Wtórność, schematyzm, sztampa, szablonowość, kalkowanie, odtwórczość. Ten film to wzorcowy przykład hollywodzkiego: jak nie wymyślić nic nowego i zarobić kasę znowu na tym samym, sprawdzonym temacie. Nie ratuje tego filmu jego jedyny plus, czyli porządne wykonanie/produkcja , już w momencie debiutu oglądało się go jak kolejny, trochę dłuższy odcinek serialu "Herkules" z Kevinem Sorbo. "Xena", "Herkules" te seriale (również wtedy popularne) były w jednej rzeczy lepsze, ich twórcy starali się coś innego pokazać w każdym odcinku. W "Gladiatorze" na nic nowego liczyć nie można, twórca/y poszli po najmniejszej linii oporu, wzięli "Ben Hura" upłycili i uprościli go maksymalnie i zrobili zwykłą, prościutką historyjkę o zemście. Film nudny koszmarnie od początku do końca, nawet jak ktoś "Ben Hura" nie oglądał, takich historii, o kolesiu, który się mści były tysiące albo miliony.