Może nie jest to komedia w stylu "babka wywinęła orła na skórce od banana", jednak bardzo mi się
podobała. Dużo ironii ukrytej w różnych scenach, można smakowicie wyszukiwać drobne żarciki,
np. fenomenalne sceny pisania skarg, w których zjadliwy komentarz soc-rzeczywistości pływa w
sosie nowomowy partyjnej.
Ale dla mnie to przede wszystkim opowieść o wielkiej miłości, która pozwala zdziałać cuda
Alexowi, aby zatrzymać dla mamy NRD, i która pozwala matce docenić wysiłki syna i do końca
zachować dobre wrażenie, że jego starania nie poszły na marne. Wiem, to było jedno wielkie
kłamstwo i fikcja; mimo to myślę, że podyktowała je nie chęć zyskania czegoś - w końcu Alex
dopłacał do całej tej imprezy i wiele na niej stracił, ale właśnie pragnienie podarowania chorej matce godnego życia aż do końca.