rodzynki, których ty nie cierpisz, to wbrew zdrowemu rozsądkowi jem niedobre owoce?"

A co to ma do rzeczy? Mówiłem kilkakrotnie (ale oczywiście jednym uchem weszło, drugim wyszło), że to, co odwala w swojej książce Paolini, podlega kryteriom wcale nie subiektywnym. Jeżeli pisze niedojrzałym stylem, łamiącym podstawowe prawidła na temat pisania książek - no to po prostu tak pisze, to nie jest kwestia gustu. Podobnie jak kwestią gustu nie jest to, że "gżegżółka" pisze się właśnie w ten sposób. Może i da się powiedzieć, iż "mnie się podoba zapis <<grzegrzułka>>, ale ja na miejscu takiego delikwenta bym się do tego nie przyznawał.
Do tego wciąż uparcie nazywasz "dobrą" fabułę, która nie ma w sobie nic, by ją uznać chociażby za przyzwoitą. Jedna strona medalu to fakt, iż opiera się na najbardziej wyświechtanym z wyświechtanych schemacie - takim ze zniszczoną rodzinną wioską/domostwem, wybrańcem i przeznaczeniem (nie żartuję - spośród internetowych, amatorskich opowiadanek fantasy, jest to najczęściej powtarzany schemat tudzież czytelny sygnał, że autor zwyczajnie nie miał pomysłu na opowiadanie i poszedł na żywioł). A druga to fakt, że jest po prostu niedorobiona - zasadniczy background tego świata (w szczególności pozbawiona sensu historia dojścia Galbusia do władzy) jest logicznie dziurawy niczym ser szwajcarski, a i później pojawiają się ciężkiego kalibru brednie, często w kwestiach dla fabuły kluczowych. Rozdział opisujący wyklucie się Saphiry i pierwsze dni opieki nad nią, na ten przykład, jest w całości bez sensu - prawdziwy autor po prostu by taki rozdział wyrzucił i napisał inny, bardziej logicznie obmyślony. Już po pobieżnym przejrzeniu tej fabuły widać, że autor wymyślił ją z wypiekami na policzkach, w ogóle się przy niej nie starając. Nie wmawiaj mi więc, że taka fabuła ma jakiekolwiek predyspozycje do bycia dobrą i nie zasłaniaj się "swoim zdaniem".

Podobnie absurdalna jest twoja "argumentacja" w postaci stwierdzenia, jaka to by ta książka była, gdyby ją ktoś inny napisał. My tu rozmawiamy o książce Paoliniego, więc mów o niej i o tym, jaka faktycznie jest - a nie o jakiejś jej wyimaginowanej przez ciebie wersji, która "mogłaby" być. Równie dobrze mogę stwierdzić, że np. "Kobra kontra Komodo" to bez wątpienia niezły film, bo gdyby wziął się za niego porządny scenarzysta i gdyby twórcy mieli porządne efekty, wyszedłby dużo lepiej.

Der_SpeeDer

Nie... Koniec... Twojej arogancji nie da się przełamać...

Już nigdy się do ciebie nie odezwę, nawet jeżeli będę chciał przyznać ci rację. Przepraszam że kiedykolwiek się do ciebie odezwałem.

Rozmowa skończona, teraz i na wieki wieków...

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"Twojej arogancji nie da się przełamać..."

Łał - a są tu na FW osoby, które moją "arogancję" (cokolwiek masz na myśli) przełamały...

A swoją drogą - odnoszę wrażenie, że z nas dwóch, to ty jesteś arogancki.

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

Tak mi przeszło przez myśl, że alternatywą powinno być odpowiedzenie innym pytaniem: a czy nauczyciel się myli, dając uczniowi jedynkę za dyktando z trzema błędami ortograficznymi na jedno zdanie?

Der_SpeeDer

To nie ma tu odniesienia. Ciągle nie rozumiesz co mi chodzi po głowie. Niestety, wytłumaczyć nie mogę, bo to zburzy całą koncepcje ;).

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

"To nie ma tu odniesienia"

A to niby czemu? Popełniane przez autora błędy merytoryczne sprawiają, że trzeba mieć naprawdę kolosalne ilości dobrej woli (lepsze to w każdym razie, niż alternatywa), żeby określić wymyśloną przez niego fabułę mianem dobrej. Już rozdzialik "Przebudzenie" (znaczy ten, gdzie Saphira już się wykluła, a Eragon się nią opiekuje przez czas jakiś) jest tak naładowany totalnymi bzdurami, które krztyny sensu nie mają, że już na dzień dobry można zwątpić w logikę tak skonstruowanej fabuły.
Zaznaczę raz jeszcze - ja nie oceniam prozy Paoliniego tak nisko w oparciu o mój gust. Ja oceniam ją w oparciu o podstawowe prawidła dotyczące pisania, które Paolini łamie, co do jednego. Oceniam ją tak nisko, bo po prostu widać, że Paolini nie umie pisać - i to na każdym polu, fabularnym też.
Fabuły Avatara nie krytykuję, bo pomimo swojej prostoty i sztampy, jest logicznie skonstruowana. Ta sztuka Paoliniemu się niestety nie udała - im dłużej czytam, tym mocniej nie wierzę, że to się dzieje naprawdę (że tak powiem). Poza tym Avatar miał sympatyczne postaci, sugestywny świat, no i widowiskowe efekty specjalne - co ma Paolini? Najgorzej obmyślone smoki, jakie widziałem?

