No dobra, to był żart ;) oczywiście w "Firewall" nie ma ani krzty oryginalności. Wszystko to już było miliard razy, a zakończenie było do przewidzenia przed seansem. Jednak (o dziwo!) ogląda się naprawdę dobrze, pomimo tego, że prawdopodobieństwo na poziomie dość niskim, a scenariusz tak ograny, że powinno to boleć. Już nawet niektóre cytaty, jakby żywcem ściągnięte z innych filmów. No cóż, typowy film akcji z panem Fordem, praktycznie różnic w stosunku do chociażby "Czasu patriotów" brak. Najbardziej jednak denerwował mnie sam Ford, te jego grymasy już mi się zdecydowanie przejadły. Ten człowiek od lat gra tak samo, tę samą rolę. Straszne. Natomiast miło było obejrzeć Virginię Madsen i Paul Bettany, ten drugi właściwie zagrał chyba najlepiej, ale nie ma się co oszukiwać - do grania za wiele tutaj nie było.
Cóż, miło posłuchać podczas czołówki utworu Massive Attack, jednak to trochę za mało. W dzisiejszych czasach przydałoby się coś więcej. Niemniej jednak jestem bardziej na TAK niż na NIE, bo oglądało mi się dobrze, irytacji nie było prawie wcale, a czasem wręcz było trochę ekscytacji. Dobra reżyseria, reszta przeciętna, albo słaba. Można obejrzeć, ale niekoniecznie.