później już nie mógł zamieniać w kamień bo stracił wzrok przez Fawkes's, a pokonał go bo był wybrańcem ;-)

Temat się pomnożył przez dwa przypadkiem i w tym innym dostałem już odp., ale dzięki.

Jakim znowu wybrańcem? ;] Tutaj to nie miało nic do rzeczy.

Potwierdzam. Nie miało. To było tylko zwierzę, co prawda bardzo groźne - to fakt - ale jednak tylko zwierzę. Równie dobrze mógł go pokonać Ron albo ktoś inny. Wystarczyła po prostu odwaga. No i może odrobina szczęścia. Harry mógł go pokonać będąc lub nie będąc Wybrańcem. Zresztą "Wybraniec" to określenie wymyśłone przez ludzi, którzy sami nawet nie wiedzieli jak bardzo jest to trafne. Nazwali go tak, bo wierzyli, że jest zdolny pokonać Czarnego Pana, jako że przez niego utracił on swą moc i później też Harry nie jeden raz wyszedł cało ze starcia z nim. Ale nie mieli pojęcia, że Harry naprawdę był wybrany przez samego Voldemorta, który naznaczy go jako równego sobie i uczyni go osobą, która będzie go chciała za wszelką cenę zniszczyć, jednocześnie dając mu do ręki broń. Nie mogli wiedzieć o tym, bo nie znali przepowiedni. Niewiele osób o niej wiedziało.

Piękny i rzeczowy post. Napisałaś wszystko, czego nia chciało mi się pisać i więcej. :)

On nie był żadnym wybrańcem. Po prostu miał szczęście. Pomógł mu Fawkes. Wydłubał mu oczy, przyniósł miecz. Gdyby nie Fawkes albo może Dumbledore Harry byłby już martwy.

Fawkes go oślepił. Łatwiej dla Harry'ego. Dumbledore podarował swojemu ulubionemu uczniowi miecz Gryffindora. Łatwiej dla Harry'ego. No więc bazyliszek był ślepy, a Harry był tylko dwunastolatkiem. Mieli praktycznie równe szanse, chociaż jeden miał dwadzieścia metrów, a drugi miecz.