PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=117108}

Harmonie Werckmeistera

Werckmeister harmóniák
7,9 4 026
ocen
7,9 10 1 4026
8,6 14
ocen krytyków
Harmonie Werckmeistera
powrót do forum filmu Harmonie Werckmeistera

Ciężko

ocenił(a) film na 10

Oczywiście - Tarr - więc rewelacja pod względem ujęć, gry aktorskiej (genialny Janosek!), klimatu
(nie da się opisać słowami), muzyki... Ale trudny, szczerze mówiąc nie rozumiem go za bardzo, nie
rozumiem symboliki. Bo wieloryb chyba musiał być tu czegoś alegorią? Książę wydaje mi się, że był
symbolem Szatana, który podjudził ludzi do czynów, które mają w swej złej naturze, a jakimś mało
określonym morałem mógłbym uznać to, że zło jest łatwiejsze i dobru trudno z nim walczyć (jak
dyrektor cyrku który odpuścił), przede wszystkim, że niszczenie jest łatwiejsze, bo budowanie,
konstrukcja nigdy nie może dojść do pełni. To z resztą jest plus filmów Tarra - gigantyczne pole do
interpretacji, które każe myśleć nad filmem długi czas po jego obejrzeniu

ocenił(a) film na 7
kumkwatzne

Oczywiście nie można narzucać żadnych interpretacji, bo ostateczne "zrozumienie" dzieła należy do twórcy. Z drugiej strony w odbiorze przez widzów, film żyje własnym życiem i rozumieć można na swój sposób.

Data produkcji wskazuje intencje. Nazwałbym to: "podsumowanie niepokojów XX wieku". W tym się mieszczą tyranie, dyktatury, demagogie, rewolucje, eskalacja nienawiści i przemocy. Jakim cudem Tarr zmieścił to w jednym filmie i to o tak szczątkowej fabule? Cóż, facet jest pieprzonym geniuszem :)

Podobno Tarr wzbrania się przed religijnymi odniesieniami jego filmów. Co nie zmienia faktu, że książę jako Szatan ma sens. Tak samo jak demagog typu Lenin czy Hitler, robiący ludziom wodę z mózgu. Jeżeli chodzi o wieloryba, to ja nie widzę innego odniesienia niż do "boskości". Zresztą Janos na to wskazuje, gdy mówi coś w stylu: "Jakie niesamowite zwierzę Bóg potrafi stworzyć". Jest coś mistycznego w pierwszym spotkaniu Janosa z wielorybem w jego "świątyni" i coś żałosnego w końcowej scenie, gdy Eszter widzi wieloryba rozwalonego na placu. Czy Bóg jest jak ten wieloryb? Potężny i majestatyczny, ale bierny i bezradny wobec dramatów tego świata?

A może to nadinterpretacja? Może to tylko film o cyrku z wielorybem, który przyjeżdża do zapadłej dziury i wywołuje rozróbę? Nawet jeśli, to jest to jeden z najbardziej niesamowitych filmów, jakie widziałem. Choćby z technicznego punktu widzenia.

ocenił(a) film na 10
feuerbach

A może Janosek jest uosobieniem wrażliwości i wartości, które XX wiek zmiażdżył? Tylko on dostrzega ukryte piękno wieloryba, lud zaś zgromadzony jest wokół cyrku z tak naprawdę nadzieją, by stało się coś co podburzy ich do nienawiści (tak, ludzie też są winni, nie tylko demagodzy którzy ich podburzają), a ów jego starszy przyjaciel jest przedstawicielem artystów, którzy mają to wszystko tak naprawdę gdzieś, podążają własną drogą, skupiając się na rzeczach mało istotnych dla ludzkości. To też wszystko gdybanie, ale nawet pasuje. No i jeszcze to dziecko "Będę dla ciebie twardy" - to może właśnie ten zniszczony moralnie świat.

ocenił(a) film na 7
kumkwatzne

Tarr stworzył kontemplacyjną enigmę. Lubię takie kino. Kino, które kształtuje się wraz z odbiorem przez widza. Kino, które nie przypomina nadętego, aroganckiego wykładu, ale rozmowę. Taki dialog pomiędzy twórcą a widzem jest indywidualny i wymaga zaangażowania obu stron.

Ja nie mogę wejść na piedestał i powiedzieć: "słuchajcie mnie, ja jeden zrozumiałem dzieło Tarra". Nikogo nie da się zmusić, żeby pod postaciami wieloryba i księcia widział Boga i Szatana, dobro i zło, porządek i chaos, stworzenie i destrukcję. Najogólniej widziałbym ich jako reprezentację dwóch stron tej samej monety. Dwoistości natury człowieka i świata.

Spośród interpretacji "Harmonii..." nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że film jest ilustracją rewolucji. A przynajmniej nie jedynie rewolucji i konkretnej rewolucji (jako taki nie byłby wiele wart). Jestem wdzięczny reżyserowi, że skomplikował sprawę. Bo przecież ta końcowa dyktatura nie narodziła się z rewolucji, ale wręcz przeciwko rewolucji. Słusznie napisałeś, że te zamieszki to raczej efekt nastrojów motłochu. Czyli ludzie czekają aż Książę (demagog, wichrzyciel, Szatan?) powie im dokładnie to co chcą usłyszeć.

Podoba mi się to co napisałeś o Janosku. Ta postać przypomina mi pod wieloma względami Irimiasa z "Szatańskiego tanga". Obaj pochodzą z tego węgierskiego zadupia, ale wyróżniają się inteligencją i wrażliwością z motłochu moczymord. Mam nieodparte wrażenie, że taka postać jest tożsama z samym Tarrem. Różnica pomiędzy Janoskiem i Irimiasem jest taka, że Irimias był traktowany niemal jak Mesjasz. Natomiast Janosek jest bardziej popychadłem, dziwakiem.

ocenił(a) film na 10
feuerbach

A najbardziej mi się podobo to, że Tarr jest ponoć ateistą (a ja jak najbardziej katolikiem), ale nie tworzy dzieł ideologicznych, ale tak uniwersalnych, które może podjąć każdy. Swoją drogą ateistyczni reżyserzy często robią filmy tak naprawdę religijne, tak jak "Pieśnie z drugiego piętra". To jest w naszej kulturze, i tego nie da się pominąć ani ominąć. Prawda zawsze ukaże się, mimo światopoglądu autora:)

ocenił(a) film na 7
kumkwatzne

W sztuce (filmowej) raczej nie interesują mnie kwestie religii, ideologii wyznawanych przez twórcę. To raczej osobista sprawa człowieka. Gdyby film był wyłącznie agitacją takich poglądów, nie uznałbym go za wybitny, nie zależnie od tego, czy się zgadzam z tymi poglądami czy nie. Zarówno filmy antykościelne ("Imię róży"), jak i prokościelne ("Egzorcysta") są dla mnie co najmniej kłopotliwe.

Jeśli w tych sprawach coś mnie nurtuje to prędzej duchowość, metafizyka w sensie ogólnym, nie zależnie od wyznania i przekonań. Nie jestem żadnym ekspertem, ale wydaje mi się, że nawet reżyser-ateista może być tym zainteresowany. Nie wierząc w Boga, Szatana, Niebo, Piekło ma chyba prawo wierzyć, że człowieka od szympansa dzieli coś więcej, niż 2% kodu genetycznego. Dlatego interesuje mnie choćby twórczość Tarkowskiego, którą ciężko przypisać do konkretnego wyznania. Sam Tarkowski stwierdził, że jest agnostykiem, a przecież jego filmy są głęboko duchowe.

Ciekawa rzecz twórcami-ateistami. O "Ewangelii wg. św. Mateusza" jeden krytyk napisał coś w stylu: "Pasolini - gej, marksista i ateista, nakręcił jeden z najciekawszych filmów o Chrystusie" (filmu nie widziałem). Może dystans do spraw religii pozwala (niektórym) zdeklarowanym ateistom, kręcić głęboko duchowe filmy? Tarr może mówić co chce, ale nie da się ukryć, że jest w jego filmach coś mistycznego.

