W jednej ze scen Myers zabija kobietę za pomocą młotka, bierze nóż i przechodzi obok łożeczka z niemowlęciem. Pytanie, dlaczego go nie zabił?
Nie jestem sadystą, interesuje mnie taka decyzja scenarzysty/reżysera. W początkowej fazie filmu jedno dziecko zostało zamordowane (uduszone, w samochodzie przy autokarze). Czy Myers poczuł, że niemowlę jest równie złe, co on, i powinno dorosnąć, by mordować? Czy może tak nieznacząca istota zwyczajnie go nie zainteresowała? Może reżyser chciał uniknąć oskarżenia o zbyt wielkie okrucieństwo? Skoro tak w jakim celu umieścił łóżeczko z dzieckiem w scenie?
Moim zdaniem nie widział w nim po prostu zagrożenia. Dziecko uduszone przy autokarze nie było, aż tak młode stąd mogło zadziałać na szkodę Myersa, dzwoniąc na przykład na policję.
Myślisz, że Myers analizował w ten sposób? Nie mordowal osób, które mu zagrazaly. Zwyczajnie zabijał praktycznie każdego, kogo napotkal. Oczywiście mogę się mylic, lecz jakoś nie widzę Myersa, wcielonego diabla, ktory na każdym kroku analizuje swoją sytuacje.
To jest własnie kwestia instynktu. Nie widze innego wytłumaczenia na oszczędzenie dziecka. Ewentualnie twórcy bali pójść tak hardcorowo czy coś w ten deseń.
w halloween z 2007 też zabił wszystkich poza dzieckiem jeszcze zanim do psychiatryka trafił
Ten film nie ma nic wspólnego z rimejkiem więc nawet go nie porównujmy bo byłaby to zwyczajna obraza dla nowego filmu :)
W remaku nie zabił dziecka, bo te dziecko było jego siostrą, a tą kochał (tak samo jak matkę). Dopiero później stał się zimną maszyną do zabijania i latał za nastoletnią już siostrą.
Dzieciak w samochodzie dzwonił na policję i latał ze strzelbą, mógł jakkolwiek interweniować, kiedy niemowlak nawet nie wiedział co się dzieje. Scenę mogli dać, by dać jakieś napięcie, żebyśmy myśleli czy zabije te dziecko czy nie.
Ciężko stwierdzić czym mógł kierować się Myers, nie był przecież zbytnio gadatliwy :D Jeżeli już próbujemy dociekać, to jedną z teorii może być chęć potęgowania strachu w przyszłych pokoleniach. W końcu niemowlę kiedyś dorośnie i prędzej czy później zacznie zadawać pytania odnoszące się do okoliczności śmierci jego rodziny. Może Myers chciał być zapamiętany, może chciał, aby przyszłe pokolenia, nawet po jego śmierci, śmiertelnie bały się wypowiadając jego nazwisko. Zostaje też bardziej prozaiczne wytłumaczenie- może twórcy filmu nie chcieli być kontrowersyjni, co akurat moim zdaniem wyszło na niekorzyść.
Scena miała jedynie budować strach i niepokój w widzach. Michael nie zabiłby dziecka bo:
a) Michael nie zabija dzieci.
b) Michael nie mógł zabić dziecka, bo dostali by wtedy kategorie wiekową która ograniczy liczbę kin w których będą mogli puścić film, lub nawet zakazać dystrybucji kinowej.
Jestem świeżo po seansie filmu ( swoją drogą cholernie udanego) i scena z oszczędzeniem małego dziecka, również zwróciła moją uwagę oraz stała się przyczyną "intelektualnej" rozkminy, dotyczącej psychiki Michaela Meyers'a. A co jeśli, nasz małomówny Kształt, nie zabił dziecka, tylko dlatego, że niemowlak nie wydał z siebie ani słowa. Być może to właśnie mówienie, sam fakt odzywania się, działa na Michaela jak płachta na byka?