Kolejny film w którym z wielką dokładnością a nawet nutą artystyczną odtworzono pojazdy, stroje i mundury, a sceny walk rysują szkliwo na zębach. Chodzi mi głównie o pojedynki shermanów z działami i Tigerem.
W scenie zbierania zaległej na polu amerykańskiej piechoty oddział Wardaddy'ego mija zniszczone czołgi z poprzedniego ataku. Kiedy odzywają się niemieckie działa ich obsługi nagle mogą wsadzić w cel tylko jeden pocisk. Jak? Dlaczego? Przecież były już przystrzelane na tą odległość.
Pojedynek z Tigerem to klasa sama w sobie. Oglądając takie filmy można dojść do wniosku, że czołgi walczą jeżdżąc po otwartym polu i strzelając do siebie z około dwustu metrów.
Nawet jeżeli masz rację, to dużo to nie zmienia. Ciężarówka to cel o podobnych rozmiarach co czołg. Jeżeli niemcy mogli zniszczyć ciężarówki to dlaczego nie mogli trafić czołgów?
No i po czym widać, że ktoś tu się "nie zna na armii"?
Ja pier@@le człowieku ciężarówka nie ma pancerza i jest mniejsza . Czołg ma duży pancerz i trudniej go zniszczyć . A pocisk odbił się rykoszetem od czołgu . W realu jeden Sherman zapewne by spłonął ale to był film . I nie mów , że nie znam się na armii jeśli nie rozróżniasz ciężarówek od czołgów
Nie napisałem że się nie znasz. Ty tak napisałeś w pierwszym poście, a później moją odpowiedź odniosłeś do siebie. Moje pytanie brzmiało: dlaczego uważasz że autor wątku "nie zna na armii"?
Jeżeli chodzi o pojazdy na polu to były transportery opancerzone M3 Halftrack, panie ekspercie. Z dużego dystansu w taki transporter trudniej trafić bo jak sam zauważyłeś - jest szybszy i mniejszy od czołgu. Jeżeli mogli trafić w Halftracki to ich fatalne pudła do jadących powolutku shermanów są tym bardziej nieprawdopodobne.
Twórcy Furii nie mieli ambicji żeby stworzyć trzymający się realiów i logiki film wojenny. Film miał się sprzedać; jak sądzę głównie w Stanach. No i wyszedł film, w którym na każdym kroku robi się k***ę z logiki, żeby tylko Amerykanie wygrali.
Tylko że ciężarówki nie strzelają a wszystkie czołgi nawalały w działa z wszystkiego co miały i w ten sposób utrudniały im zniszczenie shermanów .
Porównaj sobie morderczą celność Shermanów które jadąc po polu były w stanie trafić okopane, ukryte i przystrzelane działa z celnością Niemców którzy w czasie całej potyczki trafili RAZ. A przecież chwilę wcześniej ze snajperską dokładnością ściągali z dużo większej odległości amerykańskie pojazdy.
CH*JA PRAWDA tyle Ci powiem bo akurat tygrys był zapożyczony z muzeum a jego zniszczona wersja to ATRAPA zanim k*rwa cos ocenisz to odnieś się do "After Scen"
Mnie też bardzo zastanawiało, po co niemcy będąc w ukryciu używali pocisków smugowych? :D
Jeżeli mówisz o karabinach maszynowych to często do taśmy ładowano co 5 pocisk smugacz, dla łatwiejszego celowania na dystans. Inna sprawa, co da strzelanie z km-u do czołgu ale to już wspomniane robienie k***y z logiki.
Niemcy strzelali do piechoty zza czołgu i do strzelca obsługującego 50tkę a te zbyt częste smugacze to pewnie jakieś niedopatrzenie
To jeszcze przeżyłem, ale już nie mogłem przeżyć 2 połowy filmu, a za połowę filmu należy się połowa oceny. :)
Owszem, strzelając z ckm-u do czołgu raczej nie przebije się mu pancerza. Może chodzi o to, żeby razić odłamkami załogę w środku. W miejscu trafienia po wewnętrznej odpada lakier i fragmenty metalu. Efekt podobny, jak przy strzelaniu z naszego Ura. Niemniej film i tak kuleje. Co z tego, że scenografia jest warsztatowo całkiem niezła, wygląda przekonująco, jeżeli brak pomysłu na fabułę? Bo o czym był ten film? Zwykłe kino akcji, z którego nic nie wynika. Zgoda, można śledzić młodego jak z żółtodzioba staje się prawdziwym twardzielem, ale to trochę naiwne. Dobra, mamy naszą gwiazdę - Brata Szita, grającego dowódcę, któremu ewidentnie ciążą obowiązki. Nie wspomnę już sceny finałowej, chodzi mi jazdę kamery nad czołgiem i widok zabitych Niemców... sorry, nazistów (ta poprawność unijna). Film prosty, efektowny, każdy Amerykanin go zrozumie.
Od strony technicznej - sprzeciw. Strzelanie do czołgu z karabinu maszynowego 7,92mm sensu nie ma i mieć nie będzie.
Kiedy w czasie pierwszej wojny światowej powstawały czołgi, ich głównym zadaniem było niszczenie gniazd karabinów maszynowych. Pancerze, nawet najlżejsze projektowano z myślą o ochronie załogi przed ogniem KM-ów. Podczas II wojny światowej pancerze stały się dużo grubsze i karabin maszynowy nie przedstawiał już żadnego zagrożenia dla czołgu. Stąd zasada: na widok czołgu KM milczy, albo odzywa się w ostatniej chwili tak, aby wybić towarzyszącą czołgowi piechotę i umożliwić własnej piechocie zniszczenie go z bliska. Pokazane w filmie strzelanie w czołg, z niezamaskowanej pozycji, w dzień i w dodatku smugaczami - to potrójne samobójstwo.
Oczywiście wszystko można. Ale w mojej opinii żaden żołnierz, z choćby minimalną wiedzą o walce nie postąpiłby tak, jak przedstawiono to w "Furii". Przykłady można mnożyć.
Jeżeli chodzi o UR-y, to prędkość początkowa ich pocisku była dużo wyższa niż w karabinach maszynowych. Trzeba też zaznaczyć, że karabiny i ręczne rusznice ppanc. były skuteczne tylko na początku wojny, kiedy pancerz czołgów rzadko przekraczał 30mm.
A od strony akcji i fabuły - nie sposób się z Tobą nie zgodzić. "Furia" to gniot, na którym bardzo się zawiodłem; zwłaszcza po przeczytaniu pochlebnej recenzji. Staram się nie oceniać narodów po kulturze jaką eksportują, ale ten film był "hamerykański" w najgorszym tego słowa znaczeniu. Patetyczny, efekciarski, płytki, nierealistyczny i kiczowaty.
To się rozpisałem :) Ale po seansie "Furii" byłem tak wk****ony, że wdałem się w dyskusje na forum, czego zwykle unikam.