Bodziec moja droga musi lecieć za bodżcem. Coraz szybciej musi. Przepraszam bardzo, że się
tak brzydko wyrażę, musi przypier.olić..."
Tak właśnie odbieram ten film. Bez fabuły, bez typowego schematu charakterystycznego dla
konwencjonalnego kina. Tu przede wszystkim chodzi o to, by dać widzowi coraz nowe bodźce
audiowizualne. Może to początek nowego nurtu w kinematografii? Może klasyczne kino nie
wystarcza, wszystko zostało już pokazane i coraz częściej brak jest satysfakcji po seansie. Tak
jak brzmi dalszy ciąg mojego tytułowego cytatu z filmu informacja musi zaciekawić."...i coraz
mocniej, i coraz więcej, i tak w kółko...". Fabuła nie jest tu potrzebna,by to osiągnąć, a wręcz
ogranicza. Wystarczy spojrzeć w tematy dyskusji, by pokusić się o stwierdzenie, że większość nie
ma pojęcia o co w tym filmie chodzi. Asekuracyjnie zaś, by się do tego nie przyznać przytacza
mało sprecyzowane, ogólne wrażenia.
Film od początku naszpikowany jest owymi bodźcami tj.
Ćpanie pokazane w sposób dokładny, różnych narkotyków.
Przemoc zaczynając na zbluzganiu taryfiarza, przez żenujące bluzgi na ognisku, do sceny
duszenia pokazanej w tak dokładny sposób.
Rżnięcie też bezpardonowe.
Jest jednak jeden fragment, którego za ch.ja nigdy nie zaakceptuję. Reżyser pokusił się o
bodziec, który nastawił mnie anty do niego i tego filmu. Scena kiedy Marcin ostro dyma Olę od
tyłu i nagle widzimy dziewczynkę w majtkach i koszulce. Kamera niby kręci jej ruchy, ale
zdecydowanie skupiona jest na pokazywaniu jej miejsc intymnych! Dodatkowo brak fonii i
słychać tylko jakby pracę kamery, co potęguje uczucie niepokoju (czegoś złego).
Jak dla mnie to przemycenie do filmu treści pedofilskiej. Zapewne jest to prowokacja, tyle, że
prymitywna i nie do zaakceptowania. Albo grubo, albo nic. Prawda? Wybieram nic i pluję w twarz
za takie coś...