ocenił(a) film na 1
andrzej_goscicki

Aha - nie zapominajmy, że na ową "dobrą fabułę" do której to podobno "nie mają odniesienia" oczywiste błędy (jeśli nie podoba się porównanie z dyktandem, nie ma sprawy - może być na przykład klasówka z biologii i stwierdzenie, że mucha to kręgowiec), składają się również smakowite steki bzdur z innych początkowych rozdziałów, to jest "Smocze Opowieści" oraz "Herbatka przy kominku". W pierwszym mamy kompletnie nielogiczną i bzdurną historyjkę dojścia Asteri... tego, Galbatroniksa do władzy, a w drugiej kolejną, tym razem traktującą o tym, jak to elfy ze smokami sobie poczynały. Dwie historyjki, na których opiera się tak naprawdę wymyślony świat, są kompletnie pozbawione sensu, a ja w takim spraw układzie mówię "panie Paolini, przepraszam, ale ja tego nie kupuję - ani tych bzdur o Galbusiu, ani fabuły, która z nich bezpośrednio wynika". Nazywanie zaś tego czegoś "dobrą fabułą" uważam za kiepski żart.

Der_SpeeDer

Choćby Raza'cy.

ocenił(a) film na 1
dawidking2

Te popłuczyny po Nazgulach? Rzeczywiście, "oryginalne" to jak cholera.

ocenił(a) film na 1
Der_SpeeDer

Moim zdaniem film jest drugim dnem książki. Całość uważam za coś nie wartego uwagi :)

andrzej_goscicki

A moim zdaniem Paolini nie ma zbyt dużej wyobraźni jak na pisarza. Podziwiam go jedynie za to, że napisał aż tak grubą książkę, że dotrwał do końca.
Ja też zaczynałam pisać wiele powieści, żadnej jednak z niej nie skończyłam. Albo stwierdzałam, że ma zbyt wiele błędów, albo jest zbyt podobna do czegoś.
Lubię w głowie tworzyć różne historie, które później jeśli najdzie mnie ochota przepisuje na kartkę. I myślę, że np. oryginalność to bardzo ważna rzecz, wiem, że wiele wątków zostało już zapisanych w różnych książkach, ale powinno starać się ich nie powtarzać pisząc książkę, którą chce się potem wydać. (Kiedyś np. wymyśliłam historię o chłopaku, który swoim głosem zabijał, zazwyczaj w przypływie gniewu, choć był to niezwykły dar, on nienawdził się za to, bo nie potrafił nad tym zapanować. Oczywiście działo się to w całkiem innym świecie, ludzi, którzy meli inne dary i innych stworów. A potem przeczytałam dar Julii... No i ten motyw głównego bohatera to było dokładnie to samo, tyle, że mój bohater zabijał głosem, a Julia dotykiem. No cóż, autorka ukradła mi pomysł choć pierwsza na niego wpadła.) Więc mogą być podobieństwa właśnie z takich powodów, że ktoś nas wyprzedził z pomysłem. Ale w Eragonie jest zbyt wiele podobieństw do innych książek, w szczególności, że ponoć Paolini wychował się na książkach fantasy żeby to były takie przypadki.
Uważam też niesprawiedliwe to, że wszyscy zachwycają się tym, że napisał ją w wieku 15 lat. Jest wiele blogów pisanych przez nawet młodsze osoby, na których styl jest o wiele lepszy, a historia oryginalniejsza. Nie sztuką jest połączyć kilka książek w jedną i dodać coś od siebie, ale sztuką jest wykreować całkowicie samemu nowy świat.

ocenił(a) film na 1
quidditch7

"Podziwiam go jedynie za to, że napisał aż tak grubą książkę, że dotrwał do końca"

Nie widzę w tym żadnego powodu do podziwu... Pisanina Paoliniego to pospolite grafomaństwo i wodolejstwo, pisanie często bez sensu i bez potrzeby, budowanie całych rozdziałów, które nic nie wnoszą do fabuły (ani nawet nie są piękne stylistycznie, żeby móc na czymś zawiesić oko - wręcz przeciwnie), za co spowalniają narrację i sztucznie wydłużają powieść. Osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwo przy pisaniu dwóch ostatnich tomów - nie dość, że z trylogii zrobiła się kwadrylogia, to jeszcze tom czwarty był tak gruby, że w Polsce schodził w dwóch połowach. Oczywiście, w każdej z tych trzech książek, na tych wszystkich setkach stronic, praktycznie nic się nie dzieje. A ty go za to podziwiasz? Podzi... znaczy, dziwię ci się.

