kina, a zagrała ją aktorka bez talentu, z fałszywymi emocjami na twarzy i bladym spojrzeniem. Żal, bo jest wiele aktorek, które poradziły by sobie z ta rolą.
Komuś kto obsadził to beztalencie w roli absolutnie genialnej Audrey Hepburn mam ochotę dać w twarz. Uważam, że to jest normalnie brak szacunku to tej wspaniałej ikony kina. Aż się plakać chce jak widzę tą love coś tam...
Bardzo ciężko stwierdzić, która byłaby najlepsza w tej roli. Arcy trudna rola. Każda aktorka byłaby pewnie lepsza od Love Hewitt...
Dość odpowiednie i subtelne do tej roli są: Anne Hathaway, Juliette Binoche, Audrey Tautou, Winona Ryder, Ellen Page, Medeline Stowe... A najlepiej jakaś mało znana młoda i zdolna.
Tak naprawde ten film to nonsens, bo takiej drugiej aktorki nie bedzie, dlatego sadze, ze kazda by dala plame na calej linii.
Dlatego tego nie ogladam, bo bede zapewne wysoce zażenowany.
Filmu nie widziałem, ale jak widzę to Love coś w roli ikony kina to już mi się nie chcę tracić czasu na ten zapewne śmieszny film. Audrey pewnie w grobie się przewraca jak widzi. Do roli mogli spokojnie wziąć Winone Ryder po filmie "Przerwana lekcja muzyki" w 1999 roku zaczynała być na topie, poza tym wyglądała idealnie jak młoda Audrey nawet miała krótkie włosy. Jestem pewien, że wówczas była o niebo lepszą aktorką niż to Love coś tam co nic wcześniej nie zagrała. Wstyd ten film nie powinien powstać.
Jak na razie obejrzałam połowę filmu i nie wiem czy podołam do końca. Uwielbiam Hepburn, jest moim autorytetem i naprawdę staram się czytać wszystkie książki, oglądać filmy, których występowała czy o niej samej. Ale Love gra tak sztucznie, że to aż kuje w oczy... No po po prostu nie mogę.
Jeżeli chodzi o aktorkę. Ostatnio czytałam o Lily Collin, która przypomina Audrey. Niestety nie wiem jak z grą aktorską :)