PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=730659}

Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda

Fantastic Beasts: The Crimes of Grindelwald
6,5 111 571
ocen
6,5 10 1 111571
4,4 20
ocen krytyków
Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda
powrót do forum filmu Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda

Wybrałem się na piątkowy minimaraton zorganizowany przez ENEMEF, na który liczyłem już o dłuższego czasu. Jakoś pierwsza cześć Fantastycznych Zwierząt nie zapadła mi za bardzo w pamięci, dlatego chciałem ją nadrobić, robiąc sobie od razu podkładkę pod nowy film. Pomysł okazał się bardzo dobry. Wtedy to przypomniałem sobie, że na problem z pierwszą częścią składał się głównie dubbing, z którym miałem do czynienia przy pierwszym podejściu do tego filmu. Tym razem w wersji z napisami, odczucia były znacznie lepsze, choć nie obyło się bez kilku dziwnych momentów. Niemniej jednak film zasługuje na solidną szóstkę, może nawet siódemkę. Ale nie o nim chciałem mówić, lecz o właśnie kolejnej części. Na kilka dni przed seansem, przeczytałem kilka recenzji i jak wszyscy pewnie wiedzą, nie były one zbyt pozytywne. Natomiast od wyjścia z sali kinowej, nierozłącznie towarzyszy mi pytanie - skąd te recenzje?
Moim skromnym zdaniem, zarzuty wobec filmu są mocno przesadzone, a niektóre wręcz wyssane z palca. Choć bardzo bym chciał ponarzekać na recenzentów i ich arogancję, zamiast tego podzielę się swoimi wrażeniami na temat filmu, starając się unikać spojlerów.

Moje największe obawy jeśli chodzi o film, budził Johnny Depp, który ostatnimi czasy niestety cudów w branży filmowej nie zdziałał, zaś jego aktorski warsztat solidnie w ostatnich latach podupadł. Drugim problemem jaki widniał mi przed oczami, był tytuł serii oraz właśnie poprzednia część, gdzie tytułowe zwierzęta odgrywały aż nadto istotną rolę. Bałem się, że twórcy za bardzo skupią się na magicznych stworzeniach, wrzucając je w każdym możliwym momencie, tworząc z nich rdzeń całej serii, co pasowałoby do dziecinnego, cukierkowego filmu, nie zaś do historii o jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników w całym uniwersum, do którego podobno sam Voldemort nie mógł się porównywać. Dlatego w tym miejscu mogę wszystkich, którzy mieli podobne obawy uspokoić.
Johnny Depp sprawdza się w roli Grindelwalda wybornie. Nie jest kolejnym stukniętym gościem, lecz człowiekiem z planem i wielką ambicją. Bezwzględnie dąży do celu, lecz nie musi uciekać się nieustannie do różdżki. W przeciwieństwie do nemezis serii o chłopcu, który przeżył, Gellert nie rzuca przez cały film zaklęciem uśmiercającym, lecz słowem. Depp oczywiście wykorzystał swój dość specyficzny, niski ton głosu, nadając każdej wypowiedzi odrobinę grozy oraz budując w ten sposób obraz faktycznie silnej postaci. Grindelwald okazuje się faktycznym przywódcą. Podczas gdy Voldemort potrafił zastraszyć ludzi siłą, zdobywając w ten sposób sojuszników, Gellert oczarowuje wszystkich słowem i obietnicą świata idealnego. Udaje mu się to do tego stopnia, że nawet widz chciałby uwierzyć w jego słowa. Widziałem też, iż ludziom brakowało tytułowych zbrodni. Nie wiem, czego ludzie oczekiwali, ale sam byłbym znudzony kryminałem w tym uniwersum. Zaś mimo wszystko kilka tych złych uczynków jest pokazanych, co mnie zdecydowanie usatysfakcjonowało, zwłaszcza jedna scena, która była niemałym zaskoczeniem dla mnie. Czegoś takiego w dzisiejszym kinie raczej się nie widzi.
Tytułowe fantastyczne zwierzęta zaś, są idealnym dodatkiem. Stanowią oczywiście pewne uproszczenie dla fabuły i ratują także bohaterów z tarapatów, jednak zdarza się to może raptem dwa, trzy razy na film. Ich obecność w filmie jest idealnie wyważona - nie za dużo, nie za mało. Widz chce więcej i bardzo dobrze, bo tak powinno być. Jaki sens dać mu wszystko by najadł się do syta i czuł się przejedzony w kolejnej części? Oczywiście główną rolę w prezentacji magicznych stworzeń stanowią efekty specjalne, które jak w poprzedniej części, stoją na naprawdę wysokim poziomie.
Jeśli zaś chodzi o fabułę, wątki romantyczne, dialogi i kreację pozostałych postaci, czy też wszystkie złe uczynki, jakich mógł się dopuścić film - osobiście mam chyba tylko dwa zastrzeżenia wobec niego. Przyznam, że jestem z tych, którym najmniej podobała się pierwsza i druga część filmowego Harrego, ponieważ uważam je za zbyt grzeczne i po prostu dziecinne, zaś moją ulubioną jest Zakon Feniksa. Najmroczniejsza opowieść z całej serii, najtrudniejsza i przy okazji jako jedyna pokazująca iście epicki pojedynek potężnych czarodziejów, nie sprowadzający się do siłowania się na różdżki, jak każda walka głównego bohatera ze swoim arcywrogiem. Dlatego też prawdopodobnie odpowiada mi omawiany film, w którym faktyczna magia płynąca z różdżek jest widoczna oraz godna pozazdroszczenia. Czuć moc płynącą od czarodziejów, zaś na sam koniec, także wielką przewagę samego Gellerta nad resztą postaci w filmie. Sam główny bohater jest ciekawy, choć przyznaję, że lubię „inne” postacie. Zgodzę się, że Newt przez swój specyficzny sposób bycia w dość łatwy sposób zdobywa sympatię widza, ale czy należy to odczytywać jako błąd? Jego nieporadność w sprawach sercowych jest dość oklepana, lecz to nie przeszkadza. W końcu, co można jeszcze wymyślić w kwestii wątków romantycznych w filmach? Jacob Kowalski, który mocno irytował mnie w poprzedniej części, towarzyszy nam przez sporą część filmu, ubarwiając dość ponurą atmosferę całej historii. Jednak ku mojemu zaskoczeniu robi to dość w smak. Choć obciąłbym kilka niepotrzebnych dowcipów, daleko mu do ewenementów pokroju gadających w środku bitwy krasnoludów z Hobbita, czy chwalącego się podczas walki swoim pochodzeniem Steve'a Rogersa. Ma też logiczny powód, by za nami podążać. Jest nim oczywiście Queenie Goldstein, ukochana bohatera o polskich korzeniach, co doprowadza do, przyznam szczerze, zaskakującego twistu fabularnego, który na pewno na długo zapadnie w pamięci widzom oraz samej postaci, co ewidentnie widać już na jego twarzy. Nader często zdarza się, że w takich sytuacjach postacie w filmach chwilę przeżywają i... już po wszystkim. Na całe szczęście nie tym razem.
Do tego zestawienia można doliczyć ściganą przez przeszłość Letę, wyniszczonego psychicznie Credence'a, a nawet wciąż tajemniczą, aczkolwiek zadziwiająco delikatną Nagini, której szerszą historię podejrzewam, poznamy dopiero w kolejnych częściach. Wszystkie wątki mają swój sens, jednak nieuważny widz może prędko go zgubić. Film bowiem łatwy nie jest, za co moim zdaniem należą się brawa. Już bardzo dawno nie musiałem się specjalnie skupiać na jakimkolwiek filmie rozrywkowym i chwała twórcom za to, że w tym przypadku też tak nie było. Na ekranie dzieje się dużo, pada wiele istotnych słów, a wszystko to jest solidną podstawą na kolejne trzy części. Mam tylko nadzieję, że twórcy nie zrezygnują przez, moim zdaniem bezpodstawne słowach krytyki ze strony recenzentów i pójdą za ciosem.
Zmierzając do końca zahaczę jeszcze o minusy, bo i tych nie brakuje. Tina Goldstein jest dla mnie postacią beznadziejną i strasznie słabą, w porównaniu do reszty występujących czarodziejów, co było bardzo widoczne już w poprzedniej części. Nijaka, spanikowana, nierozsądna i niezbyt uzdolniona Pani czarodziej, która jakimś cudem została po raz drugi aurorem, dalej przy tym twierdząc, że jest kimś ważnym. Drugim mankamentem jest wątek swego rodzaju zabójcy nasłanego przez ministerstwo magii, który nagle się urywa, lecz liczę iż pojawi się jeszcze w kolejnej części. Na trzeci można ewentualnie naciągnąć dość specyficzną historię Lety Lestrange, jednak biorąc pod uwagę fabularne podłożę nie umiem ocenić, czy jest to zasadne, dlatego nie będę się na siłę czepiał.

Podsumowując ten długi wywód. Film jest warty obejrzenia, jest mroczny (co bardzo lubię i szanuję), ciekawy i wymagający od widza uwagi. Nie jest to zwykła, głupawa nawalanka super bohaterów. Wciąż jest to kino rozrywkowe, ale utrzymane w poważniejszych tonach. Czarny charakter wzbudzający ciekawość samą swoją postacią, zaś grozę swoimi talentami magicznymi, których jednak nie obnaża niepotrzebnie, trzymając asa w rękawie na odpowiedni moment (który na pewno nadejdzie w kolejnych częściach). Niezwykle dobry, ale też niezwykle uzdolniony główny bohater idący za wszelką cenę na pomoc wszystkim oraz całkiem ciekawe wątki, które nie zostały wprawdzie pozamykane, ale to trochę tak, jakby Frodo w pierwszej części filmu, miał już zniszczyć pierścień. Mam wiele pytań po seansie i zamiast narzekać na brak odpowiedzi, czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Zaś do wszystkich tych, którzy boją się iść z uwagi na natłok recenzji - warto iść, zobaczyć i się przekonać samemu. Na seansie byłem z dziewczyną i paczką znajomych. Każde z nas ma inne zdanie na temat poprzednich filmów z tego uniwersum, a mimo to wszyscy wyszliśmy zadowoleni.

Pozdrawiam
T

ocenił(a) film na 9
KaToKaMasz

Zgadzam się w zupełności. Dzisiejsze kino rozrywkowe niestety mocno rozleniwiło widza podając mu wszystko jak na tacy: jest superbohater, jest czarny charakter, jest happy end. Ludzie oczekują od takich filmów lekkiej i nieskomplikowanej, odmóżdżającej wręcz treści. Kiedy nagle okazuje się, że nie ma tak łatwo i trzeba pomyśleć, bo film jest złożony a bohaterów masa, wtedy taki człowiek jęczy, że głupie, że nudne, że chaotyczne. I to jest chyba w tym wszystkim najsmutniejsze.

ocenił(a) film na 8
yehet

Prawda, jest to bardzo smutne. To samo tyczy się oprawy, choć tu już może wejść kwestia własnych preferencji, to jednak mam wrażenie, że dzisiejsze filmy są zbyt kolorowe. Dlatego mroczniejsze części HP oraz ten film bardziej mi przypadły do gustu. Oby twórcy utrzymali dojrzalszy i mroczniejszy kierunek jaki obrali w kolejnych częściach :)

KaToKaMasz

"zwłaszcza jedna scena, która była niemałym zaskoczeniem dla mnie. Czegoś takiego w dzisiejszym kinie raczej się nie widzi." - masz na myśli







SPOILER




zabicie niemowlaka? Zdziwiło mnie, że w kinie dla mas była taka scena, ale zdziwiło mnie na plus, że ktoś miał odwagę pokazać zabicie dziecka (bardziej zasugorować, ale dobitnie).

ocenił(a) film na 8
VictoryDay

Yup ;)
Także na plus. Oczywiście nie pochwalam :P
Sama ta sugestia była moim zdaniem bardzo dobrym posunięciem. Dlatego doceniam odwagę twórców.

ocenił(a) film na 9
KaToKaMasz

Cieszę się, że nie jestem sama ze swoimi odczuciami. :D Mogę się podpisać pod prawie wszystkim w Twojej wypowiedzi. W innych wątkach widziałam opinie, że w Zbrodniach jest dużo zapchajdziurowych scen, ale ja nie dopatrzyłam się ani jednej. Ten film jest taką harmonijką, niby poszatkowany, ale potem składa się w całkowicie spójną całość, wydtarczy uważnie oglądać.

Jednak tytułowych zbrodni naprawdę mi zabrakło. Grindelwald okazuje się fantastyczną postacią, ale mam wrażenie, że tytuł bardziej by pasował do tego, co ma dopiero nastąpić w tej historii, niż tego, co właśnie zobaczyliśmy.

ocenił(a) film na 8
tomanowa

Tytuł zaiste jest nietrafiony, tak samo jak dziwnym pomysłem jest pierwsza część serii, ponieważ mam wrażenie, że Zbrodnie Grindewalda są dopiero jakimś otwarciem serii, po których widać jakiś kierunek

ocenił(a) film na 7
tomanowa

Ha, bo w podtytule nie chodzi o dosłowne, "małe" przestępstwa, których się dopuścił, ale o fakt, że zdołał skorumpować i przekonać do siebie tak wielu czarodziejów. I to POMIMO tak wielu, jawnych przestępstw i brudnych metod. Druga rzecz to to, że te "małe" złe uczynki miały doprowadzić wszystkie postacie do spotkania w finale, (taki jego masterplan) i pokazania wszystkim, że jest nietykalny i mogą mu skoczyć ;) IMO podtytuł trafiony.

KaToKaMasz

MI ten film bardzo przypadł do gustu, i wbrew opiniom innych uważam, że fil godny obejrzenia. Dodatkowo bardzo szybko można było go obejrzeć online na dore-filmy więc mogłam obejrzeć go w zaciszu domowym zamiast w kinie :)

ocenił(a) film na 6
KaToKaMasz

Popieram, choć tak entuzjastycznie nie podchodzę do tego filmu, to okazał się lepszy niż myślałem.

Johnny Depp bardzo na plus. Zagrał sensownie, spokojnie i wyraziście, chyba najlepsza postać w tym filmie.

I też się cieszę, że ograniczono zwierzęta, jak dla mnie mogło by być ich jeszcze mniej, bo naprawdę totalnie lipnie sztucznie wypadają. Zobaczcie, że żadne z nich nawet w 1/10 nie okazało się tak popularne jak Baby Yoda, który też był komputerem robiony, ale tak by wyglądał jak coś, co mogło być na planie, no i często faktycznie był też praktycznie tworzony, stąd rozkochał w sobie widzów.
Fantastyczne zwierzęta są tak strasznie sztuczne, tak bardzo nieprawdziwe i robione komputerem, że to nikogo nie kręci. Nawet w Szybkich i wściekłych fury są prawdziwe i tak samo superbohaterowie też muszą wskoczyć w prawdziwe kostiumy, a nie komputerowe rendery, bo inaczej kończy się to jak Green Lantern.

No, ale wracając do tego filmu, to na ekranie owszem, dzieje się dużo, ale masa postaci jest dość zbędna, Tina chociażby i ten zabójca z ministerstwa. Przy tym wszystkim łatwo ogarnąć o co chodzi, bo wszyscy za jednym i tym samym kolesiem ganiają. Ale tak serialowo zbudowano ten scenariusz i lipa jest teraz, jak na kolejny odcinek trzeba 3 lata czekać.

No, ale finalnie ogląda się to przyjemnie i faktycznie jest mniej nijakich efektów specjalnych i mniej prymitywnych żartów, także lepsze to jest niż pierwsza część. Nie jest to żaden specjalny film, ale nie jest też taki zły, jak mówią.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones