Staram się nie czytać komentarzy czy recenzji przed pójściem do kina, aczkolwiek fala hejtu jaki od mniej więcej marca bieżącego roku zalewała ten film naprawdę sprawiła, że byłam ciekawa co zobaczę (nie to żebym przejmowała się hejterami).
Ale do rzeczy: byłam, obejrzałam i film mnie naprawdę pozytywnie zaskoczył. Aktorzy dali radę (Han i Lando jak dla mnie rewelacyjni), było bardzo dużo akcji więc jeśli ludzie narzekają na nudę to naprawdę zachodzę w głowę co chcieli zobaczyć (ja ani razu nie spojrzałam podczas seansu na zegarek). Aspekt dźwiękowo-wizualny filmy również na plus - dobra muzyka i efekty specjalne na wysokim poziomie. Fabuła może nie jest jakoś wybitnie wyszukana (motyw odwiecznej walki dobra ze złem, wyzysku społecznego i bogacenia się elit na ludzkiej krzywdzie to tematy stare jak świat), aczkolwiek historia jest sprawnie napisana i wciągająca. Można się kłócić, że niektóre postacie giną trochę zbyt wcześnie, a niektóre rozwiązania fabularne przypominają poprzednie filmy z gwiezdnego uniwersum - aczkolwiek moim zdaniem w ogólnym rozrachunku wstydu nie było. Do głównej trylogii nie porównuję, bo to jednoczęściowy spin-off więc rządzi się trochę innymi prawami. I choć "Łotr 1" bardziej mi się podobał, "Han Solo" to w moim odczuciu również udany film. I gdyby nie ten wkurzający feministyczny droid będący najsłabszym ogniwem całej produkcji wg mnie - to może i dałabym ósemkę :)