Nieczęsto oglądam filmy, a jeszcze rzadziej robię to na telewizorze. Dziś miałem to szczęście, że trafiłem na opis "Ostrych psów", który mnie zaintrygował. Nie spodziewałem się zbyt wiele, szczególnie po dość sennym początku. Na szczęście potem było znacznie lepiej - wiele humorystycznych scen, których potem jednak było coraz mniej, bo lekkość ustępowała miejsca dość mrocznemu klimatowi. Do tego był wątek morderstw. Sprawa, z punktu widza, wydawała się na początku dość oczywista, szczególnie za sprawą teorii głównego bohatera, bo jest bardzo realistyczna. Dopiero po ponad godzinie seansu dowiadujemy się, że wszystko w rzeczywistości prezentuje się inaczej. Jeśli jednak zastanowimy się potem nad kwestiami wszystkich bohaterów, to widzimy, że tego wszystkiego mogliśmy się domyślić od niemal samego początku (szczególnie podczas sceny, gdy protagonista ucieka i wpada do tych grobów, a w tle są wypowiedzi odnośnie różnych osób i spraw, którzy leżeli tam martwi). Twórcy jednak specjalnie stworzyli inną teorię na temat tego wszystkiego i to sprawia, że widz patrzy raczej tą perspektywą, aniżeli szuka zupełnie innego rozwiązania. Co prawda ja podejrzewałem, że sprawców jest wielu, ale myślałem, że to raczej pracownik lub pracownica Skinnera są zabójcami, wykonującymi jego rozkazy.