PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 510
ocen
6,8 10 1 149510
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Jako, że minęło trochę czasu od momentu mojego obejrzenia filmu "Ostatni Jedi" postanowiłem napisać pełną recenzję. Będzie zawierała trochę spoilerów by móc konkretnie omówić co się działo w filmie.

Na wstępie zaznaczam, że nie jestem jakimś super fanem Uniwersum Gwiezdnych Wojen ale szanuję je za kilka rzeczy: balans, przemyślenia, innowacje.
Jako, że byłem również na premierze "Przebudzenia Mocy" postanowiłem podejść do kolejnej części nieco inaczej.
Bez spoilerów, bez wymyślania teorii, bez oglądania wszystkich wycieków z postprodukcji a co najważniejsze bez żadnych trailerów.
Poszedłem na ten film z otwartą głową i z jednym przeświadczeniem - miało być mniej bezpiecznie, tak jak obiecywali producenci. To chciałem zobaczyć a czy tak się stało? Do tego przejdę nieco później.Film zaczął się bardzo dobrze, od samego początku dało się poczuć kontynuację beznadziejnej sytuacji, wynikającej z końcówki TFA, w której Ruch Oporu się znalazł. Uznałem, że 1/3 filmu będzie poświęcona zamknięciu rozdziału z Generałem Hux'em gdzie dostaniemy wielką wojnę na statki kosmiczne w bardzo dobrym CGI.
Bombowce były bardzo fajnie przedstawione, podobał mi się ten pomysł, kupiłem go od razu.
Gdy tylko akcja z pierwszego aktu zbliżała się ku końcowi byłem coraz bardziej podjarany jak fajnie to wyszło, bez wymuszania. Wszystko działo się naturalnie i logicznie.
Moment, w którym kokpit dowódców uległ eksplozji a Leia poszybowała daleko w stronę galaktyki spowodował, że prawie zacząłem bić brawo. Od razu naszły mnie przemyślenia, że to najlepiej zakończony wątek bohatera w całym uniwersum SW - istny majstersztyk.

Do czasu.....
Gdy tylko zobaczyłem poruszający się palec księżniczki Lei, zamurowało mnie... Od tego momentu wiedziałem jakim chwytem, twórcy, chcieli zaskoczyć fanów o którym mówili prawie przez 1,5 roku.
"Zaskoczymy Was" powiedzieli, "Tego się nie będziecie spodziewać" napisali. I tak zaskoczenie było...

Wtedy pomyślałem : "No dobrze, to jest jednak Skywalker niech walczy o życie i pokaże Force, którą niektórzy chcieli u niej zobaczyć"
Gdy nagle okazuje się, że Leia wraca na statek z odległej galaktyki, nieprzytomna, dzięki sile czarnej materii zaczyna panować nad przyciąganiem i wraca spokojnie do drzwi śluzowych by żołnierze Ruchu Oporu mogli ją spokojnie odeskortować do jej kajuty na regenerację.
To był moment, w którym wiedziałem, że ten film powoli zniszczy wszystko nad czym pracował Lucas (niezależnie od tego czy Wam się nowa trylogia podobała czy nie).

Od tego momentu zaczęły się dziać dziwne rzeczy, tak jakby, od końcówki prologu, scenariusz pisał ktoś zupełnie inny... ktoś kto nie dość, że nie widział wszystkich VI części Gwiezdnych Wojen to jeszcze nawet nie zobaczył TFA przed pisaniem.... tak to wszystko wyglądało...

Zaczęło się niewinnie od Finna, który po brutalnym knockdownie przez Kylo Rena wstaje jak gdyby nigdy nic. Gość miał rozkwaszone plecy, prawdopodobnie uraz kręgosłupa i rozerwane mięśnie - Kylo prawie go przepołowił tym mieczem a tutaj.... Wstaje i ma się dobrze bo przeleżał w skafandrze z płynem kilka dni.
Żadnej rehabilitacji, żadnego pokazania bólu, żadnych negatywnych emocji... tak jakby potyczka w lesie się nie zdarzyła albo... jakby to był tylko jeden wielki sen.

Ale przełknąłem to.. pomyślałem, że to tylko Finn więc co on mnie tam interesuje, jako widz nie muszę wnikać w regenerację wszystkich postaci w filmie.
Degradację Poe z początku filmu przyjąłem bardzo spokojnie ale tylko dlatego, że początek był bardzo dobry. Więc gdy Finn nagle wpada na głupi pomysł znalezienia Rey przypomniałem sobie w jaki sposób Poe stracił pozycję.
Zniszczył statek dowódczy First Order - uratował życia wielu osób a Leia go zdegradowała. Przez niego kilku pilotów zginęło a on był ich dowódcą... Więc ja się pytam co miał zrobić Poe by Leia była zadowolona?
Miał wysadzić się tym bombowcem? Powrót nie miał sensu bo straty już zostały poniesione.
Leia na starość zapomniała jak wysyłała grupy rebeliantów na pewną śmierć z rąk VADERA bo ratowała robocika.

Dowiadujemy się później o tym, że First Order znalazł sposób na lokalizację Ruchu Oporu nawet gdy ci drudzy korzystają z nadprzestrzeni.
Wszyscy są w szoku. "Ale jak?! Przecież tego nie da się zrobić!" I oczywistym motywem przewodnim w takich sytuacjach jest...zdrada. O dziwo! Żadnej zdrady nie ma! Nikt tego fenomenu nie zdążył wytłumaczyć! Ot tak. Potrafią to potrafią... na cholerę drążyć.
Więc Finn postanawia po raz kolejny zdezerterować tylko po to by powiedzieć Rey aby nie wracała na statek bo ją zestrzelą. Kolejny raz dostajemy "Only Finn can do it".
Rozmowa Finna z Chinką przy kości była ciekawa i śmieszna. Niczego nie wymuszała więc cała sala się śmiała - była naturalna, ale gdy tylko dowiadujemy się, że to ona z nim leci na tajną misję poczułem coś dziwnego ( i nie, to nie była MOC) tak jakby, na całym statku było 10 osób bez żadnego wyszkolenia. Czemu ktoś kto całe życie siedzi zamknięty w maszynowni ma dostać specjalną misję od której zależy życie wszystkich osób na statku - bo jest Azjatką?
W sumie ma to sens bo była to jedyna Azjatka na statku... Czarnoskóry i Azjatka, taki team dostajemy w nowej części Star Wars.... udało Wam się producenci - pełne zaskoczenie :D

Teraz trochę o wyspie Luke'a...
Ogólnie sam wątek bez zarzutów, ich rozmowy były naturalne a motyw, że Luke jest takim współczesnym Yodą, który żyje samotnie na wyspie i nie chcę nikogo trenować zdecydowanie na plus.
Jednak praca kamery to jakieś nieporozumienie. Te pompatyczne przybliżanie kamery na twarz Luka za każdym razem, gdy tylko znajdował się pobliżu po pewnym czasie zaczęło drażnić moje oczy. Tak bardzo, że nie chciałem go więcej oglądać.
KOLEJNE ZASKOCZENIE!
W życiu bym nie pomyślał, że obrzydzą mi go tak szybko, tak prostym zabiegiem.

Rey na wyspie mnie nie irytowała i podobało mi się jej zachowanie względem Luke'a. Zachowywała się jak młody padawan, który nie może zrozumieć pewnych motywów przez wzgląd na swoje małe doświadczanie.
Ale gdy Luke zgodził się na "mini trening" z Rey tylko dlatego, że R2D2 pokazał jej fragment holovideo z "Nowej Nadziei" znowu zaczęło się wszystko sypać... Co takiego było w tym filmie, że nagle zmienił zdanie? Przecież on doskonale wiedział, że Leia potrzebuje pomocy a potrzebowała jej bardziej niż w "Nowej Nadziei" więc co się stało?
Tego też nam nikt nie wyjaśnił.
Jednak to nie było nic wielkiego więc zgodziłem się na taki rozwój wydarzeń byleby zaczęli w końcu trening przebudzonej Rey.
Motyw nauki też mi się podobał - nie wiadomo skąd Rey tyle wiedziała o mocy, no ale przynajmniej nie musieli nam truć mózgu midichlorianami.

