Jeśli po filmie, boję się otworzyć drzwi do piwnicy, a na drewniane figurki patrzę z podejrzliwością - znaczy, że obejrzałam na prawdę dobry, straszny film.
Chociaż to bardziej thriller niż horror, potrafi obudzić w widzu lęki. Mickey'ego Rourke prawie nie poznałam. Grał jak w transie, podkręcał tempo z minuty na minutę. Partnerujący mu De Niro jest w "Harrym Angelu", jak wisienka na torcie.
Sama fabuła od początku wciąga. Mam wręcz do siebie żal, że nie byłam w stanie wcześniej poskładać tych puzzli, chociaż z drugiej strony ten finał jest absolutnie mistrzowski.
Wyborowe, ponadczasowe kino. 8/10