Jestem ogólnie fanką uniwersum HP, ale ten film okropnie mnie zdołował. Lubię happyendy i do nich raczej przywykłam, a to mnie zdecydowanie nie pokrzepiło.
Mam też wrażenie, że w jeden film próbowano wcisnąć trzy wątki:
1. oczywiście fantastyczne zwierzęta
2. zalążki historii Grinewalda
3. wątek obskurusa, jako główna fabuła
Zwierzaki były cudowne, ale czasem ciężko było mi się przełączyć ze smutnu (zła, nawiedzona kobieta maltretująca dzieci) na wesołość (niuchacz czy rozróba u jubilera).
Z pewnością obejrzę też pozostałe części, ale nie zachwyciłam się tak bardzo, jak tego oczekiwałam.
Ale piosenka w barze była świetna!