Zaczyna się jak typowe kino apokaliptyczne, mamy grupę ludzi podróżujących "gdzieś", gdzie
czeka na nich zbawienie czy coś takiego; w tle spalona słońcem ziemia (ciekawa koncepcja
muszę przyznać, głównie ona zadecydowała o moim seansie).
Prędko jednak - niestety! - zmienia się konwencja, kino drogi zmienia się w typowy ograny horror
o grupce osób mierzących się z BARDZO GROŹNYMI OSOBNIKAMI (wiecie co to podejrzanie
mocno przypomina? "Frontieres", takie francuskie gore), BARDZO GROŹNI OSOBNICY poza tym
że są oczywiście GROŹNI to są też, jak się okazuje, BARDZO ŹLI i robią na swej farmie rzeczy
totalnie amoralne. Zgadnijcie, czy chcą też zrobić taką amoralną rzecz głównym bohaterom.
Przy okazji, skoro już mowa o elementach horrorowych. Jako już rzekłem, wszystko to kliszowe patenty, zatem możecie się domyślić, ile razy podskoczycie w fotelu podczas seansu. Dokładnie tyle, na ile wasza horrorowa czujność nie jest w stanie wychwycić klasycznego momentu na "jumpscare".
I już nawet nie szkoda scenariusza, pogrzebanego przez rozczarowującą zmianę konwencji, tylko
tej ciekawej koncepcji ze słońcem i apokalipsy klimatycznej. Tyle jej tu, co wspomniane w
napisach początkowych, prędko zresztą przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, a przypominają
nam o tym tylko ostre promienie słoneczne (ciekawa sztuczka z filtrami czy czymś takim, swoją
drogą), gdy akcja toczy się na zewnątrz.
Na uwagę według mnie zasługuje to że nie padł ani jeden strzał :)
A co do ludzi z fermy to z perspektywy osób które jedzenie znajdują w supermarketach to rzeczywiście są źli - jednak kto wie, może w takiej sytuacji to Ty byś się z siekierą uganiał za innymi. Należy też zwrócić uwagę na to że nie byli to zwyrodnialcy którzy pastwią się niepotrzebnie nad swymi ofiarami - szybka śmierć i do garnka. Oprócz tego że jedli ludzi to prowadzili całkiem normalne życie - wspólny posiłek, zabawa z dziećmi, szacunek dla rodziców.
Co do głównych bohaterów to też mamy szeroki przekrój osobistości - widać wątpliwości, tchórzostwo (albo zdrowy rozsądek), złe pomysły.
Ogólnie film w filmie nie mamy do czynienia z cudownymi wydarzeniami, jest realny. Do tego ten świetny klimat :)