Kolejna amerykańska produkcja predystynująca do miana narodowej epopei o dzielnych jankeskich lotnikach.
O dawce patosu, który nam tu reżyser funduje chyba nie muszę wspominać - wylewa się hektolitrami. Aktorzy jak zwykle bywa w tego typu filmach - przerysowani i to do bólu. Oczywiście główny bohater musi być przystojnym chłopcem o świetlistym usmiechu. Francuski dowódca, to sympatyczny pan z wąsikiem o mentalności św. Mikołaja, zaś niemiecki as lotnictwa to ubrany na czarno aryjczyk z zakrzywionym nosem w czarnym samolocie.
Także wątki są przesadnie komiksowe. Oczywiście musi być śmierć kolegi z rąk Dartha Vadera w dwupłacie, który potem zostaje pomszczony przez naszego jankeskiego bohatera. Oczywiście musi być wątek miłosny.
Zdjęcia walk powietrznych? Nie wiem czy to można nazwać zdjęciami. Gołym okiem widać, że prawdziwe samoloty są uzyte tylko w ujęciach na ziemi. Wszystko co w powietrzu zostało zrobione cyfrowo i wygląda jak demo gry komputerowej. Film przez to jest bardziej wyobcowany, odarty z "człowieczeństwa" i traci na realności. To już w starym Memphis Belle klimat był sto razy lepszy - przynajmniej widać było, że latające samoloty są prawdziwe.