Bardzo fajnie, że pokazali Rey z innej strony. Nie bała się wejść do ciemności i wiedziała, że życie to nie pasmo sukcesów. Takiego Jedi jeszcze w uniwersum nie mieliśmy okazji oglądać więc... idealnie cameo by wejść na poziom GREY JEDI.
Jak się później okazuje nic z tego...
Z kolei zielone mleko tego Jakko podobnego stworzenia było całkiem fajnym zabiegiem i w tym fragmencie pojawił się uśmiech na twarzy wielu osób na sali kinowej - fajne nawiązanie.

Jako, że jesteśmy dalej na wyspie to zahaczę od razu o wątek Kylo-Luke-Rey, nie ma sensu znowu tutaj wracać w późniejszych przemyśleniach.
Motyw z próbą zabójstwa Kylo przez Luke'a był idiotyczny, i mówię to z pełną świadomością całego uniwersum.
Luke nie był mordercą - nigdy go na takiego nie kreowali. Ten człowiek nawet nie chciał zabić swojego Ojca, który odebrał mu wszystko, który prawie spowodował, że przespał się ze swoją siostrą.
A nagle gdy wyczuł ciemną stronę mocy u swojego siostrzeńca (?) postanawia go zabić? We śnie? To nawet Anakin aka. Darth Vader był na tyle przyzwoity, że nie zabił dzieci w świątyni we śnie a pozwolił im się bronić (wiadomo z jakim skutkiem ale jednak) - a przecież Luke był lepszy od Vadera, przynajmniej tak był kreowany przez IV - V i VI część Sagi.

Wiadomo, wyjaśnił dlaczego podniósł na niego miecz świetlny.... ale Luke już wtedy był doświadczony, był mentorem wielu padawanów i Kylo nie był jedynym jego uczniem. Więc jak przystało na mistrza powinien odpokutować za swój czyn - Jedi to nie Sith nie zabiją swoich uczniów/mistrzów.
Więc gdy Kylo zauważył wyciągnięty miecz, Luke powinien dać się mu zabić i jako porażka zniknąć do reszty Mistrzów Jedi, tak by zrobił każdy mistrz z innych części.... ale tutaj zaczyna się z nim siłować na miecze. POWAŻNIE?!? Dodatkowo, taki z niego świetny Force User, że nie potrafił wywalić kilku kamieni, które się na niego zawaliły.
Nie powiedziano nam ile pod tymi gruzami siedział ale sądząc po tym, że Kylo w tym czasie zdążył zebrać drużynę i zabić wszystkich uczniów Luke'a, można powiedzieć, że w warcaby tam nie grał. Podkreślam, że Luke był najpotężniejszym Jedi jego czasów. Był zarówno uczniem Yody jak i Vadera. Ta garstka kamieni nie powinna na nim zrobić żadnego wrażenia a tym bardziej go uśpić na kilka godzin...

No ale stało się... więc Rey, po rozmowie z Kylo - bardzo fajnie pokazali ich rozmowy - wkurzona na Luke'a zaczyna się z nim bić i co? Luke, najpotężniejszy Jedi galaktyki - Legenda, zostaje powalony przez osobę, która dopiero co przebudziła u siebie jakieś moce?
Czy to nie jest typowy przykład "ciśnięcia beki" z wieloletniej teorii o mocy, którą tworzył Lucas prawie dekade?
Od zawsze było mówione, że gniew doprowadza do przegrania walki, nieważne jak silnym użytkownikiem mocy jesteś (patrz walka Obi-Wana i Anakina) - po raz kolejny kpią z uniwersum Lucasa podcinając kolejną tradycję.
Za każdym razem gdy Disney niszczył kolejne elementy z czego słynęło Star Wars dostawaliśmy kilkusekundową śmieszną scenkę. Na początku faktycznie, było śmiesznie. Rozśmieszyła mnie scena z Wookie'm próbującym zjeść kurczaka(?) jednak gdy raz za razem niszczono kolejną spuściznę Gwiezdnych Wojen, kolejne śmieszności, zamiast śmieszyć bardziej mnie drażniły. Było ich zdecydowanie za dużo. Scena po scenie przypominali, że to uniwersum nie należy już do Lucasa.... tylko Disney'a.
O rycerzach Ren nie ma sensu pisać - nie było ich to nie ma sensu spekulować, wiadomo jak każda spekulacja i teoria spiskowa skończy, po obejrzeniu tego filmu...

Rozmowa Luke'a i Yody była bardzo fajna, lekka i czuć było, że to ten sam Yoda do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Uwielbiam postać Yody więc gdy się tylko pojawił na ekranie jarałem się jak małe dziecko przy zabawie w topienie marzanny.
Dobrze, że zrobili kukiełkę a nie CGI - zdecydowanie na plus.

Najgorsza część filmu, moim zdaniem rozgrywała w kasynie. To było kompletnie nieporozumienie... Nawet nie chcę wspominać tego, że wyrzucono naszych bohaterów za złe zaparkowanie statku po czym... NAWET GO NIE PRZESTAWILI :D Stał sobie w najlepsze i czekał na policję.
Gdy tylko weszli do kasyna poczułem się jakbym dostał jakiegoś Alzheimer'a.

Kompletnie wybiło mnie z rytmu i na chwilę zapomniałem jaki film oglądam... powiem więcej... w pewnym momencie poczułem się jakbym oglądał film pani Rowling pt. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć". Nie żartuje.
Motywem przewodnim całego kasyna nie było znalezienie hakera ( o matko kolejna, trzecia z rzędu próba włamania się gdzieś i po coś...) Tylko uratowanie kilkunastu stworzeń wykorzystywanych do hazardu !
WOW! Zabijmy mieszkańców tratując ich koniopodobnymi stworzeniami bo nie sprzeciwili się władzy! zupełnie jak... KOD ! Czyli jednak ten film ma coś w sobie politycznego - oczko dla fanów nowej trylogii once again :D
Od razu chcę podkreślić, że Benicio del Toro zagrał fenomenalnie. To chyba najjaśniejszy punkt tego filmu.

Cały motyw w kasynie nie wniósł do filmu żadnego przesłania ! Fabuła dzięki akcji tam ukazanej nie poszła nawet o centymetr do przodu. I gdy oglądałem ten film po raz drugi pomyślałem, że jedynym motywem ukazania całej tej akcji w kasynie było pokazanie grupy dzieciaczków śpiących w stajni(?).
Żadnych znanych ras, ani jednego Twi'leka - nic co pozwoliłoby odnaleźć się w tym bałaganie.

Jednak i to przetrawiłem bo pomyślałem a co mi tam, zaraz zaczyna się najważniejsza część filmu, spotkanie Rey i Snoke'a - najważniejszego punktu kulminacyjnego dwóch filmów z nowej sagi, więc Kasyno, koniec końców, nie będzie mi przeszkadzać.

Najważniejsza część filmu...

