Dla mnie koniec filmu oraz moment, w którym mąż pokazuje jej tablicę upamiętniającą z miejsca wypadku kieruje nas jednak w stronę, że Kinga/Alicja nie przeżyła wypadku i cała historia jest tylko wspomnieniem, wyobrażeniem co by było gdyby, formą czyśca i luźną artystyczną interpretacją autorów. Ale może mam zbyt porytą głowę ;) ogólnie dla samych scen np. tańca po kolacji warto ekscytować się kinem...