Mamy rok 2028, minęło 9 lat od nuklearnej zagłady. Nieliczne grupki ocalałych, zrzeszonych w tzw. karawany, błąkają się po kraju, żyjąc nadzieją odnalezienia resztek cywilizacji. Wśród nich spustoszenie sieje zakon templariuszy, pod wodza szalonego "pierwszego", którego jedynym celem jest eksterminacja pozostałych przy życiu, jako zemsty za apokalipsę. Do walki z nim staje Skorpion, były templariusz (?), mający dawne zatargi z "pierwszym". Pomagają mu Nadir, który jako broni używa "rambowskiego" łuku z wybuchowymi grotami, oraz dzieciak - konstruktor. Film niewątpliwie jest produkcją klasy B, z różnymi idącymi za tym niedoborami, jednak wykonaną starannie. Może razić plener, w jakim ma miejsce akcja: nie jest to bowiem pustynia, jak można by oczekiwać, ale pola i nieużytki, jakich wszędzie pełno, z drzewami, kałużami, oczkami wodnymi, wyrobiskami po żwirowniach itp., choć przebija surowość środowiska, w jakim działają bohaterowie. Fabuła zorientowana jest na walki na pistolety energetyczne i potyczki z użyciem pojazdów, choć o „legendę” zadbano, a wątek obłąkania z rozpaczy nie jest marginalny. Solidne postapo.