Stało się coś, czego się obawiałem najbardziej. Uniwersum świata czarodziejów zostało zniweczone. Klimat, jaki Rowling stworzyła serią książek, prysł jak bańka mydlana. Gdzie ten czarujący, baśniowy i pełen tajemnic świat oraz magia? W tym filmie magia została sprowadzona do poziomu wyłącznie efektów specjalnych. Nie było czarów, były efekty. Tam, gdzie było miejsce na wyobraźnie czytelnika, dlatego tak niesamowite i jedyne w swoim rodzaju, zostało zastąpioną nie za bardzo odkrywczą hollywoodzką inwencją reżysera. Te fantastyczne zwierzęta wyglądały niczym jakieś monstra z filmów science fiction. A ta czarna materia? Kto to w ogóle wymyślił? Nie ważne, najistotniejsze, że zniszczyła pół Nowego Jorku i spece od grafiki mogli się popisać. Wisienką na torcie jest Grindelwald z włosami na żelu...