Ee... nie.

Aha.
Może rozwiniesz tę jakże konstruktywną wypowiedź?

No pewnie, tylko mi się nie chce.
Po prostu się nie zgadzam i tyle.

Argumentacja godna podziwu. Faktycznie widać, że jesteś wielkim fanem kina.

A co tu więcej dodawać? Nie możecie sobie sami na to odpowiedzieć?
Wtedy cały film straciłby jakikolwiek sens a widz dostałby chamskiego pstryczka w nos. Już nie wspomnę o przemianie Nicholasa, której by zabrakło.

"A co tu więcej dodawać? Nie możecie sobie sami na to odpowiedzieć?"
Jakbyśmy sobie sami odpowiedzieli to otrzymalibyśmy inną odpowiedź.

"Wtedy cały film straciłby jakikolwiek sens a widz dostałby chamskiego pstryczka w nos. Już nie wspomnę o przemianie Nicholasa, której by zabrakło."
A właśnie ja odczuwam lekką utratę sensu przy aktualnym zakończeniu, bo nagle, okazuje się, że cała historia dobrze się kończy, to zwykły prezent urodzinowy i w ogóle wszystkie zdarzenia jakby przestały się liczyć, tak jakby ich nie było. Wracamy do punktu wyjścia, Nicholas dalej żyje, wszystko jest po staremu, z wyjątkiem tej jego przemiany, co jest trochę naciąganym skutkiem.

Jakby ktoś musiał umrzeć - on, jego brat, obaj, albo po prostu zostałby oszukany (ale chyba wolę dwie pierwsze opcje), wtedy odczułbym pełną satysfakcję, byłoby to najbardziej treściwe zakończenie, miałby za swoje (zamiast przemiany kara), historia miałaby maksimum sensu, dodatkowo - pojawiłaby się przestroga, że lepiej takich prezentów nie dawać nikomu. ;)

Tak ja bym sobie odpowiedział, widać, że zupełnie odwrotne. ;)

Przecież tą karą była cała GRA. Tu została świetnie podkreślona sytuacja w której pod wpływem zdarzeń (które nie tracą znaczenia na końcu) człowiek się zmienia, nagły obrót o 180 stopni sprawia, że Nicholas zmienia się na lepsze i nie jest już bufonem (jak kto woli..). No i nie widzę sensu zabijania brata i udanego samobójstwa ponieważ wszystko było IDEALNIE dopracowane. Sam Feingold wspomina po wszystkim, że gdyby nie miał zamiaru skoczyć, to miał go do tego skłonić.
Nie twierdzę, że było by to złe zakończenie, mimo to miałbym niesmak po seansie.

I do każdego który myśli, że jestem gimbem/dzieckiem/trollem śpieszę z wytłumaczeniem, każdy ma swoje zdanie.

IMHO Gra była bardziej nauczyką niżeli realną karą. Idealne rozplanowanie wszystkiego to wynik dogłębnej analizy psychiki, ale gdyby coś przeoczyli, to byłoby jak najbardziej naturalne - każdy może popełnić błąd i o ile nie popełnili go - w moim idealnym zakończeniu, tak by się stało. To byłaby podwójna przestroga, raz przed byciem nadętym dupkiem, dwa przed dawaniem takich prezentów + że zawsze mogą się pomylić, a będzie ich to kosztować życie przyjaciela i sam fakt, że wprowadzili go w taki stan, w jakim był (co ciekawe nie zdenerwował się po wszystkim), taka nieodpowiedzialna zabawa niezależnie od celu (czy dobrego czy nie), mogła się źle skończyć, nawet dla osoby, której bezpośrednio to nie dotyczyło (jego brachol). Dlatego właśnie wolałbym zakończenie ze śmiercią Nicholasa i Conrada.

"I do każdego który myśli, że jestem gimbem/dzieckiem/trollem śpieszę z wytłumaczeniem, każdy ma swoje zdanie."
Ja tak nie twierdzę. ;)

PS. Lubię psychologiczne klimaty, więc to też może uzasadnia dlaczego wolę takie zakończenie. :P

Dokładnie. Gdy skoczył z dachu myślałem, że tak to się skończy, ale oczywiście musiało być szczęśliwe zakończenie, jak zawsze hehe. W ogóle dziwi mnie to, że po takich przeżyciach nagle zaczął się bawić na swoich urodzinach... Gdyby film skończył się śmiercią braci dałbym mu 10. Dziwnie to brzmi, ale w praktycznie każdym filmie jest szczęśliwe zakończenie i trochę mi się to przejadło :) Tak czy siak, film bardzo dobry, trzyma strasznie w napięciu i zasługuję na średnią którą ma.. ale jednak mógłby być wg mnie lepszy :)

Też bym dał 10tkę gdyby obaj zginęli. W sumie, to takie zakończenie byłoby trochę w stylu Finchera - a imho jest jednym z obecnie najlepszych reżyserów - i szkoda, że zrobił typowy happy end. ;)

Jak zaczynałem oglądać film, spodziewałem się, że nie tylko cała historia, ale i zakończenie będzie fincherowskie (czyli "nietypowe"). Jednak większość reżyserów boi się powielania własnych schematów i autoparodii, dlatego pewnie spróbował (niestety) zakończyć inaczej (typowo) - strzał w stopę, wielu tak jak ja oglądało zachęconych samym Fincherem i oczekiwało czego innego.

Co nie zmienia faktu, że to świetny film. :)

Widziałem dopiero 3 filmy Finchera i faktycznie zrobiły na mnie spore wrażenie, głównie Siedem. Fincher już wylądował w "ulubionych" i teraz trzeba nadrobić zaległości :)

Niech zgadnę... Siedem, Podziemny Krąg i Gra? :)

Noo, nie było trudno na to wpaść :) Teraz siedzę chory w domu więc myślę, że do końca weekendu jeszcze 3-4 obejrzę, a może wszystkie. Najpierw Obcy 3, bo części Scotta i Camerona były świetne :)

Fincher nie miał olbrzymiej liczby filmów, raczej od długiego czasu, robi rzadko, ale dobre filmy. Ja oglądałem na razie 5 i od dość długiego czasu, ten stan rzeczy się nie zmienia. (co oczywiście planuję zmienić :) )

"Zodiak" i "Niezwykły przypadek..." też niezłe, aczkolwiek ten drugi mocno w innym stylu (melodramat, może Ci się nie spodobać, choć mi się podobał - musi być coś na rzeczy, bo nie lubię za bardzo melodramatów).

U mnie reszta do obejrzenia, a na Zaginioną Dziewczynę najprawdopodobniej pójdę niedługo do kina. ;)

Ja ogólnie mam spore zaległości jeśli chodzi o dobre filmy, kiedyś głównie grałem w różne gry w wolnym czasie, dopiero od jakiegoś roku oglądam częściej filmy i dużo jeszcze przede mną :) Jeśli chodzi o melodramaty to faktycznie raczej mi nie przypadają do gustu ale myślę, że w tym wypadku się nie zawiodę (strasznie mnie ciekawi cała ta historia :). Pitta lubię (też dzięki filmom Finchera) więc myślę, że będzie dobrze :) Zodiak, Azyl i Dziewczyna z tatuażem to thrillery z tego co widzę, więc obejrzę na pewno, bo to moje klimaty. A co do jego liczby filmów to właśnie dobrze, że robi je rzadziej, na pewno to właśnie wpływa na jakość.

No to ja mam te standardową trójkę za sobą, plus powyższe dwa filmy, które wymieniłem. Ale nie spieszę się z oglądaniem Finchera, bo lubię mieć do tego nastrój, oraz przede wszystkim nie chcę wszystkich obejrzeć od razu. ;)

"Pitta lubię (też dzięki filmom Finchera) więc myślę, że będzie dobrze :)"
Ja akurat tak mam, że jak słyszę Pitt, myślę Fincher.

Ja obejrzałem Obcego i znowu się nie zawiodłem. Z tym nastrojem masz rację, bo jednak są to takie filmy, które... hmm... lepiej oglądać samemu w nocy, można się lepiej wczuć :) Teraz chyba się zabiorę za Lynch'a, kolejnego reżysera, o którym, a właściwie jego filmach na razie nie mam pojęcia. Patrzę na niektóre opinie i chyba to będzie też coś dla mnie.

