Krimi dość standardowe, ale bardzo zacne. Mamy tu oczywiście standardową obsadę Heinz Drache prowadzi śledstwo, Siegfried Schürenberg jest nieporadny i zabawny, Kinski gra szaleńca a Eddi Arent jak zwykle komicznego lokaja. Dodatkowo wyróżniał się zupełnie nieznany mi Hans Clarin. Fabuła jest bardzo ciekawa, choć do bólu klasyczna. Trochę odbiega od wersji filmu z 1940, ale nie nie wiem dokładnie ile w niej oryginalnej fabuły książki, są natomiast pewne podobieństwa z "Dziesięcioma małymi murzynkami" Agaty Christie. Morderstwa są niestety wciąż takie same, ale to niejako element rozpoznawczy fabuły. Rzecz jasna, jak cały film są one naiwne, ale stylowe. Czy zakończenie zaskakuje? Ciężko powiedzieć, po podejrzani są dosłownie wszyscy, więc każda inna tożsamość zabójcy była by równie zaskakująca, choć brana pod uwagę.
Ogląda się to bardzo dobrze, jak zwykle w krimi nie ma tu miejsca na nudę i znajdzie się troszkę humoru. Oczywiście polecam.