Gdy tylko zobaczyłem Rey zawładniętą mocą przez Snoke'a pomyślałem "TAK! W końcu moment na który każdy fan od dwóch lat czekał! Reszta filmu jest nieważna!".
Gdy pewna siebie Rey zaczynała tracić równowagę i nie mogła sobie dać rady z przeciwnikiem byłem w siódmym niebie. W końcu Villian z jajami ! Villian, który nie musi się chować w mroku, który się nie boi konfrontacji ze swoimi największymi przeciwnikami.
Snoke, przez dwa filmy był kreowany na MasterMinda. Kreaturę, która jest tak potężna, że jego back-story w tym momencie jest nieważne. Jego potęga i sposób wysławiania się tłumaczyły wszystko. Nieważne, że w żadnym filmie czy komiksie o Gwiezdnych Wojnach go nie było, ta postać jest potężna. Gdy patrzyłem na jego rany myślałem tylko o tym jak wiele bitew i walk musiał stoczyć, jak wiele lat musiał żyć (a znał Vadera więc musiał już wtedy być kimś).
Moment gdy ze spokojem opowiadał o tym, jak potrafi prześwietlić każdy umysł i poznać każdą istotę z którą miał styczność do cna napawała mnie dumą.
W końcu dostaliśmy ulepszoną wersję Hrabiego Dooku - i to ze stajni Disney'a !!

Punkt kulminacyjny był tak wysoko, że prawie doznałem erekcji od tych wszystkich emocji związanych z wątkiem Snoke'a.
I nagle... BUM! Czuje jakbym dostał potężnego kopa w ryj...
"My nie podawaliśmy rodziców do sądu, my dostawaliśmy wpie***l" - tak się właśnie poczułem gdy zobaczyłem jak to Kylo Ren zabija Supreme Leadera. Kylo, który został wykreowany na postać, która jest słabsza od Rey w kontrolowaniu Mocy! Pogodziłbym się gdyby to Rey go zabiła w walce... w końcu jest potomkiem kogoś ważnego w tym uniwersum ale Kylo??
To po co było to gadanie, że Snoke zna duszę Kylo Rena, że wie nawet kiedy ten idzie na dwóję do kibla - cały domek z kart się zsypał i wróciłem do rzeczywistości.
Rzeczywistości, w której znowu pomyślałem, że jedyne co ten film miał przekazać to "Pie***l się panie Lucas, zniszczymy wszystko co budowałeś"
No ale zaczęła się walka na miecze więc znowu zapomniałem o tym co się przed chwilą stało, w końcu jakaś akcja ! Choreografia tej krótkiej walki to było maltretowanie fanów inaczej tego nazwać nie potrafię...
Co to w ogóle było? Wielcy obrońcy Najważniejszej postaci w Galaktyce, czerwoni wojownicy zostali rozwaleni bez żadnego problemu, tak szybko, że nawet nie zdążyłem się ponapawać fajnymi rozwiązaniami w stosunku do ich broni - naprawdę były bardzo ciekawe.
Wysokobudżetowy film - film o walkach na miecze, został sprowadzony do potyczki w klubie. Daredevil, serial miał bardziej charyzmatyczną i efektowną choreografię niż to co musieliśmy oglądać w tej części filmu.

I nagle czuję dźwignię w stawie łokciowym - kilka minut później dowiadujemy się, że Rey to tak naprawdę córka randomów...
Wszystkie te teorie kim jest Snoke, kim jest Rey, cały ten hype związany z ich historią kreowany przez dwa lata zostaje zdegradowany do informacji "Jesteś randomem ale... moc w Tobie silna jest"
W tym momencie zacząłem współczuć tej grupie milionów fanów, którzy tak emocjonalnie do tego podeszli, którzy przez te dwa lata jarali się na każdą możliwość ich pochodzenia - nie jestem tego fanem ale poczułem się tak, jakby ktoś dał dziecku najlepszą zabawkę na świecie, wytłumaczył jej jak się nią bawić i w momencie gdy dziecko szykuje się to tego legendarnego momentu zabawy - zostaje mu zabrana i rozwalona na kawałki.... na jego oczach!
Kolejny raz brawa dla producentów, że wywiązali się ze swojej obietnicy - ZASKOCZYLI NAS PO RAZ KOLEJNY!
Stało się tak dlatego, że fani byli na tyle skrupulatni w swoich teoriach, że parowali tę dwójkę z każdą postacią z uniwersum a że twórcy nie chcieli widzieć sytuacji, w której pewna grupa fanów mówi 'HA! Mówiłem CI że Rey to córka... a Snoke to ..." to zaskoczyli 99% osób bawiących się w teorie. Kreowali przez dwa filmy i dwa lata randomów, którzy nie mają żadnego podparcia o Uniwersum Gwiezdnych Wojen - a mówią, że Legendy zniszczyły to uniwersum :D

I od tego momentu ten film mnie zniszczył. Wszystko co się działo później nie miało już znaczenia. Zobaczyłem to co chciałem, więc i myśli o wyjściu z kina też mnie dopadły.
Jednak gdy pojawił się Luke i stanął sam naprzeciw armii Nowego Porządku, pomyślałem sobie, że chociaż końcówka będzie efektowna i zobaczę godne pożegnanie Lei i Luka.

Chcąc, niechcąc podjarałem się po raz kolejny. Gdy maszyny używając całego arsenału zaczęły strzelać w Luke'a i go nie trafiły byłem podekscytowany. "Przynajmniej na koniec zostawili najlepsze!" - pomyślałem.
Walka Kylo Rena i Luke'a, ucznia i mistrza - to jest to na co czekałem na drugim miejscu w kolejce zaraz po walce z Snoke'iem. Pierwszego nie dostałem to chociaż mam tą walkę na otarcie łez.
Krótka rozmowa między nimi tylko mnie rozpaliła - fenomenalny wstęp do walki, bez tej patetyczności o dobru i złu jak w przypadku Obi-Wana i Anakina.
Gdy Luke zrobił efektowny unik i odskoczył niczym Yoda doznałem erekcji po raz drugi. Dostałem coś co chciała grupa fanów, którzy woleli nową trylogię Lucasa z latającymi Jedi w CGI - ja do nich należałem.
Wyprostowałem kręgosłup bo zaczynało mnie wbijać w fotel o tej zajebistości cieknącej z tego uniku Luke'a.

I BUM! Luke znika. Kończy się epicka walka, która ledwie się zaczęła a ja zostałem z uczuciem zakładanej techniki podduszenia na moje gardło.
Kilka minut później Luke bez żadnego powodu odchodzi do reszty mistrzów Jedi i tyle go widzieli.
I gdyby to był koniec po prostu bym powiedział "No spoko, chcieli dokopać Lucasowi i udało im się to- trudno"
Ale nieeeeee.... Trzeba było już na sam koniec dodać jakieś pienkne i połetyckie zakończenie.... taaak....
Przyszłość jest w dzieciach ! - No ku***a cały Disney :D

Przez te wszystkie lata Disney podkreślał, że robi filmy głównie dla młodzieży. Tylko, że młodzież chciała ba... wymagała walk na miecze, Ich niestety nie dostaliśmy w tej odsłonie.

Na koniec...
Wiele rzeczy pominąłem bo na prawdę nie chciało mi się o nich pisać. To o czym nie wspomniałem nie wniosło do filmu niczego więc szkoda znaków na nie w tej recenzji.
A nie, przepraszam.
Mamy jeszcze Cpt Phasme! Na nią też wszyscy czekali, prawda?
Przecież udało jej się uratować więc teraz jej chęć zemsty na Finnie tylko ją będzie motywować do uregulowania długu u dezertera.
Tak szybko jak się pojawiła walka Finn vs Phasma tak szybko się skończyła.
Nie pamiętam czy mrugnąłem czy się podrapałem ale jak tylko otworzyłem oczy to zamiast walki zobaczyłem oko Phasmy - zawsze coś....
Wychodzi na to, że wątek Finna w prawie 3h filmie miał na celu spotkanie Phasmy i zabicie jej ponownie, tym razem skutecznie :D


TFA moim zdaniem jest zdecydowanie lepszym filmem.
Gwiezdne Wojny "Ostatni Jedi" oceniłem na 5/10 na tyle zasługuje ponieważ wybuch statku przy użyciu nadprzestrzeni był tak fenomenalny, że odjęło mi przez chwilę mowę.
Nigdy nie widziałem czegoś tak dobrego.
No ale nie mogę ocenić dobrze tego filmu tylko przez pryzmat kilku fajnych ujęć.


