Niby ten film nic nowego i odkrywczego nam nie powie,bo nie od dziś wiadomo że polityka to jedna wielka kupa,ale za to jak się go świetnie ogląda.Na plus sama fabuła,czyli te całe kampanijne brudy i układy,oraz przemiana głównego bohatera z idealisty w zimnego politycznego drania.Film jest również świetnie zagrany,ale wystarczy spojrzeć na obsadę i wszystko jasne.Kilka scen jest naprawdę rewelacyjnych,a jedna z moich ulubionych to spotkanie Gosling-Clooney w cztery oczy.Polecam.
tym razem sie sprawdzilo.dobra obsada=dobre kino.8/10 a mozna dac spokojnie wiecej.zaskakujacy i ciekawy.polecam zdecydowanie.gosling = gwiazda przyszlosci ?
dla mnie mocna 7, film może nie ma porywającej akcji ale ogląda się bardzo dobrze, świat polityki to zabawa dla niegrzecznych chłopców.
masz rację, ten film to nic odkrywczego, ale jego największym błędem, przynajmniej moim zdaniem, jest to jak została zarysowana postać Morrisa. zrobiono z niego idealistę, który twardo głosił swoje poglądy i był im wierny nawet gdy jego kampanii groziła porażka (oczywiście aż do momentu, kiedy wytoczono przeciwko niemu nieco większe działo). w rzeczywistości jednak, żaden prezydent Stanów Zjednoczonych nie zniósł kary śmierci, bo tym samym straciłby poparcie milionów wyborców (60% Amerykanów jest zwolennikami kary śmierci). poza tym, on tak często podkreślał swój ambiwalentny stosunek do religii, a to kolejny ruch, na który żaden kandydat do fotela prezydenckiego by się nie odważył. każdy wie, jak konserwatywne i religijne jest amerykańskie społeczeństwo (co, tak na marginesie, jest istnym paradoksem jeśli weźmie się pod uwagę wskaźniki przestępczości w tym kraju).
w każdym razie, wydaje mi się, że twórcy nie do końca sobie wszystko przemyśleli i dlatego o ile uwielbiam filmy polityczne, to ten mnie do siebie nie przekonał.
Jest to fikcja literacka, a zarazem filmowa. Trochę myślenie życzeniowe. Jednocześnie wyborów nie wygrywa się w tak prosty sposób - 60% jest za karą śmierci, ale to nie znaczy, że głosują zgodnie z tym wskaźnikiem, już nie mówiąc o systemie wyborczym w Stanach.
Pozdrawiam.
Oczywiście, że nie wystarczy powiedzieć, że jest się za karą śmierci, aby zyskać sobie poparcie wyborców, ale jest to bardzo ważne. Amerykanie są bardzo wrażliwi w tych kwestiach. Teraz na przykład, po ostatniej masakrze w szkole, znów pojawił się pomysł, żeby ograniczyć prawo do posiadania broni i społeczeństwo od razu bardzo mocno zareagowało - na Obamę momentalnie spadły ciosy. Ciekawe, czy gdyby doszło do tego przed wyborami, to wynik byłby taki sam?! Z drugiej strony, ciekawe, czy gdyby doszło do tego przed wyborami, to Obama ośmieliłby się coś takiego zaproponować?!
Liczą się stany i ich preferencje ogólne. Co ciekawe można dostać mniej głosów (nie mówię o głosach elektorskich) i wygrać (przykład zamiany Ohio na Karolinę). Tu też bym rozgraniczył społeczeństwo od preferencji ogólnych. Silny nacisk NAR zaczyna się gdy afera się rozmywa, wcześniej głównie południowe stany protestują, ale również niezbyt głośno.
Podejrzewam ,że w tym filmie zawarto elementy wielu kampanii , nie tylko na prezydenta Stanów ,ale również na niższe stanowiska typu gubernator . Czekałem tylko na rozwinięcie afery rozporkowej typu Clinton -Lewinsky ,co prawda zakończyła się inaczej ,ale aluzja była...
dziś własnie obejrzałam i popieram:) obsada zrobiła swoje:) ogólnie nie był to stracony czas. Polecam :)
Również podzielam opinię założyciela tematu, mimo że nie ma tu nic odkywczego film jest warty uwagi. Wiele zwrotów akcji nie pozwala się nudzić, a historia stażystki jest swietnie wpleciona w układy polityczne co dodaje filmowi dreszczyku emocji. Dobitnie ukazane zakłamanie politycznego swiata z za kulisów.
Trafna - m.zd. - ocena filmu (dobre aktorstwo i nieco zgrany temat), jakkolwiek nie zgadzam się z opinią, że główny bohater był idealistą. Ja bym określił jego pierwotną postawę, jako trochę naiwną. A przemiana polegała na tym, że stał się jeszcze bardziej wyrachowany. Natomiast trudno nazwać idealista kogoś, kto jest karierowiczem i zrezygnował dla kariery z życia osobistego (do czego się cynicznie przyznaje słowami - "Moją żoną jest polityka"), sypia z młodymi stażystkami i dopiero po wspólnej nocy (a nie przed) deklaruje, że nie czuje sie do czegokolwiek zobowiązany, a w końcu nakłania i pomaga dziewczynie dokonać aborcji. Dla mnie jest odrażającym typem. Jedyny jego ludzki odruch, to moment, gdy znajduje martwą dziewczynę w pokoju hotelowym.
Największym idealistą w filmie okazała się postać grana przez Hofmana. On przynajmniej wierzył w lojalność w polityce (choć, być może, była to jedynie autokreacja).
1. Nie pamiętam by nakłaniał ją do aborcji.
2. Nie wiadomo czy spał z kimś poza nią. Nie zostało to powiedziane.
3. Dlaczego sądzisz że to ważne że powiedział jej PO, a nie PRZED? Przecież ona nie zrobiła tego by go do czegoś zobowiązać, a dlatego że po prostu chciała (o czym sama powiedziała).
Nie wiem, na ile ludzki był odruch w pokoju hotelowym, bo poza pierwszymi sekundami, od razu podszedł do sytuacji z wyrachowaniem. Zabrał telefon, i w sumie do ludzkiego odruchu zabrakło jakichś wyraźnych rozterek, wyrzutów sumienia, czy czegokolwiek. Cała sprawa posłużyła jego karierze, mimo że sam przyczynił się do takiego, a nie innego rozwoju wypadków. Wykrzykiwał później, kiedy Duffy nie chciał go w sztabie drugiego kandydata, że to przecież chodzi o jego życie, odwoływał się do człowieczeństwa, czy czegoś tam, a tak naprawdę sam nie brał takich rzeczy pod uwagę w kontaktach z ludźmi.
Dobry film, dobrze opowiedziana historia.