Pozdrawiam :)

"Teraz chyba się zabiorę za Lynch'a, kolejnego reżysera, o którym, a właściwie jego filmach na razie nie mam pojęcia. Patrzę na niektóre opinie i chyba to będzie też coś dla mnie."
No to w pierwszej kolejności Zagubiona Autostrada. W filmie jest dużo takiego celowego kiczu. Dużo scen rodem z pornosa (dosłownie, pokazywanie wszystkiego + długie ujęcia w spowolnionym tempie + zbliżenia kamery typowe dla pornografii) połączone nawet momentami z niezłą psychodelią i muzyka, która - o ile Badalamenti'ego jest wybitna - to o tyle ta, którą zapodał reżyser, mocno trąci kiczem. Trudno to ocenić, bo sam film jest wybitny, postać Mistery Man'a jedna z lepszych w historii kinematografii, nie nudzi, ani przez chwilę, ale ten zamierzony kicz może trochę utrudniać ocenę. Ja np będę musiał jeszcze kiedyś podejść do tego filmu, by móc go skonfrontować z innymi i zdecydować czy ten kicz ujmuje, czy raczej jest tylko elementem filmu. ;)

W sumie to ja też nadrabiam dużo filmów ostatnimi czasy, więc - zarówno jak i ty, mam jeszcze dużo do obejrzenia.
Tak swoją drogą, lubisz psychologiczne klimaty?

Jakby to powiedzieć.. lubię takie filmy, w których można mieć miliony interpretacji, trzeba trochę pomyśleć.. niestety czasem nie umiem się skupić, a wtedy łatwo się pogubić ;) Właśnie obejrzałem film "Stay" i przez chwilę miałem pustkę w głowie, dopiero powoli sobie wszystko układam, ale chyba muszę obejrzeć drugi raz.. domyślam się, że z filmami Lyncha będzie podobny kłopot więc będę się musiał bardziej skoncentrować ;)

"Jakby to powiedzieć.. lubię takie filmy, w których można mieć miliony interpretacji, trzeba trochę pomyśleć.. "
U mnie the same. Lubię takie "precyzyjne" kino.

"niestety czasem nie umiem się skupić, a wtedy łatwo się pogubić ;)"
Zabawne jak wiele nas łączy, tzn umiem się skupić do momentu, aż mnie jakiś szczegół zbytnio nie pochłonie. Ale ja już tak mam, nie tylko z filmami, ale też w życiu codziennym.

Bez chronologii trudniej sobie poukładać wszystko w głowie, nawet chyba bardzo duży odsetek ludzi, którzy oglądali "Zagubioną" w ogóle nie wiedzieli o czym to jest, a i tak polubili. Ja na szczęście za pierwszym obejrzeniem stworzyłem sobie własną interpretację, która trzyma się kupy. (bo ten film można tylko interpretować ;), nie ma oficjalnej, jedynej słusznej, wersji zdarzeń)

No faktycznie wiele nas łączy ;) Też takie filmy, które zrobiły na mnie wrażenie to K-PAX i Donnie Darko. W przypadku tego drugiego muszę w końcu pobrać wersję reżyserską (podobno jest więcej szczegółów dot. tych podróży w czasie). A filmy Lyncha muszą poczekać do weekendu, bo chyba niestety wracam jutro do szkoły i trzeba wszystko ogarnąć.

zauważ że w taką samą " grę " został wciągniety jego ojciec ( początek filmu ) nie przewidzieli oni tego że ojciec skoczy z budynku . Gdy głównemu bohaterowi urządzono taki "prezent " przewidzieli oni tą i wiele innych sytuacji w razie W . Chore dla mnie jest to że mimo iż ojciec głównego bohatera zginął oni tę samą grę urządzili jego synowi , na dodatek jego brat brał w tym udział mimo iż to byl również jego ojciec . Tak czy siak to jeden z najlepszych filmów z jednym z najzajebis.... zakończeń