"Uważam też niesprawiedliwe to, że wszyscy zachwycają się tym, że napisał ją w wieku 15 lat. Jest wiele blogów pisanych przez nawet młodsze osoby, na których styl jest o wiele lepszy, a historia oryginalniejsza"

O - to, to. Sam powtarzałem to już (tu i ówdzie) setki razy i robi mi się już zwyczajnie niedobrze na widok kolejnego delikwenta, który pieje z zachwytu nad tą książką, bo "to napisał piętnastolatek!". I co, kurna, z tego? To ma być jakaś niecodzienność, niby? Niech sobie taki laik pogrzebie choć trochę w sieci, odwiedzi parę forów czy blogów z amatorską "tfurczością", a zauważy, że tak naprawdę aż się roi od nastolatków, którzy zdecydowali się napisać jakieś dzieło (i nawet to zrobili). Przy czym, tak jak mówisz (i co ja również sam powtarzam do śmierci z przymiotnikiem na "u"), są wśród nich takie nastolatki, które od Paoliniego piszą o wiele lepiej. A tutaj wielka fama, wielki szał, bo rodzice jednego z takich nastolatków jego "dzieło" wydrukowali. Paranoja.

Der_SpeeDer

Doczytałam tylko do połowy pierwszej części także nie wiem za bardzo jak pisał kolejne tomy. Jakoś jego styl kompletnie mi się nie podobał, a fabuła nie była powalająca, ale jak ktoś nie ma zbyt wiele oczekiwań może mu to nie przeszkadzać. Sama próbowałam kiedyś coś pisać i napisanie niecałych 40 stron (oczywiście to nie była nawet połowa powieści) zajęło mi 2 lata xD Tak więc myślę, że napisanie ponad 400 stron to mimo wszystko dużo.
A co do jego młodego wieku i wpływu na książkę, Czytałam jakąś opinie, że po książce od razu widać, że pisał ją nastolatek i jest dla nastolatków zrozumiała. A ja czytając tą książkę miałam jedynie wrażenie jakby pisał ją jedynie niezbyt zdolny pisarz w nieważne jakim wieku. Zabrakło mi tych odczuć, zagubienia bohatera. Chłopak dostaje smocze jajo, mimo, że pochodzi z BIEDNEJ rodziny karmi smoka, kiedy się wykluwa mięsem ze spiżarni, obok niego zupełnie przez przypadek mieszka człowiek, który się na tym zna i chce go uczyć oraz ze wszystkich sił nie wiadomo czemu mu pomaga. Eragon ma wszystko podane na tacy. Potem są jedynie opisy jak to cudownie się uczy, we wszystkim sobie radzi, a na dodatek lata sobie na smoku. Jak jakiś cudowny sen, w którym kiedy potrzebujesz pomocy, nieważne w jakim momencie ktoś zawsze przybiega ci na ratunek. Nie wiem jak los toczy się dalej bo czytając cały czas mam wrażenie, że jest to samo, uczy się, wędruję, o jak cudownie jest polatać.. no i jest tyle innych książek do przeczytania. Może kiedyś do tego wrócę, ale wątpię.

eiichi

Saphira, nie ,,Safira''

ocenił(a) film na 2
eiichi

Książka zrzyna, owszem, nie ma spisków, bardzo oryginalnych rozwiązań, ale co tam- mnie wciągnęło, lektura lekka i przyjemna.

andrzej_goscicki

Książki a filmy to jak dzień do nocy. Wystawiłam ocenę 1, ponieważ nic tam nie wygląda tak jak powinno, charakteryzacje są marne, główny bohater gra sztucznie, film trwa za krótko, po prostu samo wykonanie jest godne pożałowania a szkoda, bo naprawdę bym chciała żeby ktoś nakręcił porządną ekranizację "Eragona" i dalszych części. Schrzaniona robota.
Jedynym plusem może być muzyka i postać Broma - Irons wprost idealnie pasuje do tej roli. Samą dobroć bohatera widać po oczach, a tajemniczość u Ironsa to coś, nad czym nie musi się męczyć żeby ją przedstawić. Był to trafny wybór, dlatego skłonna bym była podwyższyć ocenę na 2/10, ale i tak film pozostaje niewypałem.

ocenił(a) film na 4
Ofeflia

Ech rozumiem fanów którzy pragnęli by ujrzeć porządną ekranizację dalszych części książki, mimo wszystko wolałbym już, aby zamiast inwestować w ekranizacje tak gownianych projektów jak Igrzyska Śmierci czy właśnie Eragon, zafundowali nam ekranizację choćby prześwietnego Metro 2033...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones