gdyby film bylby ksiazka, to bylaby zwyklym "czytadlem". narkomania, hiv, sex, glupia milosc, bla, bla, bla i rozmyslania goscia o zyciu... brakowalo miedzy tymi rozterkami opisu koloru kupy i reinkarnacji tradzika. tutaj wszystkie durne refleksje, na ktore autor scenariusza (także aktor) wpadl walac kloca w kiblu, zostaly wrzucone do jednego wora (jednego filmu); jakby chcial przyszpanowac swoimi pogladami. strata czasu. wspolczuje gejom, ze maja takie porabane filmy, ktore poruszaja w kolko te same problemy - sex, "puszczalstwo", hiv, homofobia, perwersja, uzaleznienia, praca w miejscach niby z kosmosu wzietych, imprezy techno, love story... nie rozumiem jak mozna sie tak Down'ic?! kwestia gustu.