Hmm, mam spory kłopot z "Gabrielem". Ten film miał spory potencjał i nawet w tej wersji będącej koktajlem "Armii Boga", "Dark City" i "Punishera" utrzymał swoisty mroczny i intrygujący klimat. Jednak potrzebny był do filmu reżyser z większym doświadczeniem, nie zaszkodziłoby też dopracowanie postaci.
Film w wersji jaką otrzymaliśmy skojarzył mi się z budowanymi na południu USA Hell House'ami. To opowieść, jaką sfinansować mogły najbardziej skrajne grupy chrześcijańskich fundamentalistów, które straszą wizją przemocy, mroku i okrucieństwa, jeśli odrzuci się Pana, jeśli porzuci się Służbę i podda się wolności równoznacznej z anarchią. Jednak w scenariuszu pojawiają się elementy przewrotnej perwersji, które mogły nadać filmowi prawdziwej wyrazistości i smaku, czyniąc z niego obraz kultowy.
Mam wrażenie, że nie wykorzystano w pełni relacji łączącej Gabriela z Michaelem, można ją było podrasować, nadać jej jeszcze bardziej ambiwalentny (pod każdym względem) charakter. Nie wykorzystane zostały do końca postaci kobiece. Świetny Uriel jest z kolei za dobry dla filmu, przez co odstaje od całej reszty.
Z tych wszystkich powodów muszę być dla twórców ostry i choć wiem, że nie mieli pieniędzy, to muszę stwierdzić, że zrobili film słaby. Jestem jednak dla nich ostry, bo "Gabriel" miał naprawdę szansę stać się godnym następcą "Armii Boga". A tak trzeba czekać dalej.