Chyba najgorzej przetłumaczony film kinowy jaki widziałam... Nie czepiam się, że napisy nie były dokładnym tłumaczeniem słowo w słowo z angielskiego, ale momentami nie miały sensu i nie pasowały kompletnie do kontekstu i do tego co działo się na ekranie. np.Statham odlatuje helikopterem, a tekst leci "bujać to my a nie nas".... o.O
Tłumacze muszą zmieścic podpisy w liniach wiec musza sie trochę nagimnastykować zeby sie zmiescilo i mialo sens. Tak mi kiedys tłumaczył ktos kto tlumaczy filmy min. dla netflixa.
W liniach jak w liniach... Napisy zawsze będą streszczone w stosunku do wypowiedzianych słów, bo widz by nie nadążył z czytaniem. Poza tym zwróć uwagę, że większość tłumaczeń zawarta jest w 1 lub 2 liniach. Rzadko w 3 i więcej. Inaczej ciężko się to czyta.
Mi tłumaczenie się ogromnie podobało. Momentami ciut po bandzie, ale uważam, że dobrze oddawało klimat i bohaterów.
W moim przekonaniu tłumaczenie było bardzo błyskotliwe. Zgoda, nie od początku filmu (pierwsze spotkanie Jazona z Aubrey Plazą przetłumaczone cokolwiek pokracznie, w oryginale jest znacznie zabawniej), ale im dalej, tym lepiej.
Dokładnie, rzadko mi się zdarza być zaskoczonym na plus w temacie napisów (w sumie to nie przypominam sobie takich przypadków) ale właśnie oglądając kilka razy zdarzyło mi się :) Także ukłony w stronę tłumacza, że potrafił uchwycić klimat i oddać go na nasz język zamiast tłumaczyć 1:1 i tworząc jakieś śmieszne przełożenia.