Clive Barker to geniusz. Przypusczam, że każdy doświadczony czytelnik z łatwością daje się wprowadzić w mroczne otchłanie jego umysłu i nie jest to ważne czy czytamy jego horrory czy fantasy czy dark fantasy czy cokolwiek innego. Ten człowiek urodził się z Bogiem w palcach i w wyobraźni i chyba jego talent nie powinien podlegać wątpliwościom.
Hellraiser jest 'luźną' adaptacją 'Powrotu z Piekła' i moim skromnym zdaniem (chociaż zawsze stawiam książkę wyżej niż film) jest wspaniały.
Po pierwsze Clive nie jest reżyserem. Znaczy się jest, miał w swoim dorobku kilka dzieł, ale przede wszystkim jest pisarzem. Z tego jest najbardziej znany i za to najbardziej szanowany. Mimo to tworząc Hellraisera udało mu się na tyle na ile było to możliwe przenieść tę lepkość i mrok swoich książek na ekran. Oczywiście każdy może czepiać się średnich efektów specjalnych (a jest ich sporo), rzucające się w oczy ograniczenia finansowe, czy pewnego rodzaju infantylność niektórych scen, które w rzeczywistości mógłby sobie darować, ale to wszystkie ginie jeśli damy się pochłonąć temu czego nie ma masa nowych horrorów, lub filmów w ogóle. Mianowicie KLIMAT!
A ten jest fantastyczny, mrozi włosy na karku i przyspiesza puls.
To oczywiste, że jeśli ktoś spodziewa się horroru opartego na efektach specjalnych, scenach gore, czy prostych schematach to odbije się od tego filmu z prędkością rakiety.
Jednak jeśli ktoś docenia w filmach atmosferę, to wtedy powinien jak najszybciej zapoznać się z tym arcydziełem, chwycić konfigurację lamentu Lemarchanda i czekać na cenobitów. A oni przyjdą, tego możecie być pewni... i paradoksalnie nie będziecie zawiedzeni:]