Gdyby lepsze wykonanie i ambitniejsze pomysły na rozwiązania akcji to byłby o wiele lepszy western. Bo poruszono ważną problematykę, postaci mają wiele twarzy, każdy ma do opowiedzenia swoją historie i trudno przyjąć czyjąś stronę. Sierżant Vinson jest dobrym dowódcą, ale gubi rozsądek jeśli chodzi o sprawę Indian. Kiedyś zgwałcili i zamordowali mu żonę i teraz sam, mści się na nich bezlitośnie. Najlepsze w tym filmie jest to, że choć nie ma on racji i jego nienawiść zazwyczaj prowadzi do tragedii, to doskonale go rozumiemy i nawet jesteśmy w stanie polubić. Reszta bohaterów jest podobna- zawsze można mieć do nich jakieś "ale", a i tak reżyser pozwala spojrzeć na świat z ich perspektywy i zasiać w widzu zrozumienie. To z pewnością największa zaleta tego westernu. Choć muszę stwierdzić jedna z niewielu. Przydało by się więcej wątków, godnych zapamiętania scen, lepsze aktorstwo... Czasami wszystko jest tak przewidywalne że ciężko to oglądać. Czegoś mi w tym filmie brakowało, nie tylko mnie zresztą, bo gdyby tak nie było na pewno więcej osób by o nim usłyszało- tematyka przyciąga, wykonanie już średnio.