ocenił(a) film na 9
feuerbach

Dla mnie natomiast, Książę niekoniecznie pasuje do roli szatana (przynajmniej nie w wymiarze biblijnym), choć wszystko pozostaje nad wyraz subiektywne; osobiście obraz odebrałem na kilku płaszczyznach, które dosyć swobodnie się przeplatają. Według mnie, sam Książę jest odzwierciedleniem tytułowego Werckmeistera, a także osobliwego procesu psychicznego. Widzę tu najdoskonalszą, osiągalną niekiedy człowiekowi (słowa Esztera o szczytowości dorobku Werckmeistera), postawę cynicznego burzyciela starego ładu, który dostrzega bezsens działań ludzkich (por. film - wszystko co budujecie i będziecie budowali itd.), a także brzydzi się go (wzmianka o strachu; nakłanianie, które rozbudzi analogiczny sposób myślenia lub doprowadzi do samozagłady człowieka słabego[??]), samemu będąc o stopień ponad. Idącemu w jego ślad ludowi, który może oznaczać coś w stylu człowieka jutra w świecie bez poranków - o ten jeden stopień bardziej dostrojonego - jednak w obie strony na raz, co w efekcie pozostaje bezcelowe, a o czym Książę zdaje się wiedzieć; podatnego na słowa, jednak źle rozumującego, zdającego się trwać w umysłowej malignie, która kontemplację nad tragizmem zmienia w nienawiść i prymarną chęć niszczenia, aby w końcu dostrzec małostkowość swego człowieczeństwa (por. nagi starszy mężczyzna) i powłóczyście i z poczuciem winy powrócić do błędnego koła. W tym momencie Książę znika, a - skutkiem ubocznym - pojawia się aparat represyjny (symbolizujący przejaw tego oklepanego 'systemu'?), czyli próba załagodzenia tego piekła *gawiedzi* przez ludzi równie ślepych, a jedynie zaślepionych własnym pojęciem praworządności, nie mającą z sensu stricto sprawiedliwości nic wspólnego (oskarżenie Jánosa). W istocie, jest to bardziej desperacka próba walki o spróchniały status quo, gotowy w przyszłości równie łatwo zaskoczyć swą nietrwałością (także przejaw słabości z mowy Księcia).
Sam wuj Eszter zdaje się być inną "przebudzoną" postawą, równie gorzką - lecz innym gatunkiem żółci. Tak samo dostrzega on anomię, panującą w obecnym świecie, a pozornie sobie przeciwnego 'burzyciela' - nie uważa do końca za wroga. Jakby się zastanowić, pewien pryzmat czyni ich sobie jednakimi, razem dążą do panaceum, ale ich wizje terapii dotyczą różnych lekarstw i zabiegów; jednak wobec przyrodzonej głupoty ludzkości, razem skazani są na tę samą porażkę i wycofanie w smutny świat idei.
Sądzę, iż obraz Tarra ma za zadanie ukazać paradoks człowieka, jego zezwierzęcenie i tępotę, a które odbierane są często jako manifest wysokich wartości(!), przy jednoczesnej niemożności dostrzeżenia tych jednostek wybitnych i genialności ich przekazu.

ocenił(a) film na 9
Wizja

Wszystko to, estetycznie w swej przekrojowości i swym metaforyzmie, ukazane jest już na początku filmu - przy okazji opowieści w gospodzie. Ciała niebieskie tańczą *harmonicznie*, a każda chwila zdaje się przeczuciem czegoś nadciągającego i wzniosłego, ażeby w końcu przynieść zaćmienie, które jednak zatrwoży nieprzebrane rzesze tchórzy, zdawałoby się - cały świat, zmieniając ich w bierne istoty, dla których wybawienie przychodzi samoistnie przez czas - same w swej niedoskonałości nie podejmą cienia działania - aby wszystko znów wróciło do swojego *niezachwianego* cyklu. Tutaj dostrzegam ten największy dyskord, tę iskrę żałości, gdyż przejaw takich jednostek w szerszym wymiarze pozostaje całkowicie bezdźwięczny, a tygiel pozostaje tyglem; kosmiczna próżnia wkrada się nawet pomiędzy jednostki i wytłumia wszelkie dialogi porozumienia, rozbija świat na miliardy mikrokosmosów, pozostając na wyciągnięcie ręki. Swoisty paradoks gatunku ludzkiego, niesamowicie bolesny i niezrozumiały.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones