Czy to nie ironia, że krwawy reżim w Salwadorze, mordujący cywilów, zmuszający 12-letnie dzieci
do służby wojskowej, cieszył się poparciem USA - kraju, którego liderzy do znudzenia ględzą o
prawach człowieka?
No cóż, to Latynosi. Tam gandhijskie metody biernego oporu uważane są za słabośc. Tam trzeba byc "macho", czyli dac rywalowi po pysku, wtedy ma się szacun otoczenia. Taka kultura. Podobnie zresztą jest w świecie arabskim, co widac np. w Syrii.
Reżyser też człowiek i może mieć takie czy inne sympatie polityczne. Pytanie, czy ów film można traktować jako obiektywny obraz tego tragicznego konfliktu?
Mam wątpliwości.