Nie tylko w tej części. W całej serii Harry'ego.
Ja osobiście ryczałam, kiedy umarł Snape. Był moją ulubioną postacią od samego początku, chociaż w Kamieniu Filozoficznym nie byłam do niego tak przekonana. Potem go pokochałam...
Smutno mi było też na śmierci Zgredka, bo zawsze w moich oczach był takim małym, słodziaśnym skrzatem ;) Ale akurat tu nie płakałam.
A Wy jak? :)
Może jeszcze trochę Syriusz Black. Harry cieszył się, że znalazł jakąś swoją rodzinę (to nie była do końca rodzina, tylko ojciec chrzestny, ale bliski jak rodzina), aż tu nagle kolejny umiera. Trochę tu smutne było.
Zgredek, Snape i Syriusz... Oczywiście na każdej z tych śmierci płakałam jak głupia...