I szczerze mówiąc ten film spełnił moje oczekiwanie po wcześniej słyszanych/widzianych spoilerach. Zawiodłam się. Strasznie.
Widok latającej Lei do końca pozostanie w mej pamięci i niestety nie dam rady tego wymazać - mogli dać jej umrzeć.
Finn to koleś, który próbuje udawać bohatera.
Rei - kobieta, która wszystko potrafi, więc po kij jej nauki i szukanie Luke'a w tym wypadku?
Emo Ren miał swoje małe pięć minut z historią o zamachu na jego życie, ale reszta dalej a sama, co poprzednio.
Snoke - pojawiam się i znikam. Nie wiesz kim jest, skąd się wziął, dlaczego się pojawił, po co się pojawił. W skrócie: niech ludzie myślą, że był ważny, a potem mają wtf na twarzy.
O dziwo pozytywnie zaskoczył mnie Luke, którego zawsze miałam za postać żałosną. Nawet mnie rozbawił.
No, i Poe ratuje sytuację w całym filmie sobą. Jedyny co ma łeb na karku. Niech żyje Poe! Niech żyje nowy Kanclerz!