poznala nornika Janusza. Grazyna gdy zniszczono jej projekt artystyczny wybrala nastepny projejt "dziecko" i ciosala kolki na glowie Janusza w chwilach pomiedzy wychowywaniem dziecka a dbaniem o dom.
Po 20 latach Janusz sie wkurzyl....
A ja ten film sobie nazwałem "Dniem świra" w wersji feministycznej i zaoceanicznej. Tam była nerwica natręctw, tutaj zaś jednostki chorobowej nie potrafię zidentyfikować . . . ale i tak bohaterka męczy się z innymi ludźmi (a oni z nią) oraz z samą sobą. Oczywiście, nie przypuszczam by Linklater oglądał film Koterskiego, ale tak mu jakoś wyszło.
Ponieważ jest to kino amerykańskie, standardowo musi być nieco więcej prorodzinnego optymizmu w zakończeniu.
Najbardziej przykre sceny w filmie to chwile gdy córeczka odzywa się do tatusia.
Tak się pierze młode mózgi w usa.
Kilka x chciałem wyjść z kina.