Gdzieś spotkałam się z opinią, że film sprowadza się tylko i wyłącznie do tego, jaką suknię założy Salma w kolejnych scenach. Uważam że jest to mocno krzywdzące bo choć rzeczywiście fabuła nie jest głęboka to jednak pokazuje dwie niesamowicie silne uczucia Fridy: miłość do życia, tak okrutnego dla niej i szaleńczą miłość do kogoś, kto niekoniecznie na to zasługuje i nie potrafi być lojalny. Dla mnie właśnie najbardziej godna podziwu jest wola walki, wola życia pomimo ciągłego bólu przez cały czas. I to nie tylko bólu fizycznego, ale też tego związanego ze zdradą dwóch bliskich osób: siostry i Diego czy ze stratą dziecka. Film pozwala zrozumieć także twórczość Fridy, bo każde bolesne wydarzenie zostało przedstawione na obrazie. I do tego piękne zdjęcia oddające klimat Meksyku.