"Tak też uważała Ella, do momentu, kiedy poznała Andreę, dla którego chce skończyć ze
złymi nawykami"- osoba, która pisała opis filmu niech mi łaskawie wyjaśni, w którym
momencie Ella zmieniła się dla Andrei bo oczu nie odrywałam od ekranu, a
najwidoczniej to przegapiłam...
Zmieniła się dopiero gdzieś tak podczas ostatnich 20 sekund filmu, ale Andrea za
dużego pożytku z tego nie miał.
Za to rozpiła go, wciągnęła w prochy, bójki barowe, jazdę po pijaku, ćpanie w operze,
zlicytowała jego porsche, narzygała do kibla, zepsuła jego i tak już kiepskie stosunki z
matką, a na koniec doprowadziła do tego co się stało. Naprawdę się dla niego zmieniła,
nie ma co :p
Sam film jest koszmarnie nudny, bezsensowny, stereotypowy, przerysowany i
przewidywalny.
Spodziewałam się katharsis, a dostałam chałę jakich mało. No ale ja mam pewnie
problem z francuskim kinem bo naprawdę na palcach jednej ręki potrafię policzyć
francuskie filmy, do których chcę wrócić :P
Na koniec dodam, że była to najdłuższa reklama Diora jaką w życiu widziałam.
Osobiście polecam ten film jedynie osobom, które kompletnie nic innego nie znajdą do
oglądania wliczając w to "Panoramę" i "Wiadomości".
Ale katharsis w takich filmach własnie jest przewidywalne i stereotypowe... a tutaj tego nie było.
katharsis było bardziej ukazane w książce, na podstawie której film powstał. Zakończenie jest całkowicie inne, ale cóż wola reżysera... Ogólnie to myślę, że po przeczytaniu książki całkiem inaczej podchodzi się do tego filmu, jednak tak jest chyba z wszystkimi ekranizacjami
Ten film ma właśnie takie działanie, albo odrzucające albo przyciągające lub dwa w jednym.
Mnie też na początku odrzuciło. Ale każdy ma problemy, starałam się zrozumieć, dlaczego oni tacy byli i zmieniłam zdanie.
Apropo Andrea, on już wcześniej bawił się w szybką jazdę i Hell mu wspomniała, że co on chce się rozwalić autem? Sam był połamany w środku, nie umiał powiedzieć dość, a ona tego pragnęła żeby się sprzeciwił. Szukała takiego faceta, co nie będzie tchórzem i nie odwróci się od niej. On wrócił ale za późno...