Ps. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło by ktoś usunął moją recenzje bo... tak... Bez żadnego zawiadomienia.
Co się tu dzieje na tym portalu? Kto to prowadzi i kto na to pozwala?
Wam już się do reszty Po**** w głowach?

ocenił(a) film na 8
Alkard

jezu jakie długie, współczuję braku znajomych, rozrywek i pasji, bo ewidentnie widać, że masz za dużo czasu wolnego
P.S. nie przeczytałem ani jednej linijki xd

ocenił(a) film na 5
trukomholek

A ja współczuje Tobie, że musisz się dowartościowywać w internecie bo nikogo nie obchodzisz.
Właśnie dla takich ludzi jak Ty powstał internet .
Twój komentarz jest zbędny tak jak Twoja praca za którą dostajesz 12zł za godzinę - współczuje harówy bo widać, że resztkę wolnego czasu tracisz szukając atencji.

ocenił(a) film na 8
Alkard

no już ciii, w porządku, nie płacz chłopcze ;)

Alkard

Przeczytałem całe. Mam podobne odczucia, wątki Snoke'a i Rey to duże rozczarowanie. ale mimo to film mi sie podoba. wciąż mam nadzieje że w EpIX Abrams to odkręc. Albo że to był celowy zabieg. Smierć Snoke'a zmienia cały schemat. gdyby umarł w 3 częsci - byłby jak Palpatine. A w ten sposób - nawet jeśli wróci jako duch klon czy cokolwiek, będzie inaczej. Może było to spowodowane zarzutami po TFA o podobnym szkielecie fabularnym.
A backstory Rey jest zwyczajnie odłożone na potem, po raz kolejny chcą zaskoczyć xD reżyser już się wypowiadał i zasugerował że może być inaczej. Widocznie gównoburza zrobiła swoje.

Ale akurat lot Lei to świetna scena. Co film tu niszczy? sw nie może stac w miejscu. trzeba wnosić nowe rzeczy w aspekcie mocy. I to największa zaleta tego filmu. Luke i jego "hologram" to genialny pomysł. i pokazuje jak jest potężny. Nikt wcześniej tak nie potrafił. I to on wybudził Leię ze spiączki. rozmowa skype Rey-Kylo też ok. W uzywaniu mocy ta część wnosi więcej niż wszystkie poprzednie razem wzięte.


ocenił(a) film na 5
Venetor

Co do lotu lei w przestworzach, problemem nie jest sam lot bo też uważam, że pomysł był niezły, ale wykonanie jest fatalne i nie "gwiezdno wojenne". Znając uniwersum powinni w trakcie tego lotu stworzyć barierę mocy, którą Jedi wykorzystywali by się chronić. Wiemy również, że Leia przeszła trening Jedi - minimalny bo minimalny ale wie czym jest moc a wkońcu w jej żyłach płynie krew Skywalkerów - tylko o to mi chodzi w tej scenie.
Bo tak jak to pokazali sugeruje, że loty w przestrzeni bez skafandra do żaden wyczyn a przecież tam jest minusowa temperatura więc ciało Lei powinno się zamrozić w przeciągu chwili.
Dlatego dużo razy podkreślałem, że moc w nowej trylogii została wyr***na i spłycona do sytuacji "Wiem czym jest moc to ją mam, więc nie muszę jej pokazywać - Ty jako odbiorca masz wiedzieć, że Leia ma moc"

ocenił(a) film na 1
Alkard

że też ci się tyle chciało pisać o tym gównie?

ocenił(a) film na 5
Leif_Eriksson

Co się z Wami dzieje ludzie? Macie jakieś upośledzenie umysłowe?
Co Was to obchodzi czy mi się chciało czy nie?
Jesteś zainteresowany to czytasz, nie jesteś, nie czytasz, proste.

ocenił(a) film na 1
Alkard

Jak dla mnie cała seria Star Wars to jedno wielkie gówno.

ocenił(a) film na 6
Leif_Eriksson

ale najwidoczniej nie każdy podziela twoją opinię ;)

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 5
Alkard

Chociaż jeden z krytykujących normalny :) a nie tylko hejtujący...

ocenił(a) film na 6
Alkard

Przyznaję, że nie w każdej kwestii dotyczącej Ostatniego Jedi mogę się z tobą zgodzić, ponieważ mnie osobiście film się bardzo podobał mimo wielu potyczek, ale cieszę się, że napisałeś/aś tak długą notkę na temat, co twoim zdaniem poszło nie tak w tym filmie, bo to pozwala mi spojrzeć na niego od drugiej strony. I w końcu usłyszałam jakieś dobre i uzasadnione argumenty,które nie polegają tylko i wyłącznie na przelewaniu swojego wku*wa na klawiaturę za co szanuję ;)

ocenił(a) film na 1
Alkard

''Bombowce były bardzo fajnie przedstawione, podobał mi się ten pomysł, kupiłem go od razu.''

Mi się akurat to nie podobało. Wyglądało jak akcja z okresu II wojny światowej przeniesiona w kosmos

''To był moment, w którym wiedziałem, że ten film powoli zniszczy wszystko nad czym pracował Lucas.''

Latająca Leia w kosmosie. Temat rzeka a raczej temat złej rzeki, złej sceny... bardzo złej

''scenariusz pisał ktoś zupełnie inny... ktoś kto nie dość, że nie widział wszystkich VI części Gwiezdnych Wojen''

Rian Johnson, może nie tylko nie widział co uważam kompletnie ich nie zrozumiał. Nie zrozumiał świata który chciał ekranizować

''Zaczęło się niewinnie od Finna, który po brutalnym knockdownie przez Kylo Rena wstaje jak gdyby nigdy nic. Gość miał rozkwaszone plecy, prawdopodobnie uraz kręgosłupa i rozerwane mięśnie - Kylo prawie go przepołowił tym mieczem a
tutaj.... Wstaje i ma się dobrze bo przeleżał w skafandrze z płynem kilka dni.''

Na wstępie sam przyznałeś że nie jesteś jakimś super fanem uniwersum Gwiezdnych Wojen. Nie wspominam o tym żeby ci
to wytykać, ale na pewno zwróciłeś uwagę na to że ten skafander zawiera pewien płyn. Pewną substancje, bodajże była ona
przezroczysta w filmie. Nie wiem czy wiesz co to jest w świecie Gwiezdnych Wojen tzw. bacta albo kolto ? Nie wiesz, poczytaj

''Ale gdy Luke zgodził się na "mini trening" z Rey tylko dlatego, że R2D2 pokazał jej fragment holovideo z "Nowej Nadziei" znowu zaczęło się wszystko sypać... Co takiego było w tym filmie, że nagle zmienił zdanie?''

Ta wiadomość Leii z Nowej Nadziei była zaadresowana do Obi-Wana Kenobiego ale to Luke ją uwolnił i pomógł jej w ucieczce z Gwiazdy Śmierci. Pomógł jej wtedy, stwierdził że pomoże jej teraz widząc po latach znów to nagranie. Tak rozumiem scenę w tym filmie.

''TFA moim zdaniem jest zdecydowanie lepszym filmem.''

Jest lepszy od Ostatniego Jedi ale jako stricie film gwiezdno wojenny wypada słabo

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones