Jeśli mgliście pamiętasz hrabiego Monte Christo z dzieciństwa to jest to najpewniej ta wersja. Słynna, trzytomowa powieśc Dumasa została tutaj skondensowana do maksimum, sporo wątków zostało siłą rzeczy poprowadzonych innaczej, ale wyszło to filmowi tylko na lepsze. Miejsca gdzie Dumas (a najprędzej jego "murzyn") stosuje dłuższe opisy i zwroty akcji ,a nieraz i melodramatyzm, jak kulminacyjna scena w sądzie, w filmie skrócono i uproszczono. Hrabia jest tu obecny przy końcu każdego ze swoich wrogów, choć wątek Caderoussa okrojono do maximum, co wątkowi Andrei (vel Benedetto) wyszło zdecydowanie na dobre. Scenografia i kostiumy są bajecznie wręcz doskonałe, czy to pałac Danglarsa, twierdza If czy port w Marsylii. Oprócz znakomicie, żywo napisanego scenariusza trzeba też scastingować dobrą obsadę. A tu jest ona wyborna. Chamberlain (choć osobiście za nim nie przepadam) jako ciemnooki anioł śmierci jest rewelacyjny. A tercet jego oponentów!!! Tercet, bo Caderoussa, jako się rzekło, prawie nie ma. Tony Curtis jako Mondego, Donald Pleasance jako Danglars i Louis Jordan (bajdełej mający za sobą rolę Monte Christo) są żli, zepsuci i fałszywi tak jak byc powinni. Nawet postaci drugoplanowe są znakomicie zagrane, Trevor Howard za rolę Farii był nominowany do Emmy, ale mi najbardziej spodobał się morderca, oszust i złodziej, ale jakże przy tym uroczy, Benedetto grany przez nieznanego mi skądinąd Carlo Puriego. Polecam tą wersję każdemu, zdrada, zemsta i suspens w najlepszym wydaniu. Tylko tak na boku można się zastanowić, dlaczego najlepsze ekranizacje Dumasa robią Angole!?!