PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=164959}
4,7 14
ocen
4,7 10 1 14

Fatal Frames
powrót do forum filmu Fatal Frames

Pozwolę sobie zacytować ten sam dialog z filmu co recenzent na digitalibits.com :

Stefania: "Even when she sees something that makes no sense, she's actually trying to dig into you, trying to explore you. You should look at yourself with the same blind eyes and then perhaps you'll find something that you never knew about yourself."

Alex: "What are you trying to say?"

Stefania: "Nothing."

Tak. Właśnie tak wyglądają dialogi w filmie. I oddają one doskonale artystyczne wyczucie Ala Festy. Al jest reżyserem teledysków włoskich wykonawców, od italo disco po hair metal. Przykład:

http://www.youtube.com/watch?v=XbExDxFdrYA

Warto wytrwać do końca, dla sceny sexu CGI.
Piosenkarka, którą można w klipie podziwiać gra jedną głównych ról w "Fatal Frames", dokładniej gra samą siebie. Niejaki Alex Ritt przyjeżdża ze stanów do Italii aby nakręcić teledysk dla naszej gwiazdy. Wkrótce kobiety mające brać udział w zdjęciach zaczynają ginąć. Morderca jest niesławnym videokilerem z USA, albo jego naśladowcą. Tak czy siak sam Alex pada ofiarą podejrzeń.

Cholera, tak mało napisałem, a już się pogubiłem. Ten film jest tak zły i tak fascynujący jednocześnie, że aż nie wiem od czego zacząć... Może zacznę od fabuły. Jest durna. Bardzo durna, wypchana bzdurnymi wątkami nic nie wnoszącymi do całej historii. Ma nie wiele sensu. Ale w sumie sam motyw wyjściowy jest całkiem spoko. Szkoda tylko, że scenariusz jest tragiczny. Dialogów nie da się słuchać (przytoczony przykład dobrze to obrazuje). Końcowy plot twist jest zupełnie szalony.
Al nie tylko nie potrafi pisać, ale jako reżyser również nie sprawdza się dobrze. Od razu widać, że ambicje miał szczytne, ale go przerosły. "Fatal frames" w teorii miał być stylowym filmem giallo. Przypuszczalnie w wyniku inspiracji "Suspirią" Festa nafaszerował film nienaturalnym oświetleniem w niebieskim i miejscami czerwonym kolorze. Nie zabrakło też sztucznej mgły, ciekawy lokacji zarówno w pomieszczeniach jak w mrocznych zakamarkach Rzymu. Są nawet zabójstwa z rąk zamaskowanego oprawcy z maczetą, jest krew i ucięta głowa. To czego jednak nie ma, to wyczucie. Wszystko tu jest "over the top", przerysowane, nienaturalne do tego stopnia, że miejscami ciężko się nie śmiać. Muzyka przypomina miejscami nieudolną kopię Goblinów, ale po chwili już podziwaimy kolejne wyczyny naszej "gwiazdy":

http://www.youtube.com/watch?v=oGpjXJMoQHw

Skoro już o niej mowa to warto by skomentować jej aktorstwo. Jest absolutnie koszmarne. Co najgorsze w filmie włoscy aktorzy nie zostali zdubbingowani, tylko mówią po angielsku. I robią to, w większości, koszmarnie. Leo Daniel również kaleczy kunszt aktorski i język angielski, zaś Rick Gianasi, choć również jest śmiechu warty, to jednak jako tako umie powiedzieć parę słów po angielsku. Ponadto w Al jakimś cudem zwerbował do filmu plejadę gwiazd kina grozy i nie tylko. I tak mamy tu:

Alida Valli (Suspiria, Oczy bez twarzy) - niewielka rola, której znaczenia do tej pory nie rozumiem.
Donald Pleasence (Halloween i dziesiątki innych horrorów,w tym także europejskich) - jego rola coś tam może wneeosi, ale nie wiele. Na dodatek Donald wypada dobrze, gdy ktoś nim ładnie pokieruje. Zaś Festa nie potrafi aktorami kierować, na dodatek czytając tak kretyńskie dialogi ciężko jest wypaść dobrze.
Angus Scrimm (niezapomniany Tallman z Phantasmu) - jego rola to jakiś bełkot. Na dobrą sprawę grał chyba ducha... (?!)
Linnea Quigley - zawsze miło popatrzeć na tą gwiazdeczkę horrorów klasy b z lat 80 tych. Ale znowu - jej bohaterka jest wciśnięta tu na siłę.
Ponadto w filmie przewija się wiele innych w miarę znanych włoskich aktorów (Giorgio Albertazzi, Rossano Brazzi czy komik Ciccio w roli żebraka). Geoffrey Copleston również ma na sowim koncie kilka kultowych horrorów, podobnie jak David Warbeck.
Tak czy siak obsada może nie jest dobra (wielu z wymienionych wyżej gra tu naprawdę strasznie), ale nazwisk znanych w pewnych kręgach nie brakuje. Ale to nic nie daje.
Pomimo, iż Festa jest marnym reżyserem i lubuje się w kiczu, to jednak kila ciekawych scen tu było, to muszę mu przyznać, ale nadal to za mało. Cholera, ten film tra ponad 2 godziny ! Tak, bite 125 minut gapienia się na gwiazdę italo disco z twarzą transwestyty i biustem Ewy Sonet, na włochów usiłujących wydukać kilka zdań po angielsku w dziwnym niebieskim oświetleniu, na Donalda, który sam nie wie co tam robi... nawet maczeta w szyi Linney Quigley nie ratuje sprawy. film jest bardzo zły.Miejscami tak zły, że aż śmieszny. Podbno Festa uważa, że stworzył arcydzieło. O to recenzja DVD, gdzie napisano kilka słów o przezabawnym komentarzu reżysera:

http://www.digitalbits.com/reviews2/fatalframes.html

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones