PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=447217}
3,7 145
ocen
3,7 10 1 145

Ghost Month
powrót do forum filmu Ghost Month

Chamska, nudna zrzynka

ocenił(a) film na 1

Pewnie autor liczył na to, że nikt się w plagiacie nie zorientuje, bo oryginalny film, singapurski "The Maid" (bardzo solidnie zrobiony, nastrojowy horror z 2005 roku), nie jest zbyt szeroko znany na świecie. Jak by jednak nie patrzeć, plagiat to plagiat. W dodatku "Ghost Month" - produkt amatorski - jest zrobiony o kilka klas gorzej. Ma słabe zdjęcia, komputerowe duchy (kilka scen wyszło niezgorzej, ale kilka innych wręcz paskudnie brzydko - jak np. czaszki), usypiającą muzykę, irytująco senną grę aktorską (jeśli w ogóle można ją nazwać grą aktorską) i mozolnie pełznącą fabułę. To bardziej kołysanka, niż horror.

1/10 - za jakość, nudę i radosne żerowanie na cudzych pomysłach

ocenił(a) film na 6
lezard

Cóż, polecam sprawdzić w słowniku definicję słowa plagiat.
Ten film to remake. Połowa azjatyckich filmów doczekała się re-maków, głównie amerykańskich. "Klątwa", "The Tale of Two Sisters" - to chyba 2 najpopularniejsze. Kiedyś liczyłam, ile z nich oglądałam podwójnie - wyszło równie 100.
Ten film nie jest taki zły, ale z pewnością gorszy od oryginału.

ocenił(a) film na 1
marsjanla

Po co mam sprawdzać w słowniku?? Remake jest wtedy, gdy jest podany autor scenariusza oryginalnego bądź baza pomysłu. Plagiat - gdy się udaje, że wszystko wymyśliło się samemu. A tak właśnie jest w "Ghost Month", którego twórca w żadnym miejscu listy płac się nie przyznaje, że pomysł jest cudzy.

ocenił(a) film na 6
lezard

No właśnie po to sprawdzić, żeby nie wygłaszać błędnych opinii. Możesz sobie uważać co chcesz, ale nie wprowadzaj w błąd innych. W języku polskim mamy jasne znaczenia słów. Remake to przeróbka starego filmu, powstaje głównie tylko wtedy, kiedy autor nowego filmu wykupi prawa autorskie i jego kwestią jest dogadanie się w sprawie napisu "based on". Plagiat to NIELEGALNA kradzież treści i przypisywanie jej swojego autorstwa.
Tak więc może zrozumiesz wreszcie, że możesz być zniesmaczony, zdegustowany, zbulwersowany...ale słów używaj może zgodnie z ich znaczeniem.

ocenił(a) film na 1
marsjanla

Którego słowa nie rozumiesz? Remake czy plagiat?

Remake nie jest polskim słowem, więc trudno mówić o "jasnym znaczeniu" tegoż słowa w języku polskim. Jako zapożyczenie z angielskiego wszedł do naszego języka w znaczeniu zbliżonym do pierwotnego (nowa wersja starego utworu medialnego - filmu, serialu, gry komputerowej), ale zawężonym praktycznie tylko do filmu. I nie, film nie musi mieć napisu "based on" - wystarczy, że np. jest ten sam scenarzysta czy reżyser, co w oryginale (vide choćby "Klątwa").

Plagiat wedle SJP to "kradzież literacka, artystyczna, naukowa, przywłaszczenie cudzego utworu pod własnym nazwiskiem, także dosłowne zapożyczenia z cudzych dzieł podane jako oryginalne i własne." Gdzież więc użyłem tego słowa niezgodnie ze znaczeniem? Co daje Ci podstawę do twierdzenia, że "Ghost Month" to zgodny z prawem remake?

