PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=336820}
6,7 36 971
ocen
6,7 10 1 36971
7,7 17
ocen krytyków
Funny Games U.S.
powrót do forum filmu Funny Games U.S.

Nie mam pojęcia, jak ocenić ten film. Amerykańska wersja jest praktycznie identyczna w porównaniu z wersją oryginalną - te same ujęcia, scenografia, nawet stroje. Wersję oryginalną widziałem dość dawno, ale poza szczegółami, które dotyczą przeniesienia filmu w o dziesięć lat późniejsze amerykańskie realia, nie widzę tu żadnych istotnych różnic. "Funny Games" z 1997 roku było filmem genialnym, i jak się okazuje wciąż niezwykle aktualnym. Jak więc mam ocenić ten film? Co prawda Michaelowi Pittowi daleko do jego poprzednika, a Ann w interpretacji Naomi Watts chyba też nie robi już takiego wrażenia, jak w wykonaniu Susanne Lothar. Wrażenia podczas seansu też, jakby mniejsze, ale to chyba dlatego, że wiedziałem co mnie czeka.
Zastanawiam się tylko po co Haneke nakręcił ten film? Rozumiem, że chciał go przenieść w amerykańskie, jeszcze bardziej pasujące do wymowy historii, realia. Myślał pewnie, że ruszy amerykańskim widzem (raczej się przeliczył, bo sądząc po recenzjach, to nawet krytycy nie rozumieją o co mu chodziło, na dodatek film jest rozprowadzany w niewielu kopiach i niewielu widzów go obejrzało).

Nie wiesz, którą wersję wybrać, a nie widziałeś jeszcze żadnej z nich? Nie doradzę ci, wybierz sam, ja osobiście wolę oryginał. Nową wersję obejrzałem właściwie tylko dla Watts.

Albertino

Liczyłem, że Haneke coś zmieni, doda coś nowego, dlatego czytając to co napisałeś, rozczarowałem się. Od samego początku ten pomysł z nakręceniem amerykańskiej wersji "Funny Games" był dla mnie niezrozumiały. Oryginał jest doskonałym i potwornie przerażającym filmem. Po co kręcić jeszcze raz to samo? Chyba tylko sam Haneke zna odpowiedź...
Ale może się skuszę ze względu na Watts, Rotha i Pitta.

La_Pier

Dziwne, że przez 10 lat jego wizja tego filmu nie zmieniła się ani trochę. Najciekawsze jest jednak, że na tych przenosinach film właściwie nic nie stracił, tylko Mcihael Pitt jest wyraźnie gorszy niż Arno Frisch.

Ja myślę, że Haneke liczył na sukces tego filmu. Widocznie chciał by Amerykanie obejrzeli tą historię, bo jakby na to nie patrzeć, dotyczy ona ich zdecydowanie bardziej niż europejczyków.

Albertino

Być może chciał zainteresować amerykańskiego widza, być może po cichu liczył także na niezłe wyniki finansowe, ale to wciąż za mało jak dla mnie. Temat poważny i aktualny zawsze, ale robienie jeszcze raz tego samego w dokładnie taki sam sposób, wygląda na zwykły kaprys reżysera. Gdybym nie widział oryginału, być może łaskawszym okiem spojrzałbym na ten dziwny pomysł Haneke. Poza tym myślę, że i owszem, ta opowieść dotyczy w tej chwili mocno Amerykanów, ale tak naprawdę mogła zdarzyć się gdziekolwiek i to jest straszne.
Rzeczywiście, recenzje słabe, bo zaledwie 49% na Rotten Tomatoes, co zresztą przed chwilką sprawdziłem. No cóż, porażka, Panie Haneke ;) Recenzje słabe, mała liczba kin i amerykańscy krytycy/widzowie myślący pewnie, że to jest odpowiedź europejskiego reżysera na "Hostel" i "Piłę". Odpowiedź, jakaś taka mało zrozumiała (scena z pilotem) ;)

La_Pier

Niestety recenzje są idiotyczne w większości i recenzenci wykazują się kompletnym niezrozumieniem tematu. Piszą np. że film pokazuje bezsensowną przemoc, jak jego głównym założeniem jest to, że tej przemocy nie pokazuje robiąc widzowi na złość. Albo piszą, że robi to z lubością, jak wręcz przeciwnie - krytykuje.

