Nie znam poprzednich części i, rzeczywiście, krwi w żyłach nie mrozi i włosów dęba nie stawia, ale surowy i mroczny klimat pięknej norweskiej (chyba) przyrody sprawia, że czymś się jednak ten horror od amerykańskiej masówki w stylu "grupka nastolatków ble, ble, ble (...)" różni.