Film Gabriel jest całkiem składną opowieścią o walce archaniołów z tej dobrej drużyny (w filmie stoją po stronie Światłości) i archaniołów z drużyny zła. Bóg określany jest tu jako Światłość, co zręcznie wymija wszelkie dyskusje teologiczne, ale autor filmu czerpie głównie z teologii chrześcijańskiej, w której jest jasna gradacja aniołów. Następnie wprowadza imiona archaniołów, których próżno szukać w Biblii. Znamy imiona wyłącznie trzech istot anielskich. Są to Rafael (Tb 12, 15), Mikael (Dn 10,13) i Gabriel (Łk 1, 19). Tylko o nich wspomina Biblia z imienia (nie licząc Szatana). Wszystkie inne imiona aniołów, jakie można chociażby znaleźć w "Słowniku aniołów, w tym aniołów upadłych" Gustawa Davidsona są wymyślone przez ludzi. Pochodzą z bogatej literatury apokryficznej, tekstów apokaliptycznych, kabalistycznych, gnostyckich, patrystycznych, z żydowskiej mistyki Merkawy, a nawet traktatów magicznych i ksiąg zaklęć.

Autor dokonując pomieszania różnych wątków religijnych stworzył dzieło dość ciekawe, urozmaicone dobrymi scenami walki, oraz grą psychologiczną. Niestety pojawia się rozbudowany wątek erotyczny, który burzy specyficzny klimat filmu. Uważam, że to błąd w sztuce filmowej tego autora w tym filmie. Przez wcześniej wspomniane pomieszanie różnych wątków religijnych dzieło Shane Abbessa jest lekkie w odbiorze i niewymagające myślenia abstrakcyjnego. Dobry, ale nie bardzo dobry film.