Jakby co to teraz spoilery:
Jak dla mnie ten film jest rzeczywiście dla widza amerykańskiego stworzony i do tamtejszych realiów pasuje najlepiej - w USA jak nigdzie przemoc uważa się za rozrywkę, i tu nie chodzi o to, że ta historia mogłaby się zdarzyć wszędzie, bo ona jest nieprawdopodobna i nie o to prawdopodobieństwo chodziło. Głównie chodziło moim zdaniem o zabawę oczekiwaniami widza. Puszczenie do niego oka, że to jest tylko film i nic tu nie będzie tak jak chce widz, a tak jak chce reżyser. Moim zdaniem obraz ten chwyta widza w pewną pułapkę, łapiemy się na tym, że oglądanie przemocy na ekranie jest w gruncie rzeczy dla nas przyjemnością, rodzajem rozrywki. To jest chore, i to próbuje nam uświadomić Haneke po raz wtóry. Dziecko zostaje zastrzelone, ale się tego nie pokazuje, widz liczy, że Naomi pokaże cycki (:D), ale nic z tych rzeczy - zobaczą sobie panowie w bieli, ale nie my. Ba! Nawet jeden z bohaterów mówi wprost do kamery, że to co oglądamy jest naszą winą. A krytycy oczywiście swoje...

Albertino

"Funny Games" podwójnie przeraża: ta historia może dotknąć każdego z nas (do mnie też może ktoś przyjść po jajka lub cokolwiek innego), ale Haneke uświadamia nam także, że my za bardzo lubimy przemoc na ekranie i czerpiemy z jej oglądania nie małą satysfakcję. Reżyser przygląda się przemocy i mówi do widza: no i jak, podoba się? A my oczywiście oglądamy jego film do końca. Haneke jest dla widza okrutny! Z jednej strony mówi do nas, to tylko film, to tylko moja gra w której to ja ustalam zasady (puszczanie oka przez jednego z napastników czy scena z pilotem odbierająca widzowi nadzieję), a z drugiej serwuje obraz bardzo realistyczny i szokujący na którym chce się zamknąć oczy. Obraz genialny, prowokujący, będący ostrą krytyką przemocy, ale niektórzy amerykańscy krytycy najwyraźniej do niego jeszcze nie dojrzeli.

PS Watts pokazała bardzo dużo (nie mam na myśli wyłącznie jej gry aktorskiej) w "21 Grams". Aktorka z krwi i kości :)

La_Pier

W "Mulholland Drive" też dużo pokazała, jak już mowa o jej, ekhem, aktorstwie :)

Albertino

Wydawało mi się, że więcej pokazała Laura Harring :)

La_Pier

Hmmm http://youtube.com/watch?v=P_6fiNnXwso Najlepsze kawałki tu chyba wycięli :( Ale powiedzmy, że jest po równo obu pań ;) Niewyżyty sukinkot z tego Lyncha :D

Chyba ZBOCZYLIŚMY nieco z tematu ;P

Albertino

Hmm, dawno nie oglądałem "MH" i byłem przekonany, że w tej scenie Watts została w tyle, a prym wiedzie Harring :) Słaba jakość i też coś mi się wydaje, że ocenzurowana wersja.

Powiadasz Lynch niewyżyty? Ponoć Kubrick był gorszy. Poczekaj. Przesyłam Ci private message.

La_Pier

Ojej, aż się boję :P

Albertino

Haha, niegrzeczny chłopiec był z tego Kubricka pod każdym względem ;)

Albertino

"Hola! Hola! Hola! Gary, musisz dotrzeć dokładnie tam, gdzie kazałem!"

Nie no, nie mogę - padnę tu zaraz chyba :) Plan filmowy u Kubricka to był cyrk :D

PS - Nie ma to jak offtop ;)

Albertino

Okropnie chichotałem się czytając ten tekst :D Ciekawa rzecz, ciekawa :D Kubrick to był jednak Kubrick :D

La_Pier

On pod każdym względem musi być naj :P

Albertino

Nabrałem apetytu na obejrzenie "EWS" :D

La_Pier

Ja też :>

ocenił(a) film na 4
Albertino

Wracając do tematu. Według mnie aktorsko bardzo słaba wersja. Oryginalny film oglądałem przynajmniej kilka razy i zawsze robił na mnie ogromne wrażenie. Ten obraz nie wyzwala już tak silnego psychicznego lęku i nie budzi równie druzgocącej odrazy. Charakterystyczna dla oryginału surowość, jest tutaj raczej pogubieniem się w nietypowej dramaturgicznie strukturze filmu, a wina to aktorów, ale i samego reżysera. Panie Haneke: nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

sewerynbar

Też uważam, że się nie powinno wchodzić dwa razy do tej samej rzeki - jak widać pan Haneke nie ;) Niemniej nie wydaje mi się by ten film był aż tak widocznie słabszy. Rzeczywiście aktorzy nie robią już takiego wrażenia, jak w oryginale, ale nie są też źli, bez przesady. Ogólnie rzecz biorąc film niepotrzebny i Haneke mógłby w Stanach nakręcić coś innego... nowego.

ocenił(a) film na 6
Albertino

Aleście mnie teraz zaintrygowali z tym Kubrickiem... :P
Mógłbym prosić o jakiś namiar na "to" (czymkolwiek to jest)? mail: patrol_89@wp.pl

ocenił(a) film na 8
Dr_Grape

Ja org nie ogladałem to tez daje 8/10. Gra aktorów bardzo dobra , skoro w oryginale takowi byli duzo lepsi to musieli zagrac naprawde rewelacyjnie. Moze tak naprawde ich gra wcale nie była duzo słabsza , po prostu samo to ze wiemy jak film sie skonczy ma wpływ na odbiór wszystkiego. Gdy juz wiemy co zaraz nastapi bo juz cos widzielismy to zaczynamy dostrzegac coraz wiecej innych rozwiazan których mogli siegnac sie bohaterowie a za tem jesli zaczniemy uwazac ich poczynania za nie logiczne( ze w realu człowiek postapił by inaczej) to i ich gra w danej scenie wyda nam sie nie realistyczna bo jak realistycznie zagrac scene która jest nie realistyczna/ nie logiczna. Nie ze w tym filmie jest duzo takich scen ale jakies sa. Zapomniałem dodac ze mimo ze ogladałem wersje U.S. jako pierwsza to zakonczenie znałem dzieki "genialnej" recenzji(to jeden wielki spoiler) oryginalnej wersji jaka jest dostepna na filmwebie.

ocenił(a) film na 8
Klopsik1988

generalnie ja na ich miejscu pomyslał bym by wyplynac łodka na srodek wody czy do znajomych, odrazu mówie ze nie znam sie na przygotowaniu łodzi by mozna była wyplynac , George był w złym stanie ale mysle ze dajac instrukcje Ann mogli by jakos tam wypłynac, byc moze wspomagajac sie wiosłem czy inaczej, no nie wiem. Jesli ktos jest z was pewny ze to by nie wypaliło to ok, po prostu miałem taka mysl. Ten watek z tym ze wrzucił jej komórkę do zlewu moim zdaniem troche bez sensu bo jaka miał gwarancje ze to na bank uniemliwi jej działanie? No chyba ze to naprawde było przypadkowe w co watpie, wtedy gdyby sie bali ze moze zadziałac to by jej nie zostawili tam.

ocenił(a) film na 7
Albertino

wydaje mi się że to amerykanie liczyli na sukces tego filmu. często, jeśli w europie, w azji czy gdziekolwiek poza stanami powstanie jakiś mocny, robiący wrażenie film to prędzej czy później amerykańscy producenci kładą na nim łapy i bardzo często proponują posade reżysera temu kto reżyserował pierwowzór. reżyser sie zgadza, albo i nie , jeśli by sie nie zgodził to ktoś inny by reżyserował po odkupieniu praw, czysty biznes. i dla haneki też to musiał być czysty biznes. bo stary funny games zapewne jest nieznany zupełnie amerykańskiemu widzowi, oni nie oglądają europejskich filmów bo nie lubią czytać w kinie, więc po to taka wersja, bo można zarobić na amerykanach którzy nie widzieli, a to przecież świetny film, dobra obsada to kolejny plus. skoro piszecie że nie różni sie od pierwszego filmu to znaczy że haneke się spisał, udało mu się przenieść go na amerykański grunt i na pewno trafi do tamtejszego w widza. jest dobrym rzemieślnikiem, bo reżyser to też zawód poprostu. ja nie widziałem tej wersji i raczej nie chce mi się, jestem wielkim fanem pierwszego funny games, jeden z moich ulubionych filmów. i do tego jeszcze totalnie chora muzyka w wykonaniu Johna Zorna & Naked City.

A właśnie ostał się ten Zorn w nowej wersji?

pigvomit

"A właśnie ostał się ten Zorn w nowej wersji?"

Tak.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones