WarGames, film legenda - znajdujący się na szczycie hackerskiego kanonu filmowego był wyprodukowany w czasach gdy Atari 800 czy C64 były dopiero w planach (podobnie zresztą ja). A jednak tamten film do dziś można oglądać z wypiekami na twarzy czekając na zakończenie.
Po obejrzeniu Wargames: The Dead Code wreszcie zrozumiałem ludzi, narzekających na remake dawnych filmów. Nie mogę tego syfu przetrawić. Jeśli naprawdę chcesz obejrzeć film o komputerach, obejrzyj oryginalną wersję, na tę naprawdę szkoda marnować czasu.
Film jest śmieszny (nie mylić ze śmieszny w sensie zabawny), przewidywalny a momentami wręcz groteskowy. Jego twórcy próbowali przeszczepić schemat który doskonale sprawdził się w "Grach Wojennych" w nowoczesne czasy i.. polegli z kretesem.
Pomijam już świecące komputery, bo to ostatnio taka moda. Pomijam też to że momentami film nawet trzyma się lekko rzeczywistości (jak antena kierunkowa z puszki po pringlesach) - film jest po prostu nudny. Mówię to jako miłośnik komputerów.
Najbardziej jednak w tym filmie zabolało mnie wykorzystanie W.O.P.R. z pierwszej części. Ten wspaniały komputer który człowiek pod koniec filmu Wargames zaczynał nawet darzyć sympatią tutaj stał się... no właśnie, czym ? Zaciętą płytą ? Wiecznie powtarzając te same kwestie, które miały niby się odwoływać do oryginału.
Podsumowując - jeśli oglądałeś oryginalny film, daruj sobie to coś, jeśli nie oglądałeś oryginału a chcesz obejrzeć The Dead Code to lepiej obejrzyj oryginał.
pozdrawiam
ps. jedyna pozytywna rzecz w tym filmie to gra Stargate oparta na moim ulubionym serialu. Ale nawet jakby nagle na ekran wyskoczyli Asgardczycy i tak nie uratowaliby tego czegoś filmopodobnego..
Masz rację, mój błąd. Oczywiście jest to kontynuacja, jednak większość uwag dalej jest aktualna :/ pozdrawiam
Muszę się zgodzić. Film jest infantylny, kiepski scenariusz, kiepskie zdjęcia,
okropne efekty i mimo nowocześniejszej technologi po prostu śmieszny. Kilku
aktorów trzecioplanowych jest do przełknięcia, ale reszta kiepska.
Jestem informatykiem, i oryginalne WarGames do tej pory oglądam z zapartym
tchem, bo są genialne i trzymają się nawet kupy i realiów, czego nie można o
to tym żałosnym sequalu.
Co kilka minut po prostu umierałem z przerażenia i beznadziei tego filmu. Ale
kolejne sceny mnie coraz bardziej rozbraiały.