PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=174442}
4,0 4
oceny
4,0 10 1 4

Haytabo
powrót do forum filmu Haytabo

Debiut Lommela to bardzo ciekawe zjawisko, choć niekoniecznie ciekawy film. Po kilku latach współpracy z Fassbinderem, Lommel postanowił (?) stworzyć własny (?) obraz. Pierwszy znak zapytania stąd, że w sumie cholera wiec, co (kto) go pchnęło do tego kroku. Drugi - bo na temat wczesnych filmów Lommela zdania są podzielone, odnośnie tego, na ile je faktycznie sam reżyserował, a w jaki stopniu pomagał mu Fassbinder. Moje zdanie jest takie, że Lommel jednak był reżyserem, ale jako że pomagał mu Fassabinder, u którego Ulli zresztą podpatrywał ten fach i, w przypadku drugiego filmu, ekipa była też od Rainera, to wiadomo, jakie były efekty... Nie mniej jednak, Haytabo to dziwaczny film, którego w sumie nie wiele łączy z RWF. No, może poza surowością, oszczędnością środków wyrazu i pewnym naturalizmem.

Po pierwsze to film sci-fi. I tu znowu uwaga - nie jest to klasyczne sci-fi, tylko już prędzej nowo falowe dumanie o wątkach sci-fi inspirowane może nieco "Alphaville". Bo raz, że jest to równie, jak nie bardziej, bełkotliwe co nowa fala Godarta, dwa, że mamy tu duet bohaterów: mężczyznę i kobietę. A mężczyzna to sam Eddie Constantine (Lemmy Caution z Alphaville)! Ulli cyba chciał zrobić obraz nowo falowy, ale jednak nie do końca chciał kopiować pomysły RWF, czy JLG. Dużą rolę odgrywa tu scenariusz niewiadomego pochodzenia... Wg imdb film jest dziełem UL i jakiegoś Petera Molanda zarówno w kwestii scenariusza, jak i reżyserii. Na filmwebie mamy jeszcze 3 nic nie znaczące nazwiska. Tak czy siak, scenariusz nie jest zbyt Fassbinderowy, to dobrze. Gorzej, że jest kompletnym bełkotem, którego, w przeciwieństwie do dzieł RWF, nijak nie idzie zinterpretować.

Profesor (EC) jest w posiadaniu książki innego profesora, która ma go niby naprowadzić na trop pokonania ludzkiej śmiertelności. Rusza z towarzyszką w podróż i zaczyna się coraz większy odlot. Przemieszczają się niby do jakiegoś równoległego świata, ale nic się nie dzieje, nic z tego nie wynika. Jest tu trochę fajnych scen (niewidzialne skrzypce), ładnych plenerów i intrygujących motywów, ale koniec końców to jakiś bełkot, którego strona audiowizualna, nie jest w stanie wybronić, bo jest w sumie jedynie niezła. I nie oczekujcie tu odlotu w znaczeniu psychodeliki. Tu wszystko jest surowe, tyle, że masa tu dziwnych motywów, a ciąg przyczynowo skutkowy, o ile w ogóle istnieje, jest bardzo trudny do wyłapania.

Dla fanów Lommela (są tacy?) i RWF - niezła ciekawostka. Pozostałym odradzam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones