Odpowiadam, że tak. Dziwne? Owszem. Sam się sobie dziwię. Zasadniczo nie wiem do końca, co na myśli mieli twórcy tego filmu i jaki efekt chcieli osiągnąć, ale ja się ubawiłem jak głupi. Może to miało być epickie na miarę "300", to akurat się nie udało, ale wyszła z tego całkiem przyzwoita komedia. Jestem zdumiony, że ten gatunek nie jest dodany przy tym filmie. Jeżeli ktoś ma ochotę na film, przy którym nie trzeba myśleć i można się uhahać - polecam. Lepsza beka, niż większość polskich "komedii" ostatnich lat. Żeby nie było za słodko: wady:
- ktokolwiek wie cokolwiek o walce, wojnie, bitwach itd., ten będzie rzygał. Cała masa rozwiązań, które nie mają praktycznego zastosowania, a w szczególności gloryfikowany mur tarcz, tak jakby formacja miała czynić żołnierzy nieśmiertelnymi; szczególny ubaw miałem w momencie, jak ustawili nie wiadomo po co prostokąt z kółkiem (chroniącym króla) pośrodku. Jeżeli całym zadaniem jest ochrona króla, to po jakiego diabła tenże idzie do bitwy?
- Resos wraz z kolegami podjeżdżają pod wojska Kotysa. Gdybym był generałem, rozkazałbym łucznikom napier***lać w nich do oporu, ale może się nie znam,
- kłótnia przykutego Herkulesa z Eurysteuszem i pytanie, które roi mi się we łbie - dlaczego Herk nie wyciągnie typowi z bani? Dosięgnąłby i każdy chłopak z osiedla mu to powie.
Dodatkowy plus - za każdym razem, gdy pada słowo "Kotys", padam ze śmiechu. Z tego względu, że zapewne wielu z was, którzy to czytacie, kojarzy Ryszarda Kotysa, czyli Mariana Paździocha. Aż chce się krzyknąć: "Dawaj, Marian, dawaj!" xD
Ogólnie polecam, choć film słaby.
E tam słaby, raczej przeciętny. Ot taki lekki film na wieczór. Włączyłem sobie dzis zeby sie wyluzować. Dawniej sie oglądało Conana a dzis obejrzałem Herkulesa i swoją role spełnił. Był lekki, zrelaksował mnie i ubawił.