ocenił(a) film na 6
lezard

Dobrze, jeśli jesteś tak naiwny i uważasz, że rocznie jakieś 20 filmów wychodzi jako plagiat, to wierz w to dalej. "Remake" znajduje się w słowniku wyrazów obcych. Uwierz, jak Ci mówi polonista/filolog angielski;) Jeśli sądzisz, że jakikolwiek film został niezauważony jako plagiat, to nie wiem na jakim poziomie jest Twoja wiedza o świecie. Nikt nie przegapiłby informacji o tym, że ktoś splagiatował jego film, za dużo pieniędzy mógłby z tego wyciągnąć. Na jakiej podstawie uważasz, że w remake musi się znajdować "stara plejada" na liście płać? Bo słownik języka angielskiego również tego nie podaje... Może słownik języka filmowego Cię przekona? Zarówno polski, jak i angielski...
Według Twojej opinii to nawet zdobywcy Oscarów są plagiatami. I nikt nie zauważył:) A "Człowiek z blizną"? Co powiesz? To remake, a nigdzie nie zalazłam informacji o tym w trakcie trwania filmu/przed/po...
To indywidualna sprawa twórców, jak dogadają się w sprawie praw autorskich i ich użycia.
Nie można tworzyć własnych definicji.
A co powiesz na to, że twórca The Maid na swoim blogu napisał, że remake jego filmu jest bardzo słaby? Pewnie sobie zapomniał, że miał użyć słowa plagiat.

ocenił(a) film na 1
marsjanla

Polonista/filolog angielski? No przepraszam, deklaracja ładna, ale w sumie bez pokrycia. Słowo remake, na ten przykład, się odmienia (więc "w remake'u", a nie "w remake"), powinno być też chyba "plagiatorami", a nie "plagiatami". ;)
A co do tematu - pieniędzy wyciągnąć od kogo? Od amatora, którego nie było nawet stać na porządną realizację? Który ledwo zdołał przepchnąć film do dystrybucji na DVD (i to w ograniczonym zakresie, w dodatku wyłącznie w USA)? I jakie odszkodowanie by uzyskali, oprócz wycofania filmu z rynku (i równoczesnego jego nagłośnienia, na czym akurat pewnie nikomu prócz Dravena by nie zależało)?
Co do "nikt nie przegapiłby" - obudź się. Na świecie jest tak wiele produkcji filmowych, że mało kto się w tym łapie i na ogół nikt nie rusza (procesowo) filmów taniutkich i amatorskich, a już w ogóle pochodzących z odległych państw. Przypominam, że na sucho uszły produkcje w rodzaju "Brasilian Star Wars", tureckiego "Dünyayi kurtaran adam", w którym bez żenady wykorzystano sceny z "Gwiezdnych wojen" (całe sekwencje ataku myśliwców) i muzykę z "Indiany Jonesa" i "Battlestar Galaktika", a także indonezyjski film z ostatnich lat, i to jakiś przebój na ichniejszym rynku, którego tytułu nie mogę w tej chwili znaleźć, a który - dopiero gdy dostał na krajowym festiwalu nagrodę za oryginalną ścieżkę dźwiękową - okazał się mieć muzykę kradzioną z "Gladiatora". Jedyną karą było odebranie nagrody, a i to po dłuższym czasie.
I nie dyskutujemy tutaj o przypadkach w rodzaju "Dla ciebie i ognia", gdzie inspiracje (w tym wypadku "Adwokatem diabła") zaczynają bardziej przypominać plagiat, niż inspirację, bo takich filmów są zwyczajnie tysiące. Ileż to razy można się złapać na tym, że dana scena jest kropka w kropkę skopiowana z innego, znanego filmu, ma bliźniaczo podobną znaczną część scenariusza, czy dziwnie znajomą ścieżkę dźwiękową.
Następna sprawa - nigdzie nie napisałem, że w obsadzie remake'u musi znajdować się ktoś ze starej obsady. Napisałem, że JEŚLI jest tam reżyser bądź scenarzysta z oryginału, wcale nie trzeba pisać, że film jest oparty na czyimś pomyśle (skoro ta sama osoba robi kolejną wersję). W KAŻDYM INNYM PRZYPADKU informacja o bazie pomysłu POWINNA się znajdować w czołówce lub liście płac. W przeciwnym razie mamy sytuację taką, jak tutaj - większość internautów nie ma bladego pojęcia, że "Ghost Month" jest zrzynką (bardzo ładne określenie zostało zastosowane w zagranicznej recenzji na portalu Dread Central - "a blatant rip-off") i potrafi wręcz zachwycać się, że powstało coś ładnego z nutką azjatycką, nie-będącego-remakiem-azjatyckiego-filmu (to z kolei kawałek z recenzji na portalu HK and Cult Film News).
A co do blogu: A. Nie każdy ma dostęp do sieci; B. nie każdy wie, gdzie (i jak) szukać; C. Życia nie starczy, żeby po każdym filmie robić wykopaliska. Od tego właśnie jest czołówka filmu i lista płac, żeby tam umieszczać takie informacje. A jeśli facet nie umieścił niczego takiego w widocznym miejscu filmu, najwyraźniej chciał ukryć zapożyczenie, czyli - mówiąc bardziej dosadnie - ukradł pomysł. Bo, przypominam, w przypadku "Ghost Month" jest to coś zdecydowanie więcej, niż inspiracja. A tak na marginesie - a co Ty byś zrobiła, gdybyś się zorientowała, że w Nepalu ktoś wydał bliźniaczo podobną do Twojej, choć znacznie gorzej napisaną książkę? Jedziesz się procesować?
Jeśli zaś chodzi o "Człowieka z blizną" - to argument jest kompletnie chybiony. Remake powstał po równo pięćdziesięciu latach (oryginał był wówczas zapomnianym filmem), a prawa do niego posiadał Universal, czyli producent nowej wersji. Mogli sobie więc robić, co chcieli.

