Po pierwsze wielki szacun dla twórców filmu za śląską gwarę. W pewnym sensie to już na starcie może ograniczać pulę widzów bo jak ktoś nie zna śląskiej gwary to może go szybko znudzić oglądanie filmu w którym nie rozumie połowy dialogów ale myślę że dialogi są raczej zrozumiałe.
Po drugie film idealnie oddaje czasy zamykania hut i kopalń na Śląsku. Pamiętam dokładnie zamknięcie huty w której pracowali moi rodzice, nagle w naszym mieście powstało ogromne bezrobocie. Pozwalniali ludzi którzy przepracowali tam 30 lat. W życiu nie napisali ani jednego cv bo gdy oni zaczynali swoje życie zawodowe to po prostu każdy miał od razu robotę po szkole którą kończył. I nagle ludzie po 50tce musieli się zderzyć z rynkiem pracy który był dla nich czymś zupełnie nowym. Umówmy się rynek pracy też wówczas był ograniczony, jak tu nagle przyjąć taką ilość ludzi do pracy? Scena w której Pani w PUPie pyta Erwina o skończone kursy i języki obce była jak najbardziej realna.
Niestety ale znam ludzi którzy tworzyli normalne i dobrze funkcjonujące rodziny a po likwidacji zakładu stali się wrakami, po prostu wiele osób tego nie udźwignęło czego efektem był spory wzrost alkoholizmu na Śląsku.
Na szczęście zdecydowana większość jakoś sobie poradziła.
Różnica jest taka z rzeczywistością że jednak chyba większość kobiet nie udała się do takiej pracy jak serialowa Ewa ;)
Doceniam świetną śląską gwarę.
Nie do końca jednak podoba mi się fakt że ludzie spoza Śląska mogą wyrobić sobie po filmie obraz tępego Ślązaka jedzącego chleb ze smalcem i totalnie niezaradnego życiowo z ogromną biedą w tle. No ale trzeba przyznać że ten film bardzo dobrze oddaje czasy likwidacji hut i kopalń w latach 2000-2010. Dziś ludzie zwalniani z kopalń już raczej nie mają aż takiego problemu ze znalezieniem pracy.
Jak dla mnie świetny film z tym że ja mieszkam na Śląsku więc pewnie dlatego tak mi się podoba i jest mi bliski.