Wytrwanie do końca tej żenującej produkcji stanowiło nie lada wyzwanie.Pomysł na fabułę to jedyny mały plusik tej produkcji,bo wykonanie,choreografia walk,czy aktorstwo to dno totalne.Breslin do roli ,,przebiegłej'' zabójczyni pasuje tak,jak np. Melissa McCarthy do roli piękności,czy modelki w jakiejś produkcji filmowej.Kompletnie nie rozumiem scenariusza-jak szkolący Breslin gość wiedząc-KTO i w jaki sposób zabija(trening z Breslin,która na boso ma dojść 12km do samochodu)dziewczyny nie rozprawia się z oprawcami sam,tylko wysyła dziewczynę.On wie,a policja,której nie ujrzymy w tym filmie-nie,mimo,że widzimy,jak oprawcy afiszują się w barze z jedną ze wcześniejszych ofiar.Więc można założyć,że pozostałe ofiary lub ich część też mogły być w barze poznawane.Podrzędny bar,a nikt nie zwraca uwagi na odpicowanych w garniturki 4 małolatów-ciekawe.Nie wierzę,że policja nie pytała pracowników baru o znikające blondynki,których,jak później się okazało było 20. Breslin pokonuje ich praktycznie za pomocą mikstury znajdującej się w piersiówce.Tylko podczas gry-sama z niej pije i nie zalicza odlotu.Bardzo żenująco wygląda scena,gdy będący w odlocie jeden z oprawców macha bejsbolem.Widać,jak ,,kij'' podczas machania mocno się...wygina.Breslin leje po twarzy ostatniego oprawcę,a ten nie ma żadnego śladu zaliczonych razów.I ta ich pogawędka przed walką-tragedia.Ale to skąd wzięła sznur i jak jej się udało zawiesić ostatniego oprawcę,to zagadka raczej tylko dla...Scherlocka Holmesa.I na końcu filmu scena-brudna i cała we krwi Breslin zajada się w barze naleśnikami nie wywołując u nikogo żadnego zdziwienia...ciekawe...
Zgadzam się, że film słaby, ale jedna luka w Twoich problemach z filmem - nie miała odlotu, bo prawdopodobnie w ogóle się nie napiła, przechyliła tylko piersiówkę.
Akurat patrzyłem uważnie i jednak musiała się napić,bo oprawcy ją bacznie obserwowali,a zwłaszcza ich przywódca.Lepsze wytłumaczenie byłoby,że jej nauczyciel wymyślił,jakieś antidotum na spożycie tej mikstury.Ale w gruncie rzeczy tak,czy tak w tej produkcji są same niedorzeczności....
Mi się wydaje, o ile dobrze pamiętam, że była ćwiczona, żeby pomimo trucizny we krwi dawała sobie radę. A wypiła tylko mały łyk ;)
Co do tego kija, to mi się wydawało, że kij w ogóle wyleciał jej z ręki za pierwszym uderzeniem, a potem "zrespił" się w jej dłoniach.