Dałbym głowę, że to ekranizacja sztuki teatralnej. Dramat psychologiczny. Wszystko co ważne dzieje się w jednym pomieszczeniu. Początek zresztą zniechęcający, bo wygląda na historię sf. Wyraźnie dopisany motyw, który nijak się ma do głównej treści. Choć z drugiej strony trochę takiej baśniowości było filmowi potrzebne, by go sprzedać masowemu widzowi. Nie chcę pisać szczegółów, by nie zdradzać fabuły. Fajna rola Lloyda. Kilka dni temu oglądałem Lot nad kukułczym gniazdem, jego pierwszy film. Jednym zdaniem: amerykański film na walentynki, ale coś innego, mądrzejszego niż ogół takich produkcji.