ocenił(a) film na 6
lezard

Pokryciem deklaracji jest jej wypełnienie, a i tak nie jesteś w stanie stwierdzić, kim jestem.
Pomyliłam się w pisowni słowa "remake", nie tyle co mentalnie, raczej źle wystukałam na klawiaturze.
Dobrze jednak użyłam słowa plagiat, podmiotem w moim zdaniu były filmy, które zdobyły Oscary.
Poszperaj sobie w Internecie o sprawach związanych z plagiatami, naprawdę są ciekawe:) A czy wiesz, że w niektórym krajach (nie w Polsce, ale w USA i WB na przykład) dostaje się odszkodowanie od państwa, jeśli winny nie jest w stanie go wypłacić? W zamian za to wykonuje prace społeczne, za które nie dostaje wynagrodzenia.
W Stanach bardzo dużo jest procesów o plagiaty, czasem trudno odróżnić co nim jest, co nie jest. Jest nawet film na ten temat, polecam:) Jak znajdę tytuł to go wkleję:)
Uważasz więc, że jakieś 100-200 amerykańskich filmów rocznie (namiętnie oglądam remaki (a wiesz, że poprawną pisownią jest "rimejk"?:)) jest plagiatami? A "Nieproszenie goście"? A "Sierociniec"? Obejrzałam właśnie dla przypomnienia, ani słowa o tym, że taki film już powstał.
A swoją drogą, poszperałam trochę w literaturze i doszłam do wniosku dziwnego, aczkolwiek niepodważalnego, prof. Miodek sam stoi na straży mojej interpretacji:) Remake to wierna przeróbka jakiegoś filmu, nie tylko inspiracja nim, ale odtworzenie go. Zatem każdy plagiat jest jednocześnie remakiem.
A możesz mi powiedzieć, na jakiej podstawie twierdzisz, że powinien się znajdować reżyser, (...) itp. Bazujesz na jakiejś literaturze, czymś, do czego można się odnieść? Bo jeśli to tylko Twoje zdanie, to na jakiej podstawie można stwierdzić, że jest zgodne z prawdą rzeczywistą? Przeczytałam recenzje (a raczej starałam się je odszukać), bo tych konkretnych nie znajduję), mógłbyś zatem podać linki?
Ukraść pomysł, a ukryć zapożyczenie to coś innego. Twórca "The Maid" jak wspomniałam na blogu napisał o tym, że remake jego filmu jest słaby. Uważasz, że artyści, twórcy nie mają prawa się ze sobą dogadać, bo Ty tak powiedziałeś i już? Ty piszesz, że należy to i tamto umieścić tutaj i tam. A czym to poprzesz? Bo jeśli własnym zamysłem, to hm... Twórca jeden i drugi mogą się dogadać. I jeden ma zgodę tego drugiego na niepisanie, że to remake. Wiesz, prawo określa to jednak tak, że sprawą twórcy jest to, czy ujawni szerokiej publice, że nie jest to jego własne dzieło.
Do Nepalu bym nie jechała, ale założyłabym sprawę o plagiat. I dostałabym z tego kupę kasy. A jaka promocja:)
Na końcu sam sobie przeczysz. Czyli jednak prawa autorskie mają znaczenie? Wtedy Twoim zdaniem może nie być żadnej informacji o przeróbce? A przepraszam, skąd wiesz, kto ma prawa do "Ghost Month"?

ocenił(a) film na 1
marsjanla

"zdobywcy Oscarów są plagiatami" - powinno być albo "zdobywcy Oscarów są plagiatorami", albo "filmy, które zdobyły Oscara, są plagiatami". :)
Odszkodowanie za plagiatora? Byłoby to nawet ciekawe. Choć nadal powinno się wówczas wiązać albo z wycofaniem filmu z dystrybucji, albo z przekazaniem praw temu, kto się sądził o plagiat. Jednak przypominam - poszkodowanym jest tutaj Singapurczyk, a ludziom z zagranicy ciężko jest czegokolwiek dochodzić w sądach USA, zwłaszcza jeśli sprawa nie może przynieść milionowego odszkodowania.
Wiem, że w USA są liczne procesy o plagiaty, jednak albo tyczą one spraw nie wykraczających poza USA, albo tyczą sporów Amerykanów z obywatelami obcych państw. W drugą stronę działa to niesłychanie rzadko. I najczęściej nie ma znaczenia, czy rzeczywiście był to plagiat, tylko to, kto ma lepszego adwokata.
Tak, wiem, że wiele filmów jest remake'ami, i że część z nich częstokroć nie jest postrzegana jako remaki (jak choćby "Pathfinder"). I nie, "rimejk" nie jest poprawną pisownią w języku polskim. Wystarczy zerknąć choćby do sieciowego słownika PWN.
Z remakiem jest tak samo, jak z kopią (na przykład samochodu). Z wykupioną licencją - jest legalna. Bez licencji - kradziona (choć nadal może być określana mianem remake'u/kopii - jest dodatkowo plagiatem).
Nie piszę, że POWINIEN znajdować się reżyser. Ale jeśli ten sam reżyser robi kolejną wersję tego samego filmu, wcale nie musi zaznaczać, że to remake (najlepszym przykładem Takashi Shimizu, który nie dość, że nakręcił remaki własnych filmów w Japonii, to jeszcze nakręcił kolejne wersje w USA).
W "Ghost Month", niestety, nie jest to zapożyczenie (jak pisałem, najczęściej ukrywane i lekceważone), a właśnie kradzież całego pomysłu i koncepcji. Nie wiem, czy twórcy się dogadali, ale szczerze w to wątpię, skoro Danny Draven zdecydował się przemilczeć nazwisko reżysera "The Maid".
Nie dostaniesz kasy ot tak, bo założyłaś sprawę. Musisz mieć sporo pieniędzy, by założyć proces i opłacić prawnika, a być może i samemu się kiedyś pofatygować do sądu. A w sytuacji, gdy pozwany jest goły jak święty turecki, taka zabawa przyniesie tylko straty (przypominam - "Ghost Month" jest tanim filmem z ograniczoną dystrybucją, więc autor na nim prawdopodobnie zarobił marne grosze, a to właśnie od zarobku na czyjejś krzywdzie liczy się wysokość odszkodowania).
Co do ostatniego akapitu - ciągle mylisz pojęcia. "Scarface" był drogim filmem, puszczonym do szerokiej dystrybucji kinowej, w dodatku produkowanym przez wielką, amerykańską wytwórnię posiadającą rzeszę wysoko opłacanych prawników. Tam nie można było sobie pozwolić na bezczelne pożyczanie pomysłów, bo konkurencja by wytwórnie zjadła na śniadanie.

ocenił(a) film na 6
lezard

Otóż w słowniku może i nie ma, bo trzeba mieć nowe edycje...są takie specjalne zajęcia, zwiące się "odmiany"... Rimejk, gejpfrut, Szekspir, Gotier, szejk i różne inne są poprawne. Po to są właśnie poloniści, żeby naród uświadamiać.
A na jakiej podstawie mi piszesz, że coś "powinno" być? Mój zapis jest poprawny.
A skąd Ty możesz wiedzieć, czy ktoś ukradł pomysł? Takie rzeczy wiedzą twórcy. Możesz naprawdę kogoś skrzywdzić. To, że Ty uważasz, że moralnie poprawne byłoby wspomnienie o poprzednim autorze, nie znaczy, że inni też muszą.
"Co do ostatniego akapitu - ciągle mylisz pojęcia.". Gdzie? Bo nie przypominam sobie, abym pomyliła chociaż raz...
Nie chce mi się już z Tobą kłócić. Zwróciłam Ci tylko uwagę na znaczenie słów. Nie można używać ich w błędnym znaczeniu, tyle z mojej strony.

ocenił(a) film na 1
marsjanla

Ja wiem, użytkownik języka się myli, bo polonista ma rację. Tak jak z urzędnikami, którzy wiedzą lepiej, przy jakiej ulicy masz mieszkać i bez żadnych konsultacji sami sobie wszystko zmieniają. Bo tak. Bo oni też "uświadamiają naród".
Forma "rimejk" jest jak na razie formą wymawianą i nie zanosi się, żeby zastąpiła pisaną "remake". "Grejpfrut" jest formą stosowaną już od bardzo dawna, ale traktowaną obocznie wobec "grapefruita" (swoją drogą dobrze, że podczas wprowadzania nazwy "komputer" poloniści zaspali, bo dzięki temu nie mamy "kompjutera"; nie wiem natomiast w końcu, czy zdążono zatwierdzić "pejdżer"). "Szejk" nie wiem, kiedy się pojawił w tej formie, bo przez bodaj stulecia funkcjonował jako "szeik". "Gotier" - nie mam bladego pojęcia, co to. Zaś co do Szekspira - to zaszłość bardzo stara, bo w dzisiejszych czasach alergicznie wręcz unika się spolszczania wszelkich nazwisk i nazw. I tylko dzięki zaszłościom mamy Waszyngton, Nowy Jork, Bremę i króla Jerzego, a także - co raczej drażni - Szopena.
Na takiej nie jest poprawny, że zdobywca nagrody nie może być plagiatem. Film nie podejdzie i nie odbierze nagrody.
Wiem, że inni tak nie uważają, dlatego szerzy się złodziejstwo i konieczne są procesy. Bo każdy uważa, że jakoś się prześlizgnie. Wiesz, to tak jak z podróbkami towarów. Jeśli ktoś sprzedaje napój pomarańczowy Fana z etykietą identyczną, jak na Fancie, i nie napisał "mamy umowę zezwalającą ma używanie podobnego znaku towarowego", to raczej mogę podejrzewać, że mam do czynienia z bezprawnym podszywaniem się pod czyjąś markę. Jak rozumiem, jeśli bym napisał, że takie podszywanie się to złodziejstwo, również byś napisała, że mogę kogoś skrzywdzić?
Gdzie? Napisałem, gdzie. W kwestii podanego jako przykład filmu "Scarface".
No właśnie, nie można ich używać w błędnym znaczeniu. "Ghost Month" to plagiat.
I krótka informacja - kto ma prawa do "Ghost Month"? Wystarczy zerknąć do sieci. Barnholtz Entertainment. Zaś do "The Maid" - Tartan (ale tylko na rejon USA).

ocenił(a) film na 6
lezard

A skąd masz 100% pewności, że to plagiat? Może twórcy spisali umowę i nie ujawnili jej do szerokiej publiki? Nie wiesz tego. Może to dobrzy koledzy? Tego nie wiesz. Najlepiej i najłatwiej osądzać.
Co do języka, nie mam zamiaru się kłócić, ważne, że ja go znam i każdy zainteresowany też. I mój "rimejk" i "szejk" są poprawne. (Shake, taki do picia, nie taki od ropy naftowej:)
Pozdrawiam i oznajmiam, że nie chce mi się angażować w tego typu dyskusje, skoro owszem, przedstawiasz swoje zdanie, szanuję je i jest ok, ale nie potrafisz zrozumieć, że dane słowo ma swoje znaczenie.

ocenił(a) film na 1
marsjanla

No przepraszam, w tej chwili budujesz teorie spiskowe. Nie, nie sądzę, żeby została spisana jakakolwiek umowa, a tym bardziej nie uwierzę w koleżeństwo (w takim wypadku zwyczajnie nie zdarza się, by kolega kolegi nie pozdrowił w napisach końcowych :).
Ach, to co innego. Tak rzadko pijam to dziwum, że zapomniałem o jego istnieniu.
A co do znaczenia słowa - przytoczyłem Ci pełne brzmienie hasła z jednego ze słowników. Wciąż pasuje jak ulał do tego filmu. W czym więc rzecz? :)

ocenił(a) film na 6
lezard

Aj w tym rzecz, że ani Ty, ani ja nie wiemy czy to plagiat. Tego się nie wie. Tylko o to:)

marsjanla

bla bla bla mądrale. pomyliliście portale. Nie zmienia to faktu,że film jest do kitu. 1/10

Milli1982

niemniej to lezard ma rację

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones