Dziś ten film leci na Polsacie.

Przeglądając oceny, które wystawiłaś innym filmom zauważyłem, że wszystkie oceniane na 9 lub 10 / 10 są o koniach lub z serii Szybcy i Wściekli ;)

Ja oprócz kultowych westernów nie lubię filmów o koniach ^^, ale mogę polecić Ci film "Ruffian".
Też kiedyś leciał na Polsacie. Tobie powinien się spodobać.

jak dla mnie film o dziewczynie, która jak na studentkę i dziewczynę wychowaną przy koniach, jest tak głupia, krótkowzroczna i nieodpowiedzialna (za dobro zwierzęcia i własne), że aż boli. Egoistka, która sama wraca z college'u, ale swojemu bratu do niego jechać nie pozwala. Oczywiście film o przesłodzonej przyjaźni dziewczyny i konia jest wytworem sporej imaginacji, bo w rzeczywistości zwierzęta te nie odczuwają aż takich więzi. Śpiewanie kołysanek znarowionemu/dzikiemu koniowi też na niewiele się zda.
Przykłady na rozminięcie się filmu z rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem można mnożyć, jednak faktem jest, że film zrealizowany bardzo sprawnie, a ogromnym atutem jest fakt, że bohaterowie (a przede wszystkim Alison Lohman) rzeczywiście umieją jeździć konno i nie ma tam jeździeckich wpadek, jeśli idzie o western.
Możnaby się zastanawiać, czy gonienie stada do zdjęć po pastwisku w storonę mało widocznego ogrodzenia (ostatnia sekwencja, kiedy zatrzymują się w ostatniej chwili) nie jest podejmowaniem zbyt dużego ryzyka...
Nie mniej jednak jako film dla młodzieży, znośny. Byleby tylko młodzieży nie wydawało się, że jeździectwo polega na "wsiadam i jadę nawet na najdzikszym mustangu, bo on czuje, że ja go kocham", to to jak skoczyć z 20 metrów na beton...

Zgadzam sie w 100% !!!! Pieknie wyrazilas swoje zdanie. Gratuluje. Dla mnie 10/10. Lecz niektorzy nie zrozumieja... Tez chcialbym sie przenies w takie wspaniale miejsce, jak to ukazane w filmie... P;)

Może i znasz się na koniach, ale niekoniecznie znasz się na filmach. Problem z kinematografią o zwierzętach jest taki, że ludzie prawie zawsze oceniają takie filmy wysoko (Flicka, Przygoda na Antarktydzie, Marley i ja, Jappeloup) z prostej przyczyny: te filmy łapią za serca bo bazują na zwierzętach, na czymś czystym, niewinnym.

Biorąc pod uwagę jednak warsztat, Flicka jest filmem słabym. Żeby nie zostać gołosłownym (powinnaś uargumentować, dlaczego, a nie że tylko "dobrze zagrała"), zwróć na przykład uwagę na miłość bohaterki do Mustanga. Ta miłość jest sztuczna, z niczego nie wynika. Ot, pojawia się koń i w gruncie rzeczy nie wiadomo dlaczego ten koń jest taki wyjątkowy i dlaczego bohaterka ma kochać go bardziej niż inne. Oczywiście, można napisać, że jest to koń innej rasy, że być może ją uratował, że jest nieposkromiony - tylko, że to są takie "scenariuszowe fakty" - ot, napisali w scenariuszu więc tak jest. Nie jest to natomiast przekonujące z perspektywy obrazu.

Podobnie stosunek ojca do bohaterki (sztuczny), wieczne uśmiechy jej mamy, problemy na farmie, które problemami nie są. Generalnie od filmu familijnego nie można wiele wymagać, ale po prostu widziałem lepsze filmy familijne. Ten razi sztucznością i tyle.

Co do koni. To nie są łagodne stworzonka o